Unijna administracja wczoraj po południu przedstawiła szereg propozycji, mających sprzyjać wyeliminowaniu luki płacowej w krajach członkowskich. Ustanowiono też symboliczny Dzień Równości Wynagrodzeń – to 3 listopada.
Właściwie powinien być jednak nazwany dniem końca równości wynagrodzeń – bo, jak dowodzi KE, przez rozdźwięk w wysokości pensji kobiety przez 16 proc. rocznego czasu wykonują pracę za darmo. Uśredniony wynik z całej Unii daje do myślenia. Wychodzi bowiem na to, że od 3 listopada aż do końca grudnia kobiety de facto nie zarabiają.
– Kobiety i mężczyźni są równi. To jedna z podstawowych wartości UE. Ale kobiety nadal właściwie pracują przez dwa miesiące w roku bez wynagrodzenia w porównaniu ze swoimi kolegami. Nie możemy dłużej akceptować tej sytuacji. To, że kobiety są opłacane gorzej niż mężczyźni, jest przede wszystkim niesprawiedliwe. Za tę samą pracę kobiety powinny otrzymywać takie samo wynagrodzenie (co mężczyźni). To również strata dla naszej gospodarki. Kobiety stanowią ponad 60 proc. osób z wyższym wykształceniem. Logicznie rzecz biorąc, powinno to oznaczać, że powinny mieć lepsze miejsca pracy i wyższe wynagrodzenie – mówiła Viera Jourova, unijna komisarz do spraw równouprawnienia.
November 3rd is #EqualPayDay in #Europe: It marks the moment when women stop getting paid compared to their male colleagues.#VeraJourova European Commission Bundesministerium für Familie,… https://t.co/Xx3FPO4hUm
— CulturalEntrepreneur (@ceberlin) 26 października 2018
Na konferencji prasowej towarzyszyli jej Marianne Thyssen oraz Frans Timmermans. Przedstawili propozycje, które pozwolą zniwelować gender pay gap. To między innymi 10 dni obligatoryjnego zwolnienia dla ojców po urodzeniu się dziecka i urlopy rodzicielskie dla mężczyzn, a także inwestycje krajowych oraz unijnych funduszy w infrastruktury żłobków i przedszkoli. Ale tutaj wiele krajów protestuje – między innymi Polska.
W naszym kraju uśredniona luka w zarobkach między kobietami i mężczyznami wynosi w całej gospodarce 7,2 proc. To nienajgorszy wynik, choć bywało lepiej (4,5 proc. w 2010 roku). Największą lukę w wynagrodzeniach – 25,3 proc. – odnotowano w Estonii. Na drugim miejscu od końca są Czesi (21,8 proc.), a na trzecim – Niemcy (21,8 proc.).
Z danych Eurostatu wynika, że zamożność całego kraju nie ma wpływu na gender pay gap, gdyż najmniejszą różnicę odnotowano w biednej Rumunii (5,2 proc.), drugie są Włochy (5,3).
Kobiety w UE zarabiają mniej, ponieważ nadal wisi nad nimi szklany sufit: rzadziej awansują i rzadziej powierza im się kierownicze stanowiska, a także funkcje w zarządach i radach nadzorczych. To one pełnią funkcje opiekuńcze – czy to w stosunku do dzieci czy innych niesamodzielnych krewnych. Jedna na trzy kobiety decyduje się na pracę w mniejszym wymiarze godzin, aby mieć czas na inne zajęcia (właśnie opiekę czy prowadzenie domu), podczas gdy odpowiednio na podobne ustępstwa idzie ogółem mniej niż 10 proc. mężczyzn.
Według statystyk KE pracujący mężczyźni w Unii spędzają średnio 9 godzin w tygodniu na niepłatnych zajęciach domowych, podczas gdy w przypadku pracujących kobiet są to 22 godziny w tygodniu – około 4 dziennie.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
„najmniejszą różnicę odnotowano w biednej Rumunii (5,2 proc.), drugie są Włochy (5,3)” – może tam, gdzie nie ma co dzielić, nie ma również złodziei, którzy ciągną do siebie?