Amerykańskie służby imigracyjne znalazły kolejny znakomity sposób na uchronienie USA przed zamachami terrorystycznymi. Oczywiście, krokiem do sukcesu ma być dalsze wzmocnienie działań inwigilacyjnych.
Mówiąc konkretnie, sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego John Kelly postanowił odkurzyć pomysł rozważany w 2015 r. przez administrację tak chętnie mieszanego z błotem przez Republikanów Baracka Obamy. Chodzi o wprowadzenie do wniosków o wizę wjazdową do USA pytań o login i hasło do profili w mediach społecznościowych. Amerykańskie służby obejrzą wpisy, zapoznają się z zaangażowaniem użytkownika w grupach, przeczytają prywatne wiadomości z komunikatorów. Na tej podstawie stwierdzą, czy wnioskodawca nie jest islamskim ekstremistą albo czy nie żywi antyamerykańskich przekonań.
Za Obamy pomysł upadł, ponieważ – mimo wszystko – uznano, że to niedopuszczalne pogwałcenie prywatności. Obrońcy praw człowieka wskazywali, że z uwagi na liczbę wjeżdżających do USA tamtejsze służby błyskawicznie weszłyby w posiadanie potężnej bazy wrażliwych danych osobowych. Nie tylko o potencjalnych ekstremistycznych afiliacjach i poglądach politycznych, ale też o szczegółach życia zawodowego i prywatnego, orientacji seksualnej. Nie byłoby w praktyce żadnej kontroli nad tym, jak te informacje byłyby wykorzystywane dalej. Do obrońców prywatności swój głos dołączyły, jak rzadko kiedy, Google i Facebook, przewidując utratę użytkowników. Administracja poprzedniego prezydenta doszła do wniosku, że argumenty te trafiały do opinii publicznej i obróciłyby się przeciwko Demokratom.
Ludzie Trumpa skrupułów już nie mają. Podkreślają, oczywiście, że chodzi głównie o potencjalnych sympatyków Państwa Islamskiego i innych organizacji terrorystycznych. Kelly sugerował, że w pierwszej kolejności loginy i hasła będą musieli podawać obywatele krajów, których dotyczył zawieszony przez amerykańskie sądy Muslim Ban. To jednak puste gadanie – w regulacjach dotyczących nowych formularzy wizowych nie będzie żadnych zastrzeżeń, kto ma podawać hasło, a kto nie. Swoje profile będą musieli udostępniać wszyscy. Wzmianka o mediach społecznościowych już zresztą w niektórych dokumentach jest – od grudnia 2016 r. swoją nazwę użytkownika mogą wskazać obywatele państw korzystających z ruchu bezwizowego do USA. Mogą, ale nie muszą, nikt też nie żąda hasła.
Ludziom Trumpa najwyraźniej obca jest również pewna, dość podstawowa, refleksja. W szeregach prawdziwych terrorystów są, wiadomo to przecież nie od wczoraj, specjaliści od internetu i komunikacji. Będą umieli dodatkowo zabezpieczyć konto albo, jeśli pobieranie haseł stanie się naprawdę rutynową procedurą, odpowiednio wcześniej zadbać o to, by przekazywanie informacji odbywało się innymi kanałami.We wniosku wizowym znajdą się natomiast dane profilu, który żadnych zastrzeżeń budził nie będzie. Jego założenie również nie jest specjalnie skomplikowane.
Spece od bezpieczeństwa prędzej znajdą zatem zwykłych użytkowników, którzy w mediach społecznościowych źle wyrażali się o USA – a trudno zaprzeczyć temu, że obywatele wielu krajów arabskich czy latynoamerykańskich mają ku temu wiele całkiem uzasadnionych powodów.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…