Prawo i Sprawiedliwość działa wielopłaszczyznowo. Oprócz przewidywanych zmian w Kodeksie Karnym, które trzeba uznać za motywowane całkowicie ideologicznie (np. “zakaz propagowania ideologii komunistycznej”), są i zmiany w Kodeksie Postępowania Cywilnego, z którymi trudno dyskutować. To propozycje całkowicie zdroworozsądkowe. Wśród nich znalazło się rozszerzenie uprawnień policji przy interwencji w przypadku przemocy domowej.

Obecnie policja może zatrzymać sprawcę przemocy w rodzinie na 48 godzin na wyraźne życzenie osoby pokrzywdzonej, jeżeli zachowuje się on agresywnie, lub odwieźć na izbę wytrzeźwień, o ile jest pijany. To ma się zmienić: funkcjonariusze mają dostać możliwość nakazania sprawcy, by natychmiast opuścił mieszkanie i w ogóle się do niego nie zbliżał. Za złamanie zakazu mają grozić sankcje – na razie w nieokreślonej wysokości..

To ważne przede wszystkim ze względu na możliwość przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i zabezpieczeniu ich fundamentalnego prawa do nie bycia bitymi. Według różnych szacunków co roku 150-400 kobiet w Polsce ponosi śmierć w wyniku “nieporozumień rodzinnych” . Wspomniany postęp legislacyjny powinien jednocześnie dać do myślenia działaczkom ruchów kobiecych i organizacjom chroniącym prawa człowieka w Polsce, które coraz wyraźniej mają na pieńku z partią rządzącą. Zwłaszcza w sytuacji, gdy ta sama siła polityczna będzie najprawdopodobniej rządziła kolejne cztery lata.

Trudno na poważnie przyjąć tezę, że rolę decyzyjną w PiS w pełni sprawują fanatyczni ideolodzy, którzy mizoginię traktują jak religię i ich priorytetem jest upodlenie kobiet. Owszem, czynią ustępstwa na rzecz toksycznej kultury maczyzmu, przede wszystkim na polu symbolicznym, zwłaszcza kiedy mogą błysnąć w mediach przed milionami sfrustrowanych facetów. Źle, że konsekwencje tego ponoszą same kobiety. Wygląda jednak na to, że PiS ma zdolność rozumienia problemów społecznych odczuwalnych przez zwykłych ludzi w prozie ich życia, i jest skłonny wykonać przynajmniej krok na drodze do ich rozwiązania – ba! chociażby złagodzenia. Bardzo dobrze.

Ruchy równościowe nie mają się co spodziewać, że PiS nagle zrewiduje swoje stanowisko w kwestii praw reprodukcyjnych lub osób LGBT. To niemożliwe, ponieważ tematy te nabrzmiały ideologią i w obecnej sytuacji trudno oczekiwać, że tęczowy aktywizm wygra z władzą na gruncie symbolicznym. Dla wielu działaczek i działaczy liczy się zaś sama walka, a nie konkretne efekty i jest to problem, który PiS zdoła częściowo wykorzystać, jeżeli aktywizm ograniczy się do dotychczasowej formuły.

Jeżeli środowiska równościowe stawiają sobie za cel rzeczywiste zwycięstwo w bitwie o serca i dusze Polaków, muszą znaleźć sposób na dotarcie do szerszych mas. PiS ma do tego narzędzia legislacyjne i pod tym względem pozostaje bezkonkurencyjny. Jeżeli korzystają z nich, by prowadzić politykę antyprzemocową, to ruchy antydyskryminacyjne powinny szukać sposobów na zaistnienie w świadomości społecznej inaczej niż tylko poprzez spektakularne zgromadzenia i obrazoburcze performance w przestrzeni publicznej. Co nie zmienia faktu, że mają całkowite prawo do maszerowania z symbolem waginy na kiju, a konserwatywni liberałowie wygadują głupoty, gdy wszczynają lament, że właśnie przez to PiS wygrywa wybory. Niestety praktyka ta skutecznie odcina też aktywistów od części społeczeństwa.

Wypada mieć nadzieję, że środowiska równościowe tego odcięcia nie chcą, bo równość jest przede wszystkim zadaniem społecznym, a nie subkulturową zajawką czy działalnością z zakresu street-artu. Nie będę się mądrzył, że znam szybką drogę do sukcesu, bo taka pewnie w ogóle nie istnieje. Wychodzenie do ludzi, poza przysłowiową już strefę komfortu, jest trudne. Bez tego jednak nie zbuduje się szerszego ruchu społecznego, który jest jednak konieczny, żeby skutecznie i konsekwentnie walczyć przeciwko dyskryminacji na wielu obszarach. Pytanie brzmi: czy jeżeli PiS zaczyna wkraczać legislacyjnie do tej dziedziny, to można sobie pozwolić na brak odwagi pójścia w tym kierunku?

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…