Rządzona przez socjaldemokratów Dania z jednej strony powoli zaczyna wycofywać ograniczenia wprowadzone na czas pandemii koronawirusa, z drugiej – przedłuża czas działania antykryzysowych działań, które mają ochronić gospodarkę. Wprowadziła też do nich istotne zastrzeżenia.
W ubiegłym tygodniu do szkoły wrócili najmłodsi duńscy uczniowie, w poniedziałek zaczęły działać zakłady fryzjerskie i gabinety dentystyczne. Pomóc w ponownym rozkręceniu gospodarki ma również rozszerzenie planu ratunkowego opracowanego przez duński rząd oraz wydłużenie czasu jego działania. Wszystkie partie reprezentowane w duńskim parlamencie zgodziły się, by plan obowiązywał do 8 lipca, miesiąc dłużej, niż zakładano pierwotnie.
Już w ramach programu państwo pokrywa 75 proc. wynagrodzeń pracowników, jeśli przedsiębiorca zgłosi, że bez takiego wsparcia byłby zmuszony zwolnić co najmniej 50 osób (w większych firmach) lub co najmniej 30 proc. zatrudnionych (w mniejszych). W zamian za zachowanie miejsc pracy pracownicy wysłani na postojowe i tak dostają 3/4 dotychczasowej pensji, wypłacane z budżetu. Pensje pozostałych nadal płaci właściciel firmy. Pracownicy budżetówki w ogromnej większości zostali wysłani do pracy z domu, normalnie zarabiając. Dla freelancerów i samozatrudnionych także przewidziano rekompensaty. Jeśli udowodnią, że grozi im utrata przynajmniej 30 proc. dotychczasowych przeciętnych zarobków, państwo do lipca będzie przekazywać im co miesiąc 75 proc. utraconej kwoty, maksymalnie 23 tys. koron duńskich (niecałe 14 tys. złotych).
Teraz duński rząd zgodził się jeszcze czasowo zwrócić firmom część zapłaconego za ubiegły rok podatku VAT w postaci nieoprocentowanej pożyczki.
Wprowadzono jednak również istotne warunki: przedsiębiorstwo, które jest zarejestrowane w raju podatkowym, wykupuje własne aktywa czy wypłaca w okresie kryzysu dywidendy nie dostanie żadnej pomocy. Ani w postaci dopłat do pensji, ani w formie kredytu.
Minister finansów Nicolai Wammen z partii socjaldemokratycznej oznajmił, że Dania planuje pokryć dodatkowe wydatki, emitując obligacje skarbowe. Duński rząd stoi na stanowisku, że jeśli nie wdroży stanowczych środków antykryzysowych teraz, to kraj z pandemii wpadnie w recesję i koszty społeczne takiej sytuacji będą o wiele wyższe, niż straty wywołane przez samego koronawirusa. Zaufanie społeczeństwa duńskiego do rządu i jego polityki jest bardzo wysokie. W sondażach przeprowadzonych w tym miesiącu socjaldemokratyczna premier Mette Frederikssen cieszyła się poparciem blisko 80 proc. badanych.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…