Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Marsz Niepodległości jednak nie spełnia kryteriów zgromadzenia cyklicznego. Narodowcy mimo wszystko zamierzają maszerować, natomiast grupa kobiet, które kilka lat temu próbowały blokować ich pochód, zapewne znowu spróbuje zarejestrować zgromadzenie na tej samej trasie.

14 Kobiet z Mostu, czyli obywatelki, które kilka lat temu usiadły na trasie przemarszu narodowców z humanistycznym przesłaniem i były przez „prawdziwych Polaków” bite i opluwane, zarejestrowały na 11 listopada swoje wydarzenie – na ulicach, którymi zwykle poruszają się nacjonaliści. W ten sposób chciały uniemożliwić Marsz Niepodległości w dotychczasowej formie. Narodowcy wystarali się jednak u wojewody mazowieckiego o potwierdzenie, że ich pochód jest wydarzeniem cyklicznym i dlatego ma pierwszeństwo.

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski poszedł do sądu, argumentując, że Marsz jednak cykliczny nie jest – bo do tego musiałby odbywać się co roku przez trzy lata z rzędu, tymczasem w 2020 r. przeszedł nielegalnie, łamał obostrzenia koronawirusowe. Sąd podzielił te argumenty i uchylił decyzję wojewody.

– Cieszę, że sąd potwierdził te wszystkie nasze wątpliwości formalne, że mieliśmy rację. Ale tu chodzi o co innego – że na agresję i nawoływania do nienawiści podczas święta, które jest świętem nas wszystkich, nie powinno być miejsca – powiedział Trzaskowski Onetowi.

Nienawistny marsz

Prezydent Warszawy przekonywał następnie, że święto 11 listopada jest dla wszystkich i rząd nie powinien zostawiać obchodów w rękach najbardziej skrajnych ugrupowań. Przypomniał również o pełnych nienawiści hasłach, które co roku wykrzykują uczestnicy tego marszu.

Zainteresowane strony mają 24 godziny na złożenie zażalenia. Stowarzyszenie Marsz Niepodległości już skorzystało z tej możliwości, a niezależnie od tego jego prezes Robert Bąkiewicz wezwał, by przyjeżdżać do Warszawy i maszerować niezależnie od końcowego wyniku sprawy.

Rafał Trzaskowski zapowiedział natomiast, że jeśli 14 Kobiet z Mostu spróbuje znowu zarejestrować legalne zgromadzenie – skoro wydarzenia cyklicznego nie będzie i trasa jest wolna – to miasto zgodzi się na jego przeprowadzenie. – My będziemy się zgadzali z osobami, które jako pierwsze zarejestrowały zgromadzenie na tej trasie – zapowiedział. Dodał, że nie widzi problemu w manifestacji na 150 osób, bo tylu tylko spodziewa się na demonstracji kobiet. Za to największy w Polsce marsz, jaki zapowiadają narodowcy, byłby już z punktu widzenia epidemii problemem.

„Wszystko w rękach policji”

Co, jeśli ostatecznie Marsz Niepodległości naprawdę będzie odbywał się bez zezwolenia, ale narodowcy i tak przyjadą?

– Wtedy wszystko jest w rękach policji. I mam nadzieję, że policja będzie stanowcza i że będzie postępowała zupełnie inaczej niż rok temu, nauczona doświadczeniami, które wtedy obserwowaliśmy. My, jako miasto, nie jesteśmy w stanie ingerować w momencie, kiedy na ulicach miasta mamy do czynienia z nielegalnym zgromadzeniem. Od tego jest właśnie policja – powiedział dziennikarzom Trzaskowski.

W świetle doświadczeń z zeszłego roku można się zatem raczej spodziewać, że nacjonaliści będą maszerować bez zakłóceń. Można co najwyżej się zastanawiać, czy „tylko” zdewastują nieco przestrzeni miejskiej, czy też dojdzie do poważniejszych incydentów, jak rok temu. Wtedy raca rzucona przez uczestnika marszu wywołała pożar w mieszkaniu na Powiślu.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…