Dilma Rouseff, była lewicowa prezydent Brazylii, którą Amerykanie dyskretnie usunęli za pomocą aktywnego wspomagania instytucjonalnego zamachu stanu trzy lata temu, mówiła, że „neofaszyzm i neoliberalizm są syjamskimi bliźniakami: polityka antyspołeczna wymaga siłowej postawy i eliminacji opozycji”. Bunt Chilijczyków, do których prezydent-miliarder kazał strzelać, by zachować w zasadzie feudalne przywileje garstki najbogatszych i politykę ultraliberalizmu odziedziczoną po faszystowskim gen. Pinochecie – równie dziką jak to, co proponują u nas korwiniści – to kolejny, smutny dowód na jej słowa.
Ale ten nowy, posunięty do absurdu kapitalistyczny faszyzm nie całkiem eliminuje ten stary. Dziś po południu, kiedy śmigłowiec ze zwłokami krwawego, faszystowskiego dyktatora gen. Francisco Franco lądował na północno-madryckim cmentarzu Mingorubbio, ok. 200 zebranych tam osób wysunęło ramiona w faszystowskim geście i śpiewało hymn zbrodniczej Falangi, jego politycznej podpory. Jakieś małżeństwo emerytów mówiło do mikrofonów: „Franco nigdy nie umrze. (…) Uratował Kościół i nie dopuścił do komunizmu w Hiszpanii”.
Oto po długich prawnych perypetiach socjaldemokratyczny rząd Pedro Sancheza dopiął swego. Krwawy generał wyleciał dziś ze swego pompatycznego mauzoleum, Doliny Poległych, budowli z dominującym 150-metrowym krzyżem, budowanej przez dziesiątki tysięcy niewolników – więźniów politycznych, republikanów – prawie ćwierć wieku. Franco chciał, by jego zwłoki otaczały zwłoki tych, których kazał zabijać, tak sobie wymyślił „pojednanie narodowe”. Kazał ekshumować z cmentarzy i zbiorowych mogił republikańskich bohaterów, którzy zginęli broniąc kraju przed jego zamachem stanu, by bez żadnej identyfikacji, bez wiedzy upokorzonych rodzin, umieścić ich wokół swego wykutego w skale grobu, przy ich oprawcach, jego żołnierzach.
Dziś ekshumowano jego samego, by przenieść w bardziej dyskretne miejsce. Trumnę nieśli członkowie jego rodziny. Było w tym coś surrealistycznego: znalazł się wśród nich jego prawnuk Louis de Bourbon, daleki kuzyn obecnego króla Filipa VI, pretendent do tronu Francji. Jakby połączenie feudalizmu z faszyzmem musiało zostać podkreślone. Miejsce Bourbona zajmuje we Francji neoliberalny ekstremista Emmanuel Macron, osobisty przyjaciel prezydenta Chile, nadeszło nowe. A wśród oczekujących na madryckim cmentarzu twardo stał pułkownik Antonio Tejero, sprawca próby zamachu stanu z 1981 r. w Hiszpanii, przeciwnik każdej demokracji. „Caudillo” spocznie obok swej żony i niedaleko grobu równie krwawego, dominikańskiego dyktatora, prawdziwego szaleńca Rafaela Trujillo, dawnego pieszczocha Stanów Zjednoczonych. To chyba dobre miejsce dla niego.
Grób Franco w imponującej bazylice, którą wykuwali więźniowie polityczni, nierzadko ginąc na miejscu, był ciągle ukwiecony przez tęskniących do zamawiania piwa – faszystowskie pozdrowienie było takie malownicze… Czasem ktoś rzucał farbą w kolorze krwi na ten grób – pewnie potomkowie „bezbożnych republikanów”, jak mówili katoliccy frankiści, ciągle tam pielgrzymujący. Premier Sanchez nazywał te pielgrzymki „afrontem moralnym” tak, jak określał „anomalią europejskiej demokracji” czczenie Franco w tak eksponowanym, widzialnym z kilkudziesięciu kilometrów miejscu. Rany wojny domowej 1936-1939 nie mogły się zabliźnić.
Lider skrajnie prawicowej, rasistowskiej partii Vox Santiago Abascal, uniesiony rosnącą popularnością, mówił dziś o „kampanii nienawiści” przeciw faszystom i gen. Franco. Abascal to przekonany neoliberał, popierający krwawego miliardera Pinerę z Chile i jego metody. Czyż Dilma Rouseff nie miała racji? Stare spotyka się z nowym, przebiera się, ale pozostaje tak samo niebezpieczne.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
Rouseff miała rację, ale sama do tego doprowadziła. Zamiast wprowadzić demokrację ludową, bawiła się w ramach libertariańskiej plutokracji. Nie tędy droga!
Gest „zamawiania piwa” faszyści przejęli od starożytnych Rzymian.
I doprowadzili do tego, że kojarzy się jedynie ze zbrodniami wojennymi!
Wojna hiszpańska to przykład to przykład tego, że słuszne ideały zawsze przegrają z chamską siłą.
dobra konstatacja! a wniosek? sluszne ideały muszą dysponować rownieź siłą, inaczej przegrają