Rafał Gaweł z fundacji Ludzie Przeciw Myśliwym po trzech latach wywalczył sprawiedliwość: sąd skazał myśliwego, który w kwietniu 2015 w świętokrzyskim usiłował kastrować nożem żywego dzika.
Cała sprawa miała miejsce we wsi Jędrzejów. Agnieszka i Janusz Lechowicz, właściciele gospodarstwa, w pobliżu którego odbywały się polowania, byli często nękani nocnymi strzałami w pobliżu ich domu. 2 kwietnia około północy wyszli, słysząc strzały. Domagali się od polujących przedstawienia odpowiednich dokumentów i wylegitymowania się. Kiedy łowczy odmówili, wezwano policję. Zanim jednak funkcjonariusze przyjechali, jeden z myśliwych zaczął leżącemu obok konającemu dzikowi wycinać nożem jądra na oczach świadków, choć zwierze jeszcze żyło.
Kiedy Lechowiczowie podnieśli krzyk, drugi z myśliwych dobił dzika kolejnym strzałem, zapakował do samochodu i obaj uciekli z miejsca zdarzenia. Sprawą zajęła się fundacja LPM, która wystąpiła jako pokrzywdzony – w imieniu zwierzęcia. Rafał Gaweł był oskarżycielem subsydiarnym. Twierdzi, że od początku organy ścigania mnożyły trudności, mimo że Agnieszka Lechowicz posiadała zdjęcia z całego zajścia.
– Prokuratura dawała wiarę myśliwym, że oni wiedzą co robią i zwierzę na pewno nie cierpiało. Umarzała sprawę, bo nie mieliśmy dowodów. Były zdjęcia, byli świadkowie, ale nie było dzika. Mieszkańcy wsi powiedzieli nam, że został poćwiartowany siekierą, skóra zakopana, a mięso rozdane wśród znajomych. To by znaczyło, że ludzie zjedli nieprzebadane mięso – mówił w rozmowie z TVN24. – W sądzie najpierw twierdzili, że akt wpłynął po terminie, a gdy okazało się, że nasza koperta u nich zaginęła, uznali, że oskarżenia są bezzasadne. Dopiero Sąd Okręgowy w Kielcach po moim odwołaniu nakazał zająć się sprawą sądowi w Pińczowie. Rozpoczął się długi proces, odbyło się wiele rozpraw, na których ani razu nie było prokuratora. Nie przyszedł nawet na rozprawę apelacyjną.
Prokurator domagał się uniewinnienia, ale Sąd Okręgowy w Kielcach podtrzymał decyzję sądu pierwszej instancji: cztery miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu. Sędzia Jak Klocek potępił myśliwskie okrutne zwyczaje, które pozwalają na postrzelenie zwierzęcia i obserwowanie jak kona w męczarniach. Zadał także kłam przesądowi, że dziczyzna „śmierdzi”, jeśli samiec nie zostanie szybko wykastrowany.
– Tu nie o wysokość kary chodzi , ale o napiętnowanie takiego zachowania, pokazanie że tak nie wolno postępować. Trzeba zmienić podejście i sposób traktowania zwierząt – stwierdził sędzia.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Rozumiem że ten wyrok to jest w towarzyszki wielkie zwycięstwo lewicy?
To zle rozumiesz
Bandyci są wszędzie, gorzej, że akurat tacy mają giwery.