Dziś pierwszy raz od początku ruchu „żółtych kamizelek”, tj. od połowy listopada zeszłego roku, paryska manifestacja dotarła do dzielnicy La Défense, siedziby koncernów międzynarodowych, symbolu drapieżnego kapitalizmu. Choć większość demonstracji „aktu XXI” protestów odbyła się spokojnie, w Paryżu i kilku innych miastach policja atakowała pochody, co doprowadziło do nowych starć.

twitter

Mimo licznych aresztowań, krwawych represji i zakazów, „żółte kamizelki” manifestowały w całym kraju przeciw rządom Emmanuela Macrona, którego uważają za neoliberała-ekstremistę na usługach oligarchii. W Paryżu, gdzie doszło do dwóch manifestacji, jedna z nich dotarła do dzielnicy wieżowców La Défense, by zgodnie z postulatami sprawiedliwości fiskalnej zaprotestować przeciw „optymalizacjom podatkowym”, tj. okradaniu skarbu państwa przez wielkie koncerny. Gdyby tylko jeden z nich – naftowy Total – płacił podatki jak należy, nie byłoby żadnego deficytu ubezpieczeń społecznych.

Do ataków policji na pochody doszło, oprócz Paryża, m.in. w Lille, Rouen, Montpellier i kilku innych miejscowościach, lecz postulaty „żółtych kamizelek” – demokratyzacji kraju (RIC) i sprawiedliwości społecznej – są ciągle popierane przez ok. 60 proc. Francuzów. W styczniu rząd zamiast na nie odpowiedzieć postanowił zyskać na czasie – urządził ciągle przedłużaną „debatę narodową”, która jest uważana za sukces przez sześć proc. mieszkańców Francji. W istocie polegała ona na kampanii przed wyborami europejskimi partii prezydenta Macrona (LREM). Władze miały nadzieję, że w tym czasie zmęczenie i represje zakończą bezprecedensowy ruch społeczny. Pomyliły się.

„Debata narodowa” ma się oficjalnie skończyć za kilka dni, ale ruch „żółtych kamizelek” rośnie, zamiast zniknąć. Rząd i Emmanuel Macron niemal od początku protestów obwiniali Rosję o „sianie niepokojów” poprzez umieszczanie fake newsów i wezwań do manifestacji na Facebooku. Po trzech miesiącach wewnętrznego śledztwa Facebooka prowadzonego w Stanach Zjednoczonych i Francji, portal ogłosił przedwczoraj jego wyniki: nie znaleziono „żadnej” ingerencji rosyjskiej w protesty „żółtych kamizelek”. Fake newsem były więc twierdzenia prezydenta Macrona.

paypal

 

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ławrow: Zachód pod przywództwem USA jest bliski wywołania wojny nuklearnej

Trzy zachodnie potęgi nuklearne są głównymi sponsorami władz w Kijowie i głównymi organiza…