W krótkim przemówieniu do narodu transmitowanym z Pałacu Elizejskiego prezydent ogłosił, że nie weźmie udziału w wyborach prezydenckich, które odbędą się na przełomie kwietnia i maja przyszłego roku.
Mimo katastrofalnych sondaży i niemal powszechnej krytyki jego rządów, również w łonie jego własnej Partii Socjalistycznej (PS), jeszcze tydzień temu dawał do zrozumienia, że będzie ubiegał się o ponowny wybór, jak wszyscy dotychczasowi prezydenci V Republiki kończący pierwszą kadencję.
Jego ostateczna, trzeźwa decyzja jest konsekwencją silnego oporu jego najbliższego otoczenia politycznego, w tym „najwierniejszego z wiernych”, premiera Manuela Vallsa, który ujawnił swe własne prezydenckie ambicje. Udział w prawyborach „socjalistów” aktualnego prezydenta i premiera doprowadziłby do bezprecedensowego kryzysu instytucjonalnego i kompletnej implozji PS.
Hollande został prezydentem obiecując lewicową politykę gospodarczą, zwróconą przede wszystkim przeciw rosnącemu bezrobociu i międzynarodowej finansjerze. Po pięciu latach jego rządów liczba bezrobotnych wzrosła ogółem o ponad 1,2 miliona, w tym o 600 tys. tzw. kategorii A (szukających pracy bez względu na rodzaj umowy). W tym roku, mimo sprzeciwu części deputowanych z jego własnej większości i mimo protestów społecznych, wprowadził w życie ustawę ograniczającą prawa pracownicze – bez zgody parlamentu. Jego polityka zagraniczna była kontynuacją polityki jego prawicowego poprzednika Nicolasa Sarkozy’ego, silnie proamerykańska.
W prawyborach PS, które odbędą się w styczniu, zderzą się dwaj główni konkurenci – Manuel Valls – premier, „socjalista” identyfikowany z centroprawicą i Arnaud Montebourg, reprezentujący lewe skrzydło partii. W tej chwili jedynym liczącym się kandydatem lewicy na prezydenta Francji jest Jean-Luc Mélenchon z Partii Lewicy, krytyk PS.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
no i teraz wzorem wszystkich prezydentów (Francji, USA), będzie się mógł skupić na gonieniu za panienkami albo stażystkami. Ładnie chłopcy z CIA podprowadzili faceta (bo chyba przecież pamiętacie, że Dominik Strauss Khan (wtedy szef IMF ale niezbyt pokorny jak kiedyś Joseph Stiglitz w WB) miał został kandydatem socjalistów na prezydenta Francji, i po drodze (w NewYorku) zadarzyła mu się przygoda z uciekinierką z Afryki („uciekinierzy” to bardzo przydatna instytucja dla każdej „służby”), no i miał przechlapane. Holland wygrał z Solange (swoją ex-żoną ale za to KOBIETĄ Z 'cojoness), został preziem Francji i dał „d…..y’ na całego. PALCE LIZAĆ.
PS. Co do DSK: potem się zupa wylała, że facio razem z innymi kolesiami lubił rozrywkowe życie – ale SEX BYŁ PŁATNY, PANIENKI SIĘ NIE SKARŻYŁY, czyli feministki powinny być happy. Piszę tak, bo kolesie typu BH Levy, „Red Danny” Cohn-Bendit, (a lokalnie Michnik o czy mówił ś.p. Krzysztof Kozłowski, wice Kiszczaka u Mazowieckieg) etc, etc też lubili i lubią rozrywkowe życie ale czy płacili-płacą? Nie wiem. Jak znam życie „idą na intelekt” bo kasy szkoda.