Tym razem antybohaterem afery wywołanej przez husarię lewicowych priorytetów został Piotr Szumlewicz. Ponieważ nie życzył sobie awantury na Paradzie Równości i uznał, że niekoniecznie jest to dobry czas i miejsce na wytykanie przypadkowym ludziom niespójności poglądów. Został więc zdrajcą sprawy, chociaż nikt nie zauważył, żeby Parada miała być imprezą biletowaną na okaziciela dla antykapitalistów.

A to było tak.

Miejsce: Parada Równości. Bohaterowie: nieznany nikomu młody koleś, który przyszedł z przyjacielem na pochód; blok antyfaszystowski między platformami; nieopodal Piotr Szumlewicz; flaga PO.

Tę ostatnią niósł nieszczęsny chłopak. Flaga tak bardzo rozsierdziła działaczy z bloku („8 lat rządów, brak małżeństw dla osób niehetero, brak ułatwień procedur korekty płci, brak rzetelnej edukacji na tematy LGBTQiA”), że postanowili ją młodemu wyrwać, przedtem nakazując mu „spierdalać” z imprezy, która miała w nazwie „niewykluczanie”, „szacunek” i inne tego typu bzdety. Szumlewicz, widząc przewagę liczebną i słuchając, jak chłopak się tłumaczy („ale ja popieram postulaty Parady”) zaangażował się w jego obronę. Po czym sam „zawinął” flagę, żeby pokazać bezsens takich przepychanek.

Grupa grillująca dziś Szumlewicza w internecie nie ma racji. Uważam, że w tym przypadku szukaliście pretekstu, żeby dać komuś w kły. Nie rzuciliście się jakoś gołymi rękami na komercyjną platformę MTV czy SLD, ani nie podjęliście się wywalenia z imprezy całego wianuszka platformersów wokół Rafała Trzaskowskiego na czele Parady. Ani nie bolały Was znaczki Nowoczesnej na tyle, żeby „rozbroić” z nich całą grupę.

Burczeliście co prawda na Facebooku na tęczowe logo Goldman Sachsa i na ekipę z korpo niosącą baner. Ale nie poszliście go skroić. To nie wyglądałoby spektakularnie. Wyszlibyście na zwykłych zadymiarzy. Bo coś takiego to nie jest walka o sprawę tylko szukanie kozła ofiarnego i jakaś dziecinada.

I jasne, tęczowe loga i tym podobne pierdoły to dla banksterów tylko PR-owe gesty. To naprawdę oczywiste, że korporacje wyzyskują ludzi. Ale po drugiej stronie na szali leży szacunek dla Wolontariatu Równości – organizatora wydarzenia, który dla odmiany nie chciał tam opresji i izolowania.

I który nie zrobił wydarzenia antysystemowego, dla ludzi o klasowej wrażliwości, bo ostatecznie, czy nam się to podoba czy nie, nie musiał.

Zrobił event dla działaczy i wyborców również partii neoliberalnych. I to akurat było wiadomo od początku. I chociaż merytorycznie moja ocena działania tych partii nie odbiega od waszej, to jednak wuj nam do tego w momencie, kiedy impreza jest „otwarcie otwarta” dla wszystkich. Zwłaszcza, że PO też nie jest jednorodna co do praw LGBTQIA. Wyżywanie się więc na jakimś przypadkowym sympatyku, który nigdy mniejszościom nic złego nie uczynił i jeszcze przedstawianie tego jako strategicznego działania jest kontrproduktywne.

Chłopak z flagą pewnie nie spełniał waszych kryteriów lewicowości (jak 99 procent uczestników Parady?), ale hej, to tęczowość miała być wczoraj kryterium łączącym uczestników. A akcję Szumlewicza rozumiem jako obronę szeroko pojętej różnorodności, nawet jeśli z jej niektórymi formami niekoniecznie jest nam po drodze politycznie.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. „husarię lewicowych priorytetów”

    Moja polonistka z liceum przy takich zdaniach pisała na czerwono „Styl!!!

  2. Świetny tekst, moim zdaniem należy walczyć z inkwizycją o wolność słowa nie tylko z rządem i nacjololo ale i regresywnymi którzy kompromitują lewicę.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…