Gdy jesteś członkiem Konfederacji, to każdy dzień przynosi ci jakąś nową kompromitację – twoją lub twoich kolegów; jedną lub wiele (zazwyczaj wiele). Kompromitacja to twój chleb powszedni. I albo nauczysz się z tym żyć, albo wypadasz z obiegu.

W normalnych partiach bądź klubach parlamentarnych funkcjonuje zasadniczy podział (ugruntowany przynależnością do różnorakich komisji) na grupy ekspertów z określonych dziedzin. Ktoś się specjalizuje w rynku pracy, ktoś inny w systemie edukacji, ktoś jeszcze w ochronie zdrowia itd. Jednak w Konfederacji istnieje zupełnie odmienny układ… Jeden konfederata zawodowo kompromituje się w temacie praw zwierząt, drugi – w tematach teologicznych, trzeci – w zagadnieniach edukacyjnych, czwarty – w kwestiach obronności, piąty – w kwestii króliczych cycków z kreskówek Warner Bros.

Oczywiście są też tacy, którzy z marszu potrafią skompromitować się niemalże w każdym temacie. A jednym z nich jest – rzecz jasna – „Krul”, czyli Janusz Korwin-Mikke. Niestety/stety, jego „wszechstronność” nie zawsze mu służy. A tym razem – doprowadziła do „spektakularnego” rozłamu wewnątrz partii KORWiN.

Początek wojny w Ukrainie okazał się fatalnym czasem dla Konfederacji. Ugrupowanie to – znane z ksenofobii oraz zamiłowania do putinowskiego zamordyzmu – musiało zmierzyć się z olbrzymią falą krytyki ze strony zdecydowanej większości polskiego społeczeństwa. W chwili barbarzyńskiego ataku drugiej wojskowej potęgi świata na – pogrążone w głębokim kryzysie, a mimo to heroicznie walczące o swoją przynależność do Europy – państwo ukraińskie niemal wszyscy Polacy odruchowo wręcz okazali swoją solidarność ludowi znad Dniepru. Co więcej, po kilkudziesięciu godzinach od wybuchu wojny kraje „starej UE” nagle postanowiły zmienić swoją dotychczasową (przyjazną!) politykę wobec despoty z Kremla. Zatem utrzymanie przez „Konfę” swojej skrajnie antyeuropejskiej i promoskiewskiej retoryki byłoby dla tej partii samobójcze. Zaczęła się więc akcja ratunkowa.

Pierwszoplanowi posłowie Konfederacji – tacy jak Winnicki, Bosak czy Dziambor – widząc, jak ich sondażowe poparcie spada poniżej progu wyborczego, natychmiast zabrali się do krytyki Putina i wspierania uchodźców z Ukrainy. Na granicę w Medyce pojechał nawet czołowy polityk frakcji KORWiN, Konrad Berkowicz:

Prędko okazało się jednak, że to nie chodzi o ratowanie wszystkich uchodźców z Ukrainy, a o zabezpieczenie interesów Polonii oraz „białej rasy”. Szybko na kontach sympatyków skrajnej prawicy pojawiły się nieprzychylne wpisy wobec uciekających z Kijowa afrykańskich czy hinduskich studentów. Jednak nie to okazało się największym problemem…

Konfederacja składa się bowiem z trzech frakcji: Ruchu Narodowego, partii KORWiN oraz „Korony” Grzegorza Brauna. Tak się jakoś złożyło, że po napadzie Rosji na Ukrainę dwóch spośród trzech liderów owych partii nie zaprzestało swojej antyukraińskiej retoryki. Korwin i Braun wciąż brnęli w zaparte, wyzywając uchodźców od „banderowców” i postując tępą putinowską propagandę.

Najprawdopodobniej, co bardziej racjonalni posłowie „Konfy”, widząc, że ich liderzy odsłaniają zbyt wiele prawdziwego oblicza własnej partii, zwrócili się z apelem do Mikkego i Brauna, by ci zaprzestali tej totalnej kompromitacji całego stronnictwa. Inaczej mówiąc: by przestali mówić to, co rzeczywiście myślą!

Koniec końców – „Krul” się nie dał… Toteż trzech bardziej ogarniętych działaczy partii KORWiN postanowiło odseparować się od swojego lidera.

Artur Dziambor, Jakub Kulesza i Dobromir Sośnierz ósmego marca zapowiedzieli, że utworzą własną „wolnościową” partię, odcinając się tym samym od „kanonady nieodpowiedzialnych wypowiedzi” „Krula”. „Interesująca” zagrywka – tym bardziej, że wszyscy ci posłowie nie zamierzają występować z parlamentarnego koła Konfederacji, gdzie wciąż będą zasiadać wraz z Korwinem czy Braunem. Więc – po co taki PR-owy gest? Po co ta „czwarta noga” „Konfy”?

Odpowiedź jest raczej jasna – Dziambor, Kulesza i Sośnierz liczą na „wątły” intelekt swoich wyborców. „Rozłamowe” trio chce pokazać swoim wyznawcom, że w ramach Konfederacji działają różnorodne frakcje skrajnej prawicy; że są też zwolennicy totalitaryzmu rynkowego, którzy (w przeciwieństwie do Mikkego) nie wspierają Putina, więc może warto na nich zagłosować (wszak mają własną, niezależną frakcję!!!).

Ciekawe, co powiedzą wyborcy? Prawdopodobnie to, co kilkanaście miesięcy temu, gdy „Konfa” zleciała poniżej progu po tym, jak TK przychylił się do (m.in.) ich wniosku ograniczającego prawa reprodukcyjne kobiet.

Konfederacji przyłożyli rękę do legalizacji tortur wobec ciężarnych. Chwilę było oburzenie, ale później bajeczki o niskich podatkach i „wolności” zwyciężyły.

Na koniec warto przypomnieć całkiem interesującą obserwację… Trollowe konta w necie, które dotychczas udostępniały propagandę islamofobiczną, antyLGBT, anty-UE, antichoice (BabiesLivesMatter), rasistowską, foliarską (antyszczepionkową), akurat dziś szczują na uchodźców z Ukrainy i chwalą Putina. Okazuje się, że polscy prawicowcy są od lat rozgrywani jak dzieci przez putinowskich trolli. Łykają wszystko, co tylko się im podsunie.

Ciekawe też, czy wyborcy łykną cudowną przemianę tercetu z „Konfy”, który wciąż pozostaje wewnątrz „Konfy”?

Ech… A być może już dziś lepiej udać się do specjalisty, a nie gnębić kolejne grupy nieuprzywilejowane, co? Moi kochani konfederaści?

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …