Prawo i Sprawiedliwość pokazuje jak będzie wyglądać nowa jakość w lokalnych strukturach władzy po przyszłorocznych wyborach. Radny PiS z Bydgoszczy został przyłapany przez drogówkę z nieważnym prawem jazdy. Nie byłoby w tym nic sensacyjnego, gdyby nie fakt, że wcześniej ów dokument został mu ponoć skradziony.
Matactwa Stefana P. wyszły na jaw przy okazji rutynowej kontroli drogowej. Funkcjonariusz stwierdził, że kierowca posługuje się dokumentem, który został wcześniej cofnięty przez prezydenta Bydgoszczy. Dlaczego radny miał go przy sobie? Ponieważ wcześniej, kiedy utracił prawo do kierowania pojazdem za wykroczenie drogowe, odmówił jego oddania, tłumacząc, że został mu skradziony.
Latem 2016 roku Stefan P. zebrał pulę punktów karnych, po przekroczeniu której miejscowe władze odebrały mu prawo jazdy. Kiedy nie odesłał dokumentu do stosownej komórki miejskiej, otrzymał karę. Radny nie krył oburzenia taką decyzją. „Z niekłamanym zdziwieniem dowiedziałem się, że zabraliście mi 595,36 zł. Ktoś mi powiedział, że to kara za nieoddanie prawa jazdy. Nic o takiej represji nie wiem. A skądinąd, nie mogę oddać Wam Prawa jazdy, skoro w październiku 2016 skradziono mi je na Litwie wraz z innymi dokumentami, bo były razem z saszetką w pojeździe” – czytamy w piśmie, cytowanym przez „Gazetę Wyborczą”, które Stefan P. miał wysłać do władz.
Bydgoski samorządowiec nie miał jednak zamiaru przestać prowadzić samochodu. Kiedy został zatrzymany do kontroli, pokazał „skradziony” dokument. – Myślałem, że zgubiłem prawo jazdy, ale je odnalazłem, sprzątając samochód przed sprzedażą. Miałem spory bałagan. Dokument pokazałem podczas kontroli – tłumaczy radny w rozmowie z „GW”. – Wiedziałem, że dano mi karę, ale nie znałem szczegółów. Nie mam żadnego dokumentu o odebraniu uprawnień. Sporo wyjeżdżałem z kraju, może dlatego korespondencja nie docierała – dodaje.
Radnemu grożą teraz poważne konsekwencje karne. Sprawa trafiła do prokuratury. – Stefan P. usłyszał zarzut, że kierował pojazdem, nie stosując się do decyzji prezydenta miasta Bydgoszczy o cofnięciu mu prawa jazdy 19 sierpnia 2016 roku – powiedział „GW” Piotr Dunal, zastępca szefa Prokuratury Bydgoszcz-Północ. – Stefan P. nie przyznał się do winy i złożył krótkie wyjaśnienia. Twierdzi, że nie miał świadomości, iż stracił prawo jazdy. Radnemu grozi do dwóch lat pozbawienia wolności, grzywna lub ograniczenie wolności.
Stefan P. jest w Bydgoszczy znaną osobistością. W czasach Polski Ludowej był działaczem opozycji demokratycznej, za co odsiedział kilka lat w więzieniu. Pracował jako wykładowca m.in. na UMCS i UAM w Poznaniu. Jest literatem, publicystą i historykiem.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…