Plan Pentagonu na 2018 rok zakładał zrekrutowanie 80 tysięcy nowych żołnierzy. Ostatecznie mundur US Army założy jednak tylko 70 tysięcy. Powód? Drastycznie wzrósł odsetek odrzuceń z powodu oblania testów fizycznych. Najczęstszą przyczyną była otyłość rekrutów.
71 proc. młodych obywateli „najpotężniejszego państwa świata” nie nadaje się do służby wojskowej. Przyczyn jest kilka – problemy z prawem eliminują szczególnie osoby wywodzące się z uboższych warstw społecznych, co wynika z klasistowskiego charakteru amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, szczególnie surowego wobec osób o niskim statusie materialnym. Najwięcej, bo aż 31 proc. odrzuceń wynika jednak z nadmiernej wagi.
Nie oznacza to jednak, że wszyscy zakwalifikowani cieszą się sportową sylwetką. Jedynie 17 proc. Amerykanów, którzy spełniają minimalne wymogi nadaje się do służby czynnej. Pozostali mogą jedynie zasilić szeregi rezerwy badź wstąpić do Gwardii Narodowej. Problemem nie są zreszta tylko ciała, a również umysły. tylko 13 proc. rekrutów zalicza osiąga zadowalający wynik w teście wiedzy ogólnej i inteligencji.
Plaga otyłości zbiera żniwo szczególnie w południowych stanach, stanowiących dotychczas rezerwuar US Army. W Mississippi i Louisiana do służby nie nadaje się odpowiednio 76 i 75 procent młodych ludzi. W Pentagonie biją na trwogę. Dowództwo US Army zamierza po raz pierwszy przyłączyć się do kampanii na rzecz kreowania dobrych nawyków żywieniowych i świadomosci dietetycznej wśród obywateli. Wprowadzono również jednorazowe premie dla zdrowych Amerykanów, którzy zdecydują się wstąpić do armii. Za sam akces można otrzymać nawet 40 tysięcy dolarów.
Dodatkowym problemem wojska Wuja Sama jest spadająca liczba „powołań”. W 2017 roku gotowość do służby deklarowało 11 procent osób w wieku 16-24 lat, rok wcześniej było to 13 procent.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
W dobie wojen komputerowych to nie ma znaczenia. Czy się wciśnie guzik w grze, czy od jądra, to i tak prawie to samo.
Wojny komputerowe to bajeczki dla ubogich. Wciskanie guzika to sprawa generałów albo innych pomniejszych oficerów, a tu chodzi o „mięso armatnie”, które musi fizycznie wejść na teren wroga, by wojna była zwycięska. I właśnie to mięcho jest za grube. Ale mi się wydaje, że to problem wydumany. Jeśli przeszkodą jest tylko otyłość, to wciela się delikwenta do armii i w ciągu 3-4 miesięcy intensywnego szkolenia przy dietetycznym odżywianiu uczynią z niego prawdziwego żołnierza.