Od czasu wszczęcia reformy w systemie oświaty polegającej na pospiesznej likwidacji gimnazjów, doszło do bardzo wielu poważnych zakłóceń w obszarze edukacji. Skorzystali na tym prywaciarze.

Działania związane z wdrażaniem „deformy” zaczęły się w roku szkolnym 2017/2018. Dziś okazuje się, że likwidacji gimnazjów towarzyszył wzrost liczby nowootwartych prywatnych szkół podstawowych. Teraz jest ich o 22 proc. więcej. Tymczasem liczba „podstawówek” publicznych zwiększyła się w analogicznym okresie (tj. od września 2017 r.) jedynie o sześć proc.

Z najnowszych danych Ministerstwa Edukacji Narodowej wynika również, że drastycznie zwiększyła się liczba uczniów pobierających naukę w placówkach prywatnych. W niepublicznych szkołach podstawowych jest ich teraz aż o 62 proc. więcej; dokładnie 155 319 (stan na wrzesień 2018 r.). Tymczasem ten sam wskaźnik wzrostu dla szkół publicznych wyniósł 54 proc.

Dane te są kolejnym potwierdzeniem kompletnej klapy organizacyjno-strukturalnej, która towarzyszyła reformie wdrażanej w obłędnym tempie. Na powstałym chaosie żerują oczywiście przedsiębiorcy.

Precyzyjną analizę nagłego odpływu uczniów z renomowanych szkół publicznych do prywatnych i wzmocnienia tego sektora opisuje portal Nie dla chaosu w szkole.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Gimnazja należało zlikwidować, bo one były bękartem solidaruchów, którzy koniecznie chcieli wprowadzić przedwojenny model szkolnictwa, od którego cała Europa dawno odeszła.

    Prywatne szkoły czy szpitale spełniają bardzo pożyteczną rolę. Wszystko zależy jednak od proporcji, tak jak przyprawy w zupie. Bez soli nie do zjedzenia, jeśli jej nadmiar, to bardzo niezdrowo.

    PS. Moja kuzynka posłała kilka lat temu syna do szkoły podstawowej prowadzonej – o zgrozo! – przez zakonnice. Dziecko zadowolone, rodzice także, poziom nauczania wysoki. A nauczyciele zarabiają więcej niż w szkołach państwowych.

  2. Tzw. placówki prywatne (a właściwie niesamorządowe) to nie tylko takie, co żyją z czesnego nowobogackich mieszkańców dużych miast. Np. na głębokiej prowincji na Kaszubach gminy pozbywają się szkół na rzecz podmiotów zewnętrznych, które zachowują uprawnienia placówki publicznej.

    Samorządy dzięki temu zaoszczędzają na wynagrodzeniach nauczycieli, którzy nie są już zatrudnieni w oparciu o kartę nauczyciela, lecz zwykłą uop lub nierzadko śmieciówkę. Oczywiście jest też druga strona medalu – prywaciarz może szantażować gminę i/lub zwinąć interes, zostawiając uczniów na lodzie. W każdym razie sytuacja jest dużo bardziej złożona niż reforma PiS lub wzrost zamożności.

  3. Teraz będzie można spokojnie kupić nie tylko dyplom wyższej szkoły „seksu i byznezu” ale i kwit z podstawówki. Tylko czy będzie się go umiało przeczytać?

  4. Bojanku ! Bredzisz wasze jako Piekarski na mękach. Zapominasz o szybszym niz dotychczas wzroście dochodów ludności co przekłada się również na zwiększenie obłożenia w niepublicznych podstawówkach.
    Wielu rodzicom wydaje się, że te ,,prywatne” jak je nazywasz szkółki są ,,lepsze” od publicznych. Nic bardziej mylnego. To są miejsca gdzie ZARABIA SIĘ KASIORĘ! Edukacja polega często na odrabianiu za dzieciaki lekcji podobnych praktykach w trakcie sprawdzianów, nie liczy się bowiem skuteczna edukacja a… zadowolenie dzieci i rodziców.
    Zanim napiszesz drogi redaktorciu kolejnego gniota – skonsultuj się z praktykami. Nie będziesz się ośmieszał.

    1. Szybszy dochód? Tzn chodzi ci o wyższe pensje minimalne brutto? Bo realne płace w PL maleją.

    2. Po pierwsze nie ,,szybszy” a ,,wyższy”. ,,Szybka kasę” to zarabiają jumacze autek… Realne pensje w RP rosną. Może kol. Rus pomylił RP z FR?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…