Pewnie pamiętacie jak ponad dwadzieścia lat temu biskupi wypowiedzieli wojnę Harremu Potterowi. Katecheci z przejęciem ostrzegali młodzież przed „trudnym do rozpoznania szatanem, niebezpiecznej magii i okultyzmem”. Gównarzeria pękała ze śmiechu, ciskała w katabasów papierkami, z jeszcze większą rozkoszą oddając się fascynacji małym czarnoksiężnikiem. Przekaz szedł też na drugą mańkę – za pomocą katolickich programów w telewizji i radiu księża apelowali do rodziców, a przede wszystkim dziadków, by chronili swe pociechy przed „praktykami demonicznymi”.
Będąc gówniarzem do kościoła było mi daleko, jego przekaz wywoływał we mnie raczej politowanie, ale przez dłuższy czas nosiłem w sobie przekonanie, że ta cała żarliwość wychowawcza księży wynika jednak z jakiejś tam troski o polską młodzież. Bo ostrzegali też przed sektami, ćpaniem na koncertach, żłopaniem piwska i jaraniem ćmików. Trochę jak rodzice, tylko bardziej odklejeni. Z czasem jednak doszło do mnie, że kler idzie na wojnę ze wszystkim, czym młodzież się jara – Woodstockiem, innymi festiwalami, anarchizmem.
Polski Kościół nie lubi konkurencji. Zwalcza wszystkie przejawy wspólnotowości, które wymykają się wpływom jego ideologii. Hierarchów polskiego kościoła nie interesuje wizja społeczeństwa, w którym panuje wielogłos idei. Biskupi zdają sobie sprawę, że ich wspólnota nie jest niczym wyjątkowym i niezastępowalnym, a jej dominacja wynika z umiejętnego wykorzystania czynników historycznych, współpracy z kolejnymi reżimami – feudalizmem, postfeudalizmem, komuną i antykomuną, co dało przewagę finansową i propagandową.
Akceptacja istnienia innych niż katolickie fundamentów etycznych czy modeli organizacji życia rodzinnego wzbudza w polskim duchowieństwie przerażenie. Stąd ofensywa przeciwko nauce o płci, wykreowanie potwora „ideologii dżender”, który z czasem ewoluował w „ideologię LGBT”, jako bardziej czytelnego wroga.
Najśmieszniejszym ze wszystkim lęków polskiego kościoła jest jednak Haloween. W ostatnich latach biskupi przechodzą samych siebie w wygłaszaniu ataków na zaadaptowaną z zachodu tradycję wesołego świętowania wigilii wszystkich świętych. Cała ta komiczna zaciekłość potwierdza, że kościół boi się tego sprawia ludziom radość. Szczególnie, że jego oferta na te dni nie jest ani radosna, ani też szczególnie pociągająca dla młodzieży.
Jest w tym jednak coś więcej niż obawa przed konkurencyjnym lajf stajlem. Warto wczytać się w słowa na łamach katolickiego tygodnika „Niedziela” , który ostrzega, że „problem polega na tym, że cała symbolika i atmosfera Halloween otwiera człowieka na rzeczywistość, o której gdyby człowiek wiedział, uciekałby, gdzie pieprz rośnie”
Okazuje się, że Kościół odpiera atak rywala również na polu metafizycznym. „Tańce czarownic z diabłami i skrzatami przy ognisku (za te postaci przebierają się dzieci) mają za zadanie skontaktować człowieka z duchami” – czytamy w Niedzieli. A jest to „grzech śmiertelny przeciw Panu Bogu, który jest jedynym Panem Czasów. Nie wolno próbować wcielać się w Jego rolę i próbować odkrywać przyszłość, którą zaplanował. Otwieranie się zaś na duchy to zabawa z diabłem w chowanego, ale na takich zasadach, że jedynie człowiek szuka, a diabeł pozwala się znaleźć”.
Ciekawe, prawda? Ale również wskazujące na to kto jest adresatem tego przekazu. Kościół wie, że za pomocą ataków na Halloween nie przygarnie przecież pod swoje skrzydła nowych owieczek. Zresztą, czy opowieść o tym, że malując buzie swojej córeczce na wzór Jokera, wpychasz ją w ramiona Belzebuba, nie przypomina Wam innej narracji? Podstęp, za którym kryje się niebezpieczeństwo, szatan robiący zasłonę dymną w polskich szkołach – atak na nasze dzieci pod fałszywą flagą – oddawanie ich pedofilom pod sztandarem lekcji edukacji seksualnej. Cała ta kościelna ofensywa jest więc obliczona na minimalizację strat po swojej stronie, podkręcenie czujności tych bardziej sfanatyzowanych wiernych. To podrygi potęgi, która zdaje sobie sprawę, że nadchodzi jej zmierzch.
Assange o zagrożeniu wolności słowa
Twórca WikiLeaks Julian Assange po kilkunastu latach spędzonych w odosobnieniu i szczęśliw…
Nie mam nic wspólnego z Kościołem, natomiast Halloween mi się nie podoba, z uwagi na to, że jest to kolejny element amerykańskiej supremacji kulturowej rozprzestrzenianej na cały świat. Dlaczego wszyscy mamy bezmyślnie przejmować amerykańskie zwyczaje i świętować amerykańskie święta?
Dziwi mnie, że nikt (także na lewicy) nie krytykuje Halloween z tego punktu widzenia.
No paczajta państfo! Piotruś-Pan już dzieckiem będąc łeb urwał hydrze…
A może uczciwiej byłoby napisać że i rodzice, i dziadkowie nie byli gorliwymi katolikami? I dlatego tylko Piotruś nie dostał za brak uczestnictwa w niedzielnym nabożeństwie pasem przez zadek, a raczej na lody…
Bo gdyby rodzice byli ortodoksami – Piotruś-Pan nie trułby głupot na Strajku a z Terlikowskim o palmę pierwszeństwa by walczył.
Ale tak przyjemniej jest się przedstawiać, a jak poczucie wyższości dobrze się wówczas czuje…
będąc gówniarzem do kościoła miałem daleko… byłoby poprawniej ;)
albo, żeby zachować myśl: w dzieciństwie do kościoła było mi daleko…
Śmieszy mnie to, że Kościół krytykuje Halloween czyli anglosaską wersję Dziadów i nazywa to wszystko pogaństwem a prawie 90% rzeczy w katolicyźmie jest zaporzyczona z pogaństwa, polecam poczytać na ten temat.