Jesienią odbędą się w Polsce wybory samorządowe, które staną się testem widoczności polskiej lewicy. Tak, widoczności – bo trudno racjonalnie oczekiwać wymiernych sukcesów poza pojedynczymi przypadkami zaistnienia w samorządach. Jeśli takowe wystąpią, zostaną rozdmuchane do rangi epokowego sukcesu. Nie będzie w tym jednak nic gorszącego: za każdy przypadek skuteczności politycznej będą należeć się lewicy brawa – będzie to w końcu krzepiąca odmiana na tle smutnej codzienności. Obecnie bowiem lewica targana jest ciągle zwyczajowymi, wręcz już rytualnymi, rozterkami: iść razem czy osobno? A dokładnie: czy iść z SLD? Czy wypada? Razem, Zieloni i Inicjatywa Polska wystawiły w końcu Jana Śpiewaka jako wspólnego kandydata na urząd prezydenta Warszawy, ale po długim wahaniu – bo liberałowie oczerniają go jako „kukizowca”? Niestety utknięcie w takich debatach świadczy o politycznym rozmyciu całej lewicy i skoncentrowaniu się na marketingu wizerunkowym, który niestety zamyka ją w matni poprawnościowego mainstreamu.
Ideowo na tym tle wypada Piotr Ikonowicz. Na weterana lewicy zawsze można pod tym względem liczyć. Nigdy nie brakowało mu wyrazistości i odwagi. W rozmowie z Maciejem Wiśniowskim deklaruje się jako socjalista we właściwym tego słowa znaczeniu, czyli przeciwnik kapitalizmu. Niestety, nie czarujmy się – właśnie dlatego tym razem również pozostanie na marginesie walki politycznej. Jest to rzecz jasna kwestia niemożliwości przebicia się w głównym nurcie, który ma wszelkie powody, by Ikonowicza traktować wrogo. Dlatego Piotr podejmuje bitwę o Warszawę jako straceniec-romantyk, a kampanię potraktuje głównie jako sposób na dotarcie do ludzi ze swoją misją. Mówi: „Przegrani są wszyscy ci, którzy nie podejmują walki z systemem”.
To słowa ważne i prawdziwe. Lewica – zarówno polska, jak i europejska, która tylko pozornie trzyma się lepiej niż jej nadwiślańskie wydanie – znajduje się dziś w stanie opłakanym i trwa wyłącznie siłą bezwładu, ponieważ od lat stara się udawać, że to nie kapitalizm jest głównym problemem. Ikonowiczowi nigdy nie sprawiało kłopotu mówienie tego wprost. Można całkiem rozsądnie uznać, że jest to jeden z głównych powodów, dla którego szef RSS skazany jest na los „etatowego przegranego”, jak punktuje go Wiśniowski. Jednocześnie fakty są takie, że dopiero z biegiem lat Ikonowicz pogodził się z tą etykietką. Był przecież czas, gdy działalności politycznej nie traktował jako sztuki dla sztuki i honorowej misji samobójczej. W brzmieniu jego wiecowych haseł dało się kiedyś wyczuć rzeczywistą wiarę w możliwość sięgnięcia po władzę. Zadziwiające jest, że przez te wszystkie lata u Ikonowicza nie zmieniło się jedno: stosuje dokładnie tę samą metodę, mimo że jej błędny charakter stał się dostrzegalny jak na dłoni dla kilku już pokoleń działaczy radykalnej lewicy. Lgnęli do niego jak do mesjasza i zawsze odchodzili zawiedzeni. Co zatem poszło nie tak?
Ikonowicz deklaruje: „Buduję partię ludzi pracy”. Buduje ją niemal od zawsze. Kilka lat temu przybrała ona postać Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. Ma to być organizacja działająca oddolnie, zrzeszająca ludzi prostych zawodów, ubogich, bezrobotnych, lokatorów pokrzywdzonych przez reprywatyzację. Sam Ikonowicz wielokrotnie podkreślał, że jej siłą ma być klasowy autentyzm: jest jedyną partią, która faktycznie reprezentuje interesy proletariatu i grup wykluczonych. Odmiennie niż w przypadku dominujących ugrupowań, predysponuje ją do tego właśnie sam jej skład klasowy i baza społeczna. To słuszna koncepcja – tak w końcu powstawały partie socjalistyczne, które na początku XX wieku zaczęły w krajach europejskich ocierać się o władzę. Poza tym badania socjologiczne i sondaże opinii nieustannie pokazują, że Polacy nie uznają żadnej z obecnych w Sejmie partii za adekwatnie reprezentującą ich interesy. Wyakcentowanie klasowego charakteru organizacji może dać w tych warunkach oczekiwane rezultaty – stąd przecież wziął się niegdysiejszy sukces Samoobrony. W przypadku Leppera było to co prawda oszustwo, ponieważ faktycznie stworzył on partię „kułacką”, jednak RSS wypada w tej mierze bardziej wiarygodnie.Teoretycznie powinien więc to być polityczny „samograj” z reprezentacją parlamentarną obecną w Sejmie od co najmniej ostatnich wyborów w 2015 r.
Mijają jednak lata, a partia Ikonowicza sytuuje się na kompletnym marginesie i jeżeli pozostanie w obecnym kształcie, perspektywy rysują się przed nią coraz marniej. Jest tak, mimo że Piotr poświęca na działalność cały swój czas i jest stale obecny wśród ludzi stanowiących bazę społeczną jego partii. Można oczywiście założyć, że powodem jest hegemonia PiS na scenie politycznej, która z powodu swej socjalnej retoryki i powodzenia programu 500+ pełni w polskich warunkach rolę quasi-socjaldemokracji. Nie tłumaczy to jednak, dlaczego RSS początkowo się rozrastał, prezentując się jednocześnie nieporównanie bardziej radykalnie niż socjal-prawica Kaczyńskiego, a po 2015 r. jego struktury zaczęły się kurczyć. Obecnie oprócz warszawskiego RSS działa praktycznie tylko gdański. Jest tak z jednego kluczowego powodu: lider utracił zaufanie wielu ideowych działeczek i działaczy socjalistycznych motywowanych ideologicznie, którzy skupili się wokół niego po powołaniu do życia RSS.
Tylko pozornie chodzi o incydent wyborczy podczas kampanii w 2015 r. kiedy Ikonowicz deklarował współpracę z ze Sławomirem Izdebskiem, politykiem o obrzydliwie nacjonalistycznych ciągotach. Owszem, wielu aktywistów, dla których lewicowość z konieczności oznacza bezwarunkowe odrzucenie nacjonalizmu, poczuło się wtedy zdradzonych i odeszło. W istocie jednak ta kropla przelała czarę goryczy, która zbierała się od dawna. Ikonowicz bowiem, panując nad partią żelazną ręką – co już przeczyło deklarowanej zasadzie demokracji i oddolności – obrał jednocześnie całkowicie błędną taktykę całkowitej koncentracji na wyborach. Tak samo było w okresie Nowej Lewicy.
Jeżeli zgodzimy się, że RSS jest ciałem obcym w mainstreamie, to jasne staje się również to, że skuteczna budowa takiej oddolnej alternatywy możliwa jest tylko z pominięciem cyklu wyborczego. Nie ma też co liczyć na to, że start w wyborach będzie sposobem na „dotarcie do ludzi”. Nie będzie, kolejne próby tego dowiodły. Każda kampania wyborcza oznacza dla RSS zawieszenie całej regularnej działalności i podporządkowanie jej priorytetowi, jakim nagle się staje promocja osoby Piotr Ikonowicza w mediach. Dodajmy do tego antagonizowanie własnych kadr, żeby przyklepać sprawę wspólnych list z jakimś cynikiem – wbrew ideowemu i antysystemowemu charakterowi partii. Rezultat może być tylko jeden: przeciwskuteczność.
Kontakt ze zwykłymi ludźmi, ideowi działacze i oddanie sprawie przemiany społecznej jest wszystkim, czym dysponuje RSS. Gdy organizacja znajduje się w niekończącej się fazie embrionalnej, każda próba odnalezienia się w mainstreamie ad hoc i działanie jego metodą – a tym właśnie są wybory – będzie oznaczała zaburzenie procesu, który musi zachodzić płynnie i stabilnie przez lata, by po długim okresie móc dać rezultat. Dopiero gdy partia okrzepnie i kadry się rozrosną, start w wyborach ma jakikolwiek sens. W przeciwnym razie oznacza to roztrwonienie skromnych aktywów posiadanych w punkcie wyjścia. Tak było kilka lat temu, tak też będzie i tym razem.
Jeżeli na pytanie, jak będzie wyglądała jego kampania wyborcza, Piotr odpowiada, że „pojedzie do pani, która chce wrócić do swojego spalonego mieszkania” to jest to niepoważne potraktowanie albo kampanii, albo tej pani. Taki pomysł może przekonać kogoś, kto jest na lewicy od pół roku, a nie doświadczonych aktywistów, których RSS potrzebuje, by się rozwijać, bo zawsze stanowią oni krwiobieg organizacji. Samą ideą partii się nie zbuduje. To przejaw bezradności i rezygnacja z jakiejkolwiek koncepcji taktycznej. A wieczna improwizacja nie jest wyłącznie „metodą” Ikonowicza – to los całej lewicy. To bardzo istotny symptom. Należy go wreszcie w pełni naświetlić i zacząć o nim mówić. Bo skoro organizacje lewicowe nie mają żadnego pomysłu, jak zyskać jakąkolwiek siłę polityczną, to po co w ogóle istnieją? Celem replikacji własnego etosu? Sorry, to mało.
Ikonowiczowi i RSS wybory na dobrą sprawę tylko przeszkadzają, stanowią szkodliwą obsesję. Paradoksalnie, gdyby za każdym razem, kiedy idą wybory, Piotr tak się na nich nie koncentrował, to już dawno ponownie zawitałby do Sejmu i zagroziłby PoPiSowi: po prostu stworzyłby ten wymarzony ruch zamiast nieustannie podcinać jego korzenie. Myślenie długoterminowe zwyciężyłoby nad określaniem się od wyborów parlamentarnych do samorządowych. Chodzenie na skróty, przeskakiwanie etapów – to nie działa.
Kluczowe jest to, czego w RSS teraz najbardziej brakuje, czyli kadry. Zadziałać może tylko organizacja kadrowa, która rozpocznie długi marsz, nastawiając się początkowo nie tylko na „ludzi pracy” (chociaż ciągła aktywność wśród nich jest konieczna), lecz i na możliwość przyciągania i kształcenia politycznego młodych radykałów o marksistowskich czy antykapitalistycznych zapatrywaniach, chcących angażować się społecznie, wykształconych, pochodzących z inteligencji, czy nawet z szeroko rozumianej „klasy średniej”. Oni stworzą zaplecze ideologiczne, teoretyczne, organizacyjne, programowe i medialne, które pozwolą partii rozwijać się przez jakieś 7 – 10 lat, by mogła ona następnie osiągać cele polityczne z prawdziwego zdarzenia. Ten „awangardyzm” nie wynika bynajmniej z niedoceniania klasy robotniczej, nie chodzi też o „wnoszenie świadomości klasowej z zewnątrz”.
Zwykli ludzie są zbyt zaaferowani życiem niepolitycznym, by w tworzeniu sprawnej organizacji – nawet takiej, z którą się utożsamiają – mogli polegać tylko na sobie. Dlatego dzisiaj pojedyncze sukcesy aktywności związkowej i lokatorskiej nie przekładają się na trwałe zaangażowanie „zwykłych ludzi”, którzy uzyskali realną pomoc od socjalistów, w ruch, jaki marzy się Ikonowiczowi. Potrzebują kadr, którym mogą zaufać i które wezmą na siebie dużą część pracy i ryzyka związanego z aktywnością polityczną. Oparcie takie muszą dać im socjaliści działający sprawnie i na skalę odpowiednio dużą, by zdolni byli wywiarać choćby minimalny wpływ polityczny. W przeciwnym razie ubożsi ludzie będą nieustannie woleli partie takie jak PiS – organizacje biznesu z socjalnym listkiem figowym.
Wiadomo już, że nie zadziałała jedyna przemyślana taktyka zastosowana po 2015 r. – ożywienie lewicy poprzez przesunięcie jej w prawo. Partia Razem właśnie się sypie, odchodzą działacze i działaczki, w tym osoby należące do „wierchuszki”. Nie jest też tajemnicą, że mimo oportunistycznej polityki, ugrzecznionego wizerunku i przeestetyzowania przekazu od początku były w tej partii elementy zarówno radykalne, nie wstydzące się słowa socjalizm, jak i autentycznie zaangażowane na rzecz ubogich. Rozczarowanie Partią Razem może doprowadzić do konsolidacji sił na lewo od nich. Piotr Ikonowicz i RSS mogą skorzystać na tej tendencji, by przeistoczyć swoją organizację w kuźnię kadr na przyszłość, a tylko tak mogą osiągnąć zamierzony cel, o ile faktycznie jest nim przemiana społeczna. Warunkiem tego jest jednak prawdziwa demokratyzacja RSS, poświęcenie osobistych ambicji Piotra na rzecz budowy trwałych struktur i uwolnienie cyklu życia partii od wyborczej improwizacji.
BRICS jest sukcesem
Pamiętamy wszyscy znakomity film w reżyserii Juliusza Machulskiego „Szwadron” …
re Waldorfus . Bardzo podobają mi się Twoje słowa. Mam takie samo zdanie dotyczące lewicy.Jeśli lewica nie odetnie się całkowicie od tego dziadostwa i garba z komuny w postaci cwaniactwa,kolesiostwa,kumoterstwa i złodziejstwa to można już iść śmiało do PiSu (oni tam Socjalizm wskrzeszają po swojemu). W mieście Łodzi SLD idzie na poparcie kryminalistki Zdanowskiej (udowodnione poświadczenie nieprawdy przy kredycie bankowym) z PO i Nowoczesna i chłopskimi złodziejami z PSL. O to walczymy? By układ miał się dobrze,suto i bogato bo może kiedyś skapnie i nam? Liberałowie są samarytanami-kiedy? I po co? Pozdrawiam i na koniec -LEWICA TYLKO OD ZERA Z NOWYMI LUDŻMI!
mam wielki szacunek dla piotra ikonowicza.
Waldorfus – Bosz ale bełkot „macie służyć przede wszystkim Polakom; tu jest ich dom; w Polsce”. A ja myślałem, że socjalizm jest dla wszystkich…
Teorie spisku jak męczennicy: komunizm jest dla wszystkich
To ze swoim bełkotem, nie musisz na siłę, od razu wychodzić przed szereg: odpis na dole. Chyba że chodzi Tobie, nie o interes Polaków, tylko Rządu Światowego albo loży, którym brakuje już pieniędzy na socjalne dla uprzywilejowanych starych, rdzennych mieszkańców europy, bo rozdają je dziś całemu światu.
RSS nie będzie rozwijać się przez 7 – 10 lat biorąc pod uwagę wiek Piotra Ikonowicza. Źródłem klęski kadrowej RSS jest szybkie wyrzucanie z partii osób, które choćby raz nie zgodziły się z Piotrem i Agatą Ikonowiczami.
„Ikonowicz bowiem, panując nad partią żelazną ręką (…)” – lol, skąd takie wnioski? RSS to jest partia, która nie ma żadnego planu, żadnej określonej taktyki i strategii, nic, oni cały czas improwizują, żyją z dnia na dzień. Pozawarszawskie komórki prawie nie utrzymują kontaktu z „centralą”, Ikonowicz nigdy na nic nie ma czasu a już na pewno nie ma czasu na zarządzanie partią, tam się wszystko dzieje „w samopas”, spontanicznie i adhoc.
„(…) oprócz warszawskiego RSS działa praktycznie tylko gdański” – Gdański RSS to kilkanaście osób z czego aktywne są tylko 3, jeżeli te 3 osoby zrezygnują / zachorują cokolwiek się z nimi stanie to Ikonowicz defacto pozostanie w swojej partii sam bo działalność pozostałych członków ogranicza się tylko do tego, że po prostu się do tej partii zapisali i nic więcej. Niestety tak jest „wielkość” lewicy w Polsce.
Zawsze postrzegałem Strajk jak piątą kolumnę lewicy socjalistycznej. Brak popularności partii socjalistycznych wśród robotników jest łatwy do wytłumaczenia – kapitalizm ma nieporównywalnie lepszą propagandę . Nie da się walczyć z kapitalizmem w internecie bo ten jest jego bastionem i to kapitalizm określa tutaj warunki. To samo dotyczy telewizji i prasy. Jak ktoś myśli że istnieją jakieś wolne media to jest tylko zwykłym cymbałem. Rolą takich „wolnych” portali jak Strajk jest proste zadanie, mają upewnić tych którzy chcieliby się włączyć do walki o sprawiedliwszy świat że lewica nie jest miejscem dla nich. Że lewica jest miejscem gdzie walczy się o „prawa” dla LGBTIHWCJ i o ochronę zwierząt futerkowych .
Piotr Ikonowicz nigdy nie był ani dobrym strategiem ani liderem. Stąd wielka ilość błędów które popełnia.
Ale Piotr Ikonowicz jest niezwykle utalentowanym bojownikiem i za to go bardzo szanuję. Mam nadzieję że kiedyś i on dojdzie do wniosku że słowo WALKA o prawa socjalne powinno wrócić do swojego pierwotnego znaczenia. Bo demonstracja na której kilkaset osób pomacha flagą i wypuści czerwone baloniki na nikim, nigdy nie zrobi żaddnego wrażenia. Lewica socjalistyczna powinna wrócić tam skąd wyszła – do podziemia. A puszka z farbą i butelka z benzyną powinny wrócić do arsenału prawdziwej lewicy.
Pieniądze które nie służą Polakom
Po za Piotrem Ikonowiczem, nie widzę żadnego lidera na lewicy. Jedyną jego wadą która odstrasza społeczeństwo od niego, jest Piotra Ikonowicza tradycyjne jak na światową lewicę poparcie dla najazdu muzułmanów na Europę.
Może Was Panowie rozczaruję tym co teraz napiszę, ale uważam że jeżeli nie rozstaniecie się z waszym poparciem dla byłego establishmentu – sędziów katów klasy robotniczej traktujących połajaniem matki poszkodowanych synów na rozprawach sądowych, sędziów katów prostych ludzi – tych prostych, z których i ta tzw lewica zrobiła niewolników dla siebie jeszcze za czasów sprzed 2005 r. – baronowie SLD, mafie węglowe, doktorkowie grabiący biednych ludzi z ostatnich groszy mających uratować im życie, brak dostępu do bezpłatnej pomocy prawnej, sędziowie adwokaci kapitalistycznych bandziorów – jeżeli nie wyzbędziecie się poparcia dla nich, nigdy nie osiągniecie żadnego sukcesu.
Pamiętajcie o jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy; tej rzeczy, co do której poprawność polityczna, nawet samego Piotra Ikonowicza nie pozwoli jemu mówić o niej otwarcie. A mianowicie, jest to poruszenie problemu konieczności powrotu socjalnego, który w kwocie 600 zł. miesięcznie, na samym początku transformacji – na początku lat dziewięćdziesiątych, elity działające w Polsce, za sprawą działalności samego Balcerowicza, zabrały właśnie klasie robotniczej. Bez tych 600 zł. umarło z głodu i zimna w Polsce już dość ludzi; zmarło nawet we własnych domach. Takie socjalne obowiązuje już od dawna we większości krajów zachodniej Europy i na całym cywilizowanym świecie w którym inicjatywę przejmują już inteligentne maszyny. W takim świecie nie ma już miejsca dla wszystkich, a wszyscy chcą, i mają prawo do życia.
Na koniec przypominam sobie, i drapię się w głowę, na temat tej poprawności politycznej Piotra Ikonowicza ws nachodźców muzułmańskich: ile w tym jest rozumu, a może ile wyrachowania fałszywym groszem, płynącym z czegoś co powinno nazywać się Globalistyczna Lewicowa Loża? Proszę niech się Pan Panie Piotrze za te słowa które przed chwilą napisałem, nie obrazi. Bardzo Pana szanuję za to co Pan dla ludzi robi. Naprawdę wierzę że to co Pan robi jest szczere. Tylko proszę o jedno: wyzbycie się stereotypowego oglądu na rzeczywistość, jakie narzuca Panu samo środowisko. Ja mówię o sobie że jest socjalistą, a nie lewicowcem. Podział lewica/prawica, służy tylko jednemu: wojnie.
I już na sam koniec: przypomniałem sobie jak w powyższym artykule Autor pisze o jakimś lewicowym nacjonaliście od którego wszyscy lewicowcy się odwrócili. Proszę skończcie wreszcie z ideologią która jest naiwna, a zajmijcie się pragmatyzmem: macie służyć przede wszystkim Polakom; tu jest ich dom; w Polsce.