Wybory na prezydenta Gdańska zakończone. Znamy już oficjalne wyniki. Do urn poszła mniej niż połowa mieszkańców miasta. Wygrała, zgodnie z oczekiwaniami i przewidywaniami sondaży Aleksandra Dulkiewicz, do tragicznej śmierci prezydenta Adamowicza jego zastępczyni, obiecująca kontynuację linii politycznej zmarłego prezydenta. Zagłosowało na nią 82,22 proc. głosujących. PiS nie wystawił swojego kandydata, próbując przekuć w moralną wyższość pewną porażkę. Jakoby ze względu na szacunek dla tragicznie zmarłego usunęli się w cień. Przegraliby i tak.
Drugie miejsce zajął Grzegorz Braun, reżyser dokumentalista, tropiciel żydowskich spisków i podporządkowywania sobie Polski i Polaków przez żydowskie plemię, twórca skrzydlatego zdania, że na miejscu Polski jest „kondominium niemiecko-rosyjskie pod żydowskim zarządem powierniczym”, oraz zwolennik państwa rządzonego przez stułę i karabin, gdzie tradycja rozumiana jest jako patriarchalne państwo wyznaniowe. Dał się poznać jako zwolennik rozstrzeliwania tych, których poglądy uważa za wrogie. Mówiąc krótko gość, którego poglądy nazwać radykalnymi, to wykazać się daleko idącą wstrzemięźliwością.
I na Brauna zagłosowało w Gdańsku niemal 12 proc. ludzi. Zazwyczaj w takich wypadkach należy odwołać się do używanych kalek, że jak to się mogło zdarzyć w mieście – kolebce „Solidarności” na początku przecież słynącej z tolerancyjności i pokojowego przeciwstawienia się przemocy, skąd w mieście o tak międzynarodowych tolerancyjnych korzeniach znalazło się 20 tysięcy osób pragnących, by jak ich idol przeciwników politycznych stawiać pod ścianę i by krew strumieniem po ulicach… To jednak bez sensu, bo poza biadoleniem niczego nie wyjaśnia.
Trzeba przyjąć do wiadomości, że to nie przypadek, i nie pomyłka w liczeniu głosów (choć sam Braun już mówi, że wybory gdańskie były jednym wielkim matactwem). To nasze dzisiejsze społeczeństwo, pod koniec pierwszej kadencji rządów Prawa i Sprawiedliwości, podczas której nienawiść stała się istotnym elementem polskiego życia politycznego. A uczucie to nie może pętać się bez końca w słowach, wyzwiskach i obietnicach „zrobienia porządku” z niepokornymi. Żąda konkretów. Zatem jeśli Kaczyński wzbrania się by wzywać do rozwałki tych z drugiej strony barykady, to cześć ludzi poszuka kogoś, kto nie będzie owijał w bawełnę. „Rozstrzelać co dziesiątego” o, to jest program! mruczą usatysfakcjonowani.
Rację ma Grzegorz Braun, oczekujący dobrego wyniku krwiożerczych radykałów na swoje podobieństwo podczas najbliższych wyborów do parlamentu europejskiego. A potem wszak będą wybory do polskiego parlamentu. Tam braunoidów może być jeszcze więcej.
Sutrykalia
Spektakularne zatrzymanie Prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka przez funkcjonariuszy CBA w z…
Wprost paradne, że widzi się rzekome zagrożenie ze strony osoby bez zaplecza medialno-kapitałowego, a więc bez jakichkolwiek szans na elekcję w liberalno-„demokratycznej” plutokracji, odwracając tym samym uwagę od ultraprawicowych, libertariańskich ekstremistów. Niektórzy chyba już zapomnieli m.in. o morderstwie, którego kolejna tragiczna rocznica była zaledwie kilka dni wstecz, nie wspominając o brutalnych pobiciach (także ze skutkiem śmiertelnym!) podczas zatrzymań i przesłuchań policji stanowiącej dawniej zbrojne ramię partii. Jeżeli należy się czegoś bać, to w pierwszej kolejności tych, którzy dużo robią, a mało ujadą. Nigdy na odwrót. 12% Brauna to w znacznej mierze głos rozpaczy wobec braku alternatywy.
I co Zdziwieni?
Od przeszło ćwierćwiecza dzieli się ludzi na lepszych i gorszych, na swoich i obcych… Na komuchów i solidaruchów…
To że jeszcze nie zwyciężył fanatyczny nacjonalizm to zasługa Polaków, którzy dogmaty głoszone przez kler i władzuchnę traktują z lekkim wzruszeniem ramion i pobłażliwym uśmiechem – wszak władza ogłupia totalnie…
Inaczej jakiś polski Adolf od lat rządziłby nad Wisłą, a szwadrony śmierci szalałyby po ulicach.
proponuję wziąć się za prace u podstaw, a nie jedynie za kopanie brzydkiego kaczątka.
Ten co -tu to akurat braunoid.
Ech, klawiatura – co 10-ty oczywiście