Joe Biden, bo o nim mowa, to już nie tylko odrażający dziadyga zaciągający się zapachem włosów młodszych kobiet i podgryzający rękę swojej żony w trakcie kampanijnych wieców. To także skrajnie nieuczciwy pracodawca.
Raport w tej sprawie przygotowali dziennikarze umiarkowanie konserwatywnego portalu The Washington Free Beacon wspieranego finansowo przez republikańskiego grandziarza-spekulanta Paula Elliota Signera.
Obserwacje i zestawienia sporządzone przez ekipę WFB wydają się bardzo ciekawe, zwłaszcza w obliczu liberalnych mantr amerykańskich Demokratów o równości kobiet i mężczyzn. Wygląda na to, że deklarowane przez nich przywiązanie do feministycznych wartości to nic innego, jak frazes obliczony na utrzymanie rządu dusz w łonie zamożnych mieszczan i mieszczanek. Dowodzi tego m. in. ostatnie 35 lat senackiej kariery Joe Bidena, obecnie faworyta liberalnego establishmentu w prawyborach prezydenckich.
Jako prominentny polityk Partii Demokratycznej i Senator Biden potrzebował pracowników do obsługi swojej politycznej działalności. W jego sztabie pracowało wiele kobiet. Okazuje się, że to właśnie one były poddane szczególnemu wyzyskowi. Pracownicom bowiem Biden płacił mniej niż 50 proc. stawki, którą stanowiło wynagrodzenie mężczyzn zatrudnianych na tych samych stanowiskach, o takim samym lub zupełnie pokrewnym obciążeniu obowiązkami.
Według danych, które opublikował The Washington Free Beacon gdy Biden zaczynał karierę jako senator w 1973 r. płacił pracownicom tylko 57 proc. „męskiej” stawki. Najgorsze nadeszło jednak później – w latach 80. Wówczas kobiety otrzymywały jedynie 43 proc. pensji mężczyzn, którzy świadczyli taką samą pracę. Sytuacja uległa nieznacznej poprawie po roku 1984, przez chwilę udało się nawet zbliżyć do progu 50 proc. różnicy pomiędzy wynagrodzeniami kobiet i mężczyzn. I tak przez następne niemal 20 lat.
W 2002 r. bowiem polityka płacowa Joe Bidena uległa jakimś tajemniczym przewartościowaniom. Nie jest jasne jaka mogła być ich przyczyna. Być może jakaś przytomna osoba prowadziła wówczas jego dział kadr. Tak czy inaczej na początku wieku wieku Bidena osiągnęła niemal osiągnęła równość płac. Kobiety u Bidena zarabiały 17 lat temu dwa procent mniej od mężczyzn. To jednak był rok wyjątkowy. Później sytuacja zaczęła się znów psuć. Zupełny odwrót od tego trendu nastąpił w 2008 r., czyli dziewięć lat temu. Wtedy płace kobiet zatrudnionych u Bidena spadły do poziomu 66 proc. tego co zarabiają mężczyźni.
Warto w tym kontekście dodać, że Biden nie raz oświadczał publiczne w trakcie prowadzonej przez swój sztab kampanii, że zwalczanie ekonomicznej dyskryminacji kobiet to jeden z jego priorytetów. Wielokrotnie mówił o tym, że 2019 r. to czas, którym kwestie te już dawno powinny zostać uregulowane. Również na portalu społecznościowym Twitter często przywołuje zagadnienia równego traktowania kobiet i mężczyzn jako niezwykle ważne. Ostatnio apelował nawet o wyrównanie wynagrodzeń kobiet i mężczyzn w piłce nożnej.
Good luck to the @USWNT as they take on Chile!
As we cheer them on in the World Cup, we must support their fight off the field for equal pay. In 2019, it’s past time we close the pay gap and ensure women get paid as much as men. #OneNationOneTeam https://t.co/bJQZm2aQMv
— Joe Biden (@JoeBiden) June 16, 2019
Jednocześnie jego polityka płacowa okazała się być nawet poniżej dyskryminacyjnej średniej obliczonej przez National Committee on Pay Equity, która wynosi 11 proc. O tyle, średnio statystycznie biorąc, kobiety zarabiają w USA mniej niż mężczyźni zatrudnieni na tych samych stanowiskach.
Warto w tym kontekście przypomnieć, że Biden ma na koncie także obleśne zachowania pozapłacowe wobec różnych kobiet. W kwietniu br. amerykański lifestyle’owy magazyn internetowy The Cut opublikował artykuł Amandy Arnold, która opisywała m. in. historię siedmiu kobiet, które Biden molestował. Miesiąc wcześniej zaś Lucy Flores, wiodąca polityczka Partii Demokratycznej w stanie Indiana opisała na łamach tego samego publikatora swoje okropne doświadczenia jakie sprowadził na nią Biden w okresie, gdy był wiceprezydentem w administracji Baracka Obamy.
Flores ujawniła m. in., że Joe Biden zanurzał głowę w jej włosach i demonstracyjnie zaciągał się ich zapachem, a potem lizał ją po szyi i górnej części pleców.
Po tym wyznaniu internauci zaczęli uważniej przyglądać się jego publicznym performance’om pod tym względem i okazało się, że tylko z dostępnych w sieci fragmentów jego telewizyjnych wystąpień udało się skleić miejscami doprawdy obleśny klip, na którym udokumentowano w jednym miejscu część „dorobku” Joe Bidena, którego nazwano „The Sniffer” (ang. wąchacz).
I na koniec – ciekawostka. Wpisanie w wyszukiwarce portalu YouTube (własność Google) frazy „Joe Biden sniffing hair” nie powoduje odnalezienia powyższego nagrania. Dopiero wyszukiwanie dla tego sformułowania w wyszukiwarce DuckDuckGO pozwala dotrzeć do tego klipu.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…