600 przybyszy z Jemenu osiedliło się na przełomie roku na koreańskiej wyspie Jeju (ponieważ nie trzeba mieć tam wizy wjazdowej). Na samej wyspie i w reszcie kraju zapanowała histeria tak ogromna, że powstał pierwszy zorganizowany ruch antyuchodźczy. Rząd w Seulu jest bezradny. Od 1 lipca pod naciskiem społecznym wprowadził wizy wjazdowe dla obywateli Jemenu.
Jeju przez lata była wyspą, którą obywatele Korei Południowej wybierali jako kierunkek urlopowy, jednak z czasem, kiedy zaczęli masowo jeździć za granicę, turystyka na wyspie podupadła. Aby zachęcić do jej ponownego odwiedzania, w 2002 roku zniesiono wizy dla przyjeżdżających. Tę furtkę w prawie wykorzystało około 600 uchodźców z Jemenu, którzy przybyli tam z Malezji. W Kuala Lumpur nie mogli zostać dłużej niż 3 miesiące bez dopełnienia formalności azylowych, polecieli więc na Jeju.
Korea Południowa od lat – w małych co prawda ilościach (2,5 proc. wniosków o azyl jest rozpatrywanych pozytywnie) , ale przyjmuje uchodźców: żyje tam na stałe 2 mln cudzoziemców. Najwięcej jest ich z Chin, Filipin, USA, Egiptu – a ostatnio z Birmy. Ale dopiero przybycie Jemeńczyków (z których większość okazała się mężczyznami) uruchomiła ogromne pokłady paniki.
In June, I visited Jeju Island with NYT’s @choesanghun to report on the 500 Yemenis refugees arriving on the resort island. We met a family of 7, a pregnant couple, a computer engineer, an atheist and a journalist who was tortured by armed groups. https://t.co/yabvmdwgPi
— Jun Michael Park? (@junmichaelpark) 15 września 2018
Przeciwko uchodźcom skrzyknęła się wspólnie klasa średnia, feministki, emeryci, młodzież, wieloletni mieszkańcy wyspy Jeju. Co dziwi tym bardziej, że podczas wojny koreańskiej na Jeju prawicowe bojówki dokonywały masowych mordów w obawie przed komunistami. Wielu z nich uciekło wówczas do Japonii. Powinni więc być wyczuleni na uchodźczy los. Tymczasem ponad 700 tys. osób podpisało w internecie petycję do prezydenta Moon Jae-ina o nieprzyznawanie przybyszom azylu, na wyspie odbywają się regularne demonstracje. Padają na nich hasła: „Fałszywi uchodźcy, natychmiast wracajcie do domu”, „Wynocha”, „Najpierw nasz naród”.
– Od dziecka uczą się traktować kobiety jak niewolnice seksualne – mówiła „New York Timesowi” 70-letnia liderka protestu Yang Eun-ok. – Mogą wziąć sobie wiele żon i narobić wiele dzieci. Teraz jest ich 500, a ile będzie za 10, 20 lat?
Według czerwcowego sondażu Czerwonego Krzyża około 50 proc. Koreańczyków nie życzy sobie uchodźców z Bliskiego Wschodu. 39 proc. popiera przyjęcie Jemeńczyków. Ich los na Jeju nadal nie jest pewny. Na razie rząd ulega naciskom i od 1 lipca wprowadził wizy wjazdowe.
Tymczasem wskutek wojny domowej w Jemenie, według danych UNHCR do 2017 r. około 200 tys, ludzi uciekło z kraju, są 2 miliony uchodźców wewnętrznych, dziesiątkowanych zresztą przez cholerę i głód. Sąsiednie kraje arabskie nie kwapią się, aby ich u siebie przyjmować – zresztą to sąsiad największy, czyli Arabia Saudyjska, jest ich nieszczęścia sprawcą.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…