Jakub Szafrański był jednym z uczestników wydarzenia upamiętniającego śmierć aktywistki LGBT Milo Mazurkiewicz. Został zaatakowany przez agresywnego mężczyznę. Zdołał się obronić i oddać napastnika w ręce policji. Postawienie zbira przed obliczem sprawiedliwości okazało się niezwykle trudne.
Szafrański, fotoreporter Krytyki Politycznej robił zdjęcia na moście Łazienkowskim podczas uroczystości ku pamięci działaczki, która popełniła samobójstwo w maju br. Wydarzenie przyciągnęło uwagę kilku mężczyzn, którzy najpierw próbowali wyrwać tęczową flagę, a następnie rzucili się z pięściami na uczestników.
– Robiłem tam zdjęcia, przez co napastnik rzucił się z pięściami również na mnie – wspomina Szafrański
Fotoreporter unieszkodliwił agresora, po czym przytrzymywał go przez pół godziny, aż do przyjazdu policji. Dlaczego zaatakowani obywatele musieli tak długo czekać na przyjazd „stróżów prawa”? Policja tłumaczy, że nie mogła zlokalizować zdarzenia, co brzmi komicznie, zważywszy na fakt, że miało ono miejsce na moście.
Funkcjonariusze nie przejęli się szczególnie tym, co się stało.
– Mimo, że byłem do tego zniechęcany przez funkcjonariuszy, zdecydowałem się pojechać (autobusem) na komisariat i złożyć zawiadomienie – mówi Szafrański.
Na posterunku zaatakowany dziennikarz z obrażeniami na twarzy nie mógł liczyć na wsparcie.
– Po tym, gdy kolejni policjanci na Wilczej patrząc mi w oczy zadawali pytanie, czy coś mi się stało w wyniku ataku, zdecydowałem zrobić sobie zdjęcie, żeby przypadkiem mi samemu nie zaczęło się wydawać, że wyglądam tak na co dzień – przyznaje.
To jednak nie koniec kompromitacji polskiego państwa. Sąd zdecydował, że Szafrański może pozwać agresora tylko w trybie oskarżenia prywatnego. A taki pozew kosztuje 300 zł. Powód musi ponadto dostarczyć dane personalne pozwanego oraz opisać datę i miejsce zdarzenia.
Jakub nie kryje zażenowania.
– Oznacza to, że na ulicach Warszawy, w biały, powszedni dzień, możesz zostać brutalnie zaatakowany, złapać przestępcę, trzymać go przez pół godziny, przekazać w ręce policjantów, którzy spisują na miejscu świadectwa sześciu napadniętych przez niego osób, ale to nie wystarczy, bo musisz jeszcze dowiedzieć się jak się ten typ nazywa i dostarczyć dowody potrzebne do jego skazania oraz opłacić sobie proces – napisał na Facebooku.
Bandyta stanie przed sądem, jeśli poszkodowany wpłaci 300 zł. Szafrański ma na to 7 dni.
– Zrobię to wszystko, ale pod warunkiem, że dostanę po tym gwiazdę szeryfa Warszawy.
Jakub Szafrański wskazuje na znaczącą bierność organów publicznych w sytuacji, gdy reakcja powinna być stanowcza i natychmiastowa. – Całe to wydarzenie było zarówno agresją homofobiczną, przestępstwem z nienawiści (według standardów międzynarodowych a nie Polskich oczywiście) jak i atakiem na dziennikarza podczas pracy, co podkreślałem w zeznaniach.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Obrażenia do 7 dni -》 oskarzenie prywatne. Zawsze tak było.
Kacze państwo