„Mamy do czynienia z ekstremalnym optymizmem!” – głosił w Davos Michael Sorrell, szef jednej z najpotężniejszych na świecie grup reklamowych (WPP PLC). Michael Corbat, szef Citigroup, mówił z kolei o obniżce podatków dla najbogatszych w Ameryce i innych krajach jako wspaniałym źródle „optymizmu i zaufania”. Mają rację. Ich klasa społeczna zwycięża w walce klas śpiewająco, z palcem w nosie. Przecież na dwa dni przed otwarciem 48 forum ekonomicznego w Davos, Oxfam wyliczył, że 82 proc. planetarnego PKB trafiło w zeszłym roku do 1 proc. najbogatszych, do nich. Hura!

Prawdziwym majstersztykiem było hasło tegorocznego zjazdu plutokracji: „Stworzyć wspólną przyszłość w podzielonym świecie”. Oto ich najpilniejszy projekt – należy zadbać o wspólną, pomyślną przyszłość światowej czołówki najmajętniejszych w sytuacji, gdy ich działalność na rzecz przyśpieszonego grabienia w swoją stronę, czyli zaostrzenia podziałów majątkowych, zaczyna niecierpliwić maluczkich. To oczywiście nic groźnego, i tak nie mają nic do gadania, od czego są politycy, ale Międzynarodówka Oligarchów w Davos, mimo niezaprzeczalnych sukcesów i ekstremalnego optymizmu, wyraża jednak słuszną troskę o siebie. Kto by się nie wzruszył tym sloganem na rzecz wspólnej Sprawy? Brawo!

Biedny miliarder Trump, dotąd jednak zbyt cienki Bolek, by go kiedykolwiek zaproszono do Davos, mógł się tu pojawić dopiero jako prezydent światowego imperium. Wszedł z podniesionym czołem, by się pochwalić przymilnie, ile dobrego zrobił dla Sprawy. Stanowi teraz część polityków, czyli tych, którzy przybywają na Zjazd, by pokrążyć wokół bogatych auto-dobrodziejów, poprzemawiać cienkim, ale zdeterminowanym głosem, jak bardzo przejmują się losami świata. Gospodarze, czyli mega-miliarderzy, wielcy bankierzy, szefowie gigantycznych funduszy spekulacyjnych, są dobrze wychowani: klaszczą, kiwają głowami, uśmiechają się.

Mogą być bardzo zadowoleni z Trumpa, czy Macrona, ale jednak słusznie zwracają uwagę na problem, który nazywają „presją płacową”, który niepokojąco, tu i ówdzie, dochodzi do głosu, mimo pracy polityków i mediów siedzących w kieszeniach gospodarzy Davos. No bo tak: neoliberalny turbokapitalizm połączony z dziką globalizacją w ciągu 40 lat istnienia doprowadził do pozytywnych zmian, które publikuje Oxfam. To sukces, świetnie, wiadomo. Trump w swojej Ameryce, tj. światowym wzorcu dzikiego neoliberalizmu, poprzez swoją reformę fiskalną naprawił drobne niedopatrzenie w prawidłowej dystrybucji bogactw – ostatnio majątek 1 proc. oligarchów rósł ok. 12-14 proc. rocznie, podczas gdy całej reszty o 0,1 proc. To był sukces, świetnie, ale Trump udowodnił, że można zrobić lepiej: niech owe resztowe 99 proc. ludności ma odtąd minus 0, 2 proc. rocznie albo i dużo mniej (bo to tylko średnia). Superświetnie. Wzór jest. A jednak jest też problem.

No bo tak: wszystko pięknie, koncerny majętniejsze od majętnych państw pękają od gotówki, ale nie ma już co z nią robić. Nie inwestują, bo logicznie popyt gaśnie. Wykańczanie całych krajów, Grecji i innych, za pomocą polityki „austerity” (zaciskania pasa u najszerszych warstw społecznych, by gotówka szła wyżej), komercjalizacja dosłownie wszystkiego, co się dzieje w życiu, degradacja majątkowa milionów rodzin, jest wielkim sukcesem, jednak jak kontynuować niepohamowane Wielkie Żarcie, kiedy popyt maleje, a „presja płacowa” maluczkich rośnie? Na to pytanie tegoroczne Davos nie przyniosło odpowiedzi. Plutokraci wyjechali więc zadowoleni, ale zadumani.

Nie podważą przecież zasady turbograbienia. Żadne pomysły na inną dystrybucję bogactw się nie pojawiły. Co można zrobić? Kiedy pokaże się tam ktoś np. z Polski, można poklepać po plecach, jeśli w przypływie dobrego humoru zechce się wydatkować tyle energii. Polskie władze są dobre, polskie media są dobre: wykorzystają nawet mini-skandal z neonazistami, by walić w lewicę, choćby to był tylko jej cień. Anegdotyczna, ale słuszna postawa. Bo zanim wybuchnie światowy mega-kryzys, tylko takim programem społeczno-politycznym może pochwalić się Davos, gdy gospodarczy znalazł się w ślepej uliczce „sukcesu”. Żadne idee, które podważałyby szaleńcze status quo, nie wchodzą w grę.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Nie ma pan racji panie Jerzy tak narzekając na Davos, Wyborcza na swoich łamach informowała WIELGACHNYMI literami iż największą gwiazdą Davos został słodki premier Kanady Justin który pokazał się w skarpetkach w żółte kaczuszki, co tam bieda czy rozwarstwienie — ŻÓŁTE KACZUSZKI to jest to!!!!
    Nie robię sobie jaj panie Jerzy, to był główny przekaz jednej z największych opiniotwórczych gazet – podobno lewicującej.

    1. każdy słyszy i widzi co chce, niektórzy widzieli żywego leszka jak tarmosił kota

    2. Od kiedy to Gazeta Wyborcza jest lewicująca? Zawsze była głosem neoliberałów i nadal jest.

  2. Artykuł prawdziwy, świetny jednak przerażają cy … Do tego te kukiełki zwane politykami, z tego gowna nic już świata nie wyciągnie. Nadzieji nie ma!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

AI – lęk czy nadzieja?

W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…