O tym, co wydarzyło się 13 września w szkołach wszystkich szczebli Bratysławie, strajk.eu rozmawia z Jurajem Halasem, pracownikiem naukowym w Katedrze Logiki i Metodologii Nauk na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Komeńskiego w Bratysławie.

Juro, jesteś nauczycielem akademickim. Czy wasz strajk dotyczy tylko uniwersytetów? Opowiedz proszę trochę kto jest organizatorem, kto się do niego włączył, z jakich powodów zdecydowaliście się przerwać pracę we wtorek 13 września?
Dr Juraj Halas, filozof, Uniwersytet Komeńskiego w Bratysławie, fot. fphil.uniba.sk
Dr Juraj Halas, filozof, Uniwersytet Komeńskiego w Bratysławie, fot. fphil.uniba.sk

Jestem członkiem Stowarzyszenia Nauczycieli Akademickich – inicjatywy zrzeszającej pracowników uczelni wyższych, które zostało założone w lutym 2016 roku w trakcie trwania strajków pracowników przedszkoli, szkół podstawowych i średnich. Uznaliśmy wtedy za stosowne wesprzeć naszych kolegów i koleżanki z innych szczebli systemu oświaty, których trzytygodniowy strajk właśnie chylił się ku końcowi. Założyliśmy nieformalne stowarzyszenie i ogłosiliśmy trwający również trzy tygodnie strajk solidarnościowy pracowników szkół wyższych, w którym wzięło udział około 600 osób.

W tym momencie pracownicy szkół wyższych nie strajkują. Tzw. „strajk stopniujący”, który został ogłoszony 13 września 2016 dotyczy przedszkoli, szkół podstawowych, szkół średnich, ewentualnie innych placówek edukacyjnych (szkolnych klubów, domów kultury etc.), ale już nie uniwersytetów. Podobnie jak w styczniu i lutym, postulaty dotyczą spraw, które nie odnoszą się do problemów akademii. Strajk tym razem znów organizuje Stowarzyszenie Nauczycieli Słowackich – nieformalna organizacja, która od 2015 roku zrzesza nauczycieli, pedagogów i pracowników umysłowych. Oba stowarzyszenia współpracują ze sobą, pomagamy sobie nawzajem.

Decyzja o strajku została podjęta, ponieważ styczniowe i lutowe postulaty wciąż nie zostały spełnione. Zmieniła się trochę forma protestu: w styczniu i lutym był to ostry i nieograniczony strajk, a teraz polega on na krótkiej przerwie w wykonywaniu pracy (1 godzina), która będzie się, co osiem dni, stopniowo wydłużać (do 2, 3, 4 godzin).

Czy Twoim zdaniem strajk w szkolnictwie na Słowacji w styczniu i lutym tego roku odniósł sukces?

Jeśli chodzi o solidarnościowy strajk nauczycieli akademickich, to wydaje mi się, że osiągnął swój cel: temat pozostał na wokandzie i o postulatach nauczycieli było głośno zwłaszcza przed wyborami. Co więcej, poznaliśmy się z kolegami i koleżankami z pozostałych szczebli systemu oświaty, z którymi wcześniej nie mieliśmy kontaktu. Nawiązaliśmy owocną współpracę z innymi uniwersytetami. I co nie mniej ważne, strajk solidarnościowy był też formą moralnego wsparcia dla wycieńczonych (fizycznie, psychicznie i finansowo) trzytygodniowym strajkiem pracowników. Z tego co wiem, był to pierwszy solidarnościowy strajk w szkolnictwie na Słowacji i jeden z nielicznych tego typu protestów u nas w ogóle.

Postulaty strajkujących pracowników oświaty w przedszkolach, szkołach podstawowych i średnich nie zostały spełnione, można więc powiedzieć, że nie zakończył się sukcesem. Doprowadził jednak do licznych ustępstw i kompromisów. Nauczyciele i nauczycielki wywalczyły podwyżkę wynagrodzenia podstawowego o 6 proc., co stanowi największy wzrost od 2009 roku. Strajk ten był też dowodem na to, że tak duży protest (uczestniczyło w nim 15 000 pracowników oświaty plus 600 nauczycieli akademickich) można zorganizować bez pomocy oficjalnych związków zawodowych, bez istniejących wcześniej struktur, bez finansowania z zewnątrz itd. Były minister szkolnictwa Republiki Słowackiej przyznał niedawno w jednym z wywiadów, że z powodu strajków edukacja stała się „tematem radioaktywnym”. Podoba mi się to stwierdzenie, ponieważ pokazuje, że nauczyciele i nauczycielki nie są postrzegani jako dobrotliwi i posłuszni poczciwcy, którzy poświęcą wszystko swojemu „powołaniu”.

Jakie są Wasze dzisiejsze postulaty? Jakie są wspólne cele nauczycieli pracujących jednak na różnych szczeblach edukacji państwowej?

Jak już powiedziałem, nauczyciele akademiccy nie uczestniczą aktywnie w tym strajku (poza tym, że w ramach naszych możliwości pomagamy kolegom i koleżankom w przygotowaniu i przeprowadzaniu różnych wydarzeń) i nie wystosowują własnych postulatów. Strajk w edukacji regionalnej dotyczy spełnienia żądań, które zostały wyrażone już w roku 2012. Chodziło o znaczące zwiększenie funduszy na wyposażenie szkół (w szerokim znaczeniu tego słowa) i podniesienie wynagrodzenia podstawowego. Pensje wprawdzie w przeciągu ostatnich lat wzrastały, ale nie o tyle, ile obiecywano.

Nauczyciele i nauczycielki domagają się spełnienia trzech postulatów. Żądają wzrostu wynagrodzenia podstawowego o 140 euro (za cały rok 2016) i o 90 euro (od 1 stycznia 2017). Gdyby ten postulat został spełniony, średnia pensja pedagogów stanowiłaby 1,2-krotność średniej pensji krajowej na Słowacji. Te żądania zostały wystosowane już w 2012 roku.

Po drugie, domagają się zwiększenia budżetu państwa na oświatę o 400 milionów euro (w roku 2017), które zostałyby wykorzystane na wyrównanie różnic w wyposażeniu placówek edukacyjnych (remonty, laboratoria, sale gimnastyczne i informatyczne).

Trzeci postulat dotyczy systemu doskonalenia zawodowego, który zmusza nauczycieli i nauczycielki (jeśli chcą otrzymać oni punkty, które decydują o premiach do wynagrodzenia podstawowego) do uczęszczania na, nierzadko niezwiązane z ich pracą i niepotrzebne kursy doszkalające, które, co więcej, należy regularnie powtarzać. Mam wrażenie, że punktowy system doskonalenia zawodowego stał się obecnie przede wszystkim narzędziem służącym przelewaniu pieniędzy z funduszy europejskich na konta agencji kształcenia zawodowego, z którego nauczyciele nie mają żadnego pożytku.

Jeśli chodzi o wspólne cele, wszystkim nam zależy na poprawie warunków pracy i podniesieniu wynagrodzeń. Ze względu na fakt, że na wszystkich szczeblach edukacji pracujemy z tym samym „surowcem”. Każdy przechodzi obowiązkową edukację w przedszkolu, w podstawowej i średniej szkole, ewentualnie kontynuuje naukę na uniwersytecie. Zależy nam na dobrych warunkach pracy naszych kolegów i koleżanek, ponieważ wpływają one na wykształcenie człowieka, którego później będziemy edukować my. Jeśli szkoły podstawowe będą lepiej wyposażone, a lepiej zmotywowani nauczyciele będą mieć wyższe pensje to będzie to korzystne też dla pracowników szkół średnich, których kandydaci będą lepiej przygotowani. Ta sama sytuacja ma miejsce w przypadku szkół średnich i wyższych.

Dlaczego Związek Zawodowy Pracowników Szkolnictwa i Edukacji oraz Konfederacja Związków Zawodowych Republiki Słowacji nie poparły Waszego strajku?

Związek Zawodowy Pracowników Szkolnictwa i Edukacji (OZ PŠaV) jest klasyczną organizacją związkową, która kładzie nacisk na tzw. społeczny dialog. Jego celem jest wywalczenie choćby drobnych kompromisów, za które później muszą być w stanie zagwarantować względny spokój, czyli zapewnić płynne funkcjonowanie szkół. Jest to zatem rodzaj „lejka”, który reprezentuje nauczycieli i nauczycielki (np. w sytuacjach negocjacji zawarcia układu zbiorowego pracy) ale też wycisza ich niezadowolenie, kiedy jest to potrzebne. Związkowi nie podoba się Stowarzyszenie Nauczycieli Słowackich przede wszystkim dlatego, że nie przykłada ono większej wagi do tego, czy układ zbiorowy został podpisany i do tego, że nie „powinno” się w takiej sytuacji strajkować. Fakt, że nie popierają obecnego strajku (ani nie wsparli go również w styczniu i lutym tego roku) uzasadniają tym, że w przeszłości doszło do porozumienia pomiędzy stronami sporu. Ale kryje się też za tym głębsza niechęć wynikająca z tego, że oficjalny związek postrzega nasze stowarzyszenie jako konkurencję, trudną do kontrolowania organizację, która zagraża zagwarantowanemu przez związek spokojowi społecznemu. A jeśli nie będą go mogli zapewnić, przestaną być dla rządu partnerem do negocjacji. A tego związkowcy nie chcą.

Co więcej, na Związek Zawodowy Pracowników Szkolnictwa i Edukacji naciska Konfederacja Związków Zawodowych, do której należy OZ PŠaV. Organizacje zrzeszone w Konfederacji negocjują między innymi zawieranie układów zbiorowych dla całego sektora publicznego, czy nie tylko nauczycieli, ale też lekarzy, urzędników, policjantów itd. Pozostałe organizacje związkowe sektora publicznego nie chcą dopuścić do tego, żeby wynagrodzenia nauczycieli były większe niż przedstawicieli tych zawodów, które one same reprezentują. OZ PŠaV, który na początku deklarował negocjacje podwyżki płac o 25 proc., musiał dostosować się do warunków Konfederacji Związków Zawodowych i obniżyć żądania do 10 proc. dala wszystkich pracowników sektora publicznego. Oczywiście, 10 proc. to górna granica, z którą startują do negocjacji, co oznacza, że realnie zadowoli ich wynik 4 proc.

Pracujesz jako wykładowca akademicki. Miałeś w związku ze strajkiem jakieś problemy na uniwersytecie?

Jestem zatrudniony na Uniwersytecie Komeńskiego w Bratysławie. Na naszym wydziale strajk solidarnościowy przebiegał względnie spokojnie, zarząd ustosunkował się do niego raczej przychylnie. Żadnych nieprzyjemności, przynajmniej do dziś, z tego powodu nie miałem. Ale znam inne przypadki, gdzie sytuacja była gorsza. Nawet na uniwersytetach dochodziło do prób wywierania nacisku, zastraszania itd., choć w mniejszym stopniu niż w szkołach podstawowych i średnich. W jednym z uniwersytetów we wschodniej Słowacji nasze koleżanki i koledzy musieli po kilku dniach przerwać solidarnościowy strajk, ze względu na przeszkody stawiane im przez zarząd akademii.

Rozmawiała Olga Stawińska

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Jaka jest definicja państwa policyjnego? Państwo, w którym policjant zarabia więcej niż nauczyciel.
    To pamiętam jeszcze ze szkoły powszechnej

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Para-demokracja

Co się dzieje, gdy zasady demokracji stają się swoją własną karykaturą? Nic się nie dzieje…