Lewica poszła do wyborów zjednoczona, co zakończyło się sukcesem – powrotem na Wiejską w roli trzeciej siły politycznej. W parlamencie Lewica zjednoczona już nie będzie. Partia Razem zapowiedziała utworzenie odrębnego koła poselskiego. Nie zamierzam tego faktu komentować. Taki ruch zapowiadany był przed wyborami, tak też się stało. Trudno. Razemici chcą grać na rozwój swojego brandu i budować wokół niego kapitał polityczny. Niech próbują.

Martwi mnie jednak inna sprawa. Lewica wyraźnie przespała ten pierwszy tydzień po wyborach. Gdzieś zagubił się ten wigor, ta szybkość i celność reagowania i jakże przyjemna, choć pewnie powierzchowna jedność trzech tenorów – wszystko to, co imponowało podczas kampanii. Zdaje sobie sprawę, że trzeba odpocząć, odespać i złapać komfort psychiczny po intensywnym wysiłku. Politycy to również ludzie. Rozumiem, że trzeba się nacieszyć sukcesem, zwłaszcza tak długo wyczekiwanym i upragnionym. Też się cieszę, a cieszyłbym szalenie, gdybym został posłem. Choć pewnie zrobiłbym sobie i swojej ekipie ładniejsze zdjęcie z inauguracyjnej nasiadówy w Sejmie. Rzecz w tym, że Lewica w zasadzie nie istniała w mediach w ciągu tych 10 dni. Okej, może przesadzam, świeżo upieczone posłanki i posłowie byli obecni i słyszalni przy okazji protestów przeciwko zakazowi edukacji seksualnej, ale przesadzam tylko trochę.

Weźmy taką Konfederację. Moim zdaniem wystartowała ona najlepiej. Faszyści wymieszani z korwinistami uderzyli w to, co najbardziej kocha ich elektorat – spiski. Od pierwszych dni po elekcji ryczą, że trzeba powtórzyć wybory, bo TVP nie opublikowała jakiegoś sondażu. Stawiają się w roli najbardziej prześladowanej siły politycznej, co ma podwyższyć ich powagę i stworzyć wrażenie, że mamy do czynienia z poważną siłą, stanowiącą alternatywę dla centrującego PiSu. Posłowie Konfederacji brylują w mediach. Wygadują tam głupoty i obrażają ludzi, ale ich elektorat jest łasy na kurioza i lubi być karmiony dość niskimi emocjami. Kiedy więc Sośnierz palnie, że beneficjentów 500 plus należy pozbawić praw wyborczych, a Korwin dorzuci, że na PiS głosują debile, serca wyborców Konfy płoną. Skrajna prawica będzie nieprzyjemną, szkodliwą, żenującą, ale aktywną siłą w tej kadencji.

Z wysokiego c rozpoczął nowy rozdział również PiS. Partia Kaczyńskiego po kampanii, w której prezentowała się jako siła stonowana i obliczalna, zagrała wyjątkowo bezczelnie podważając wynik wyborów do Senatu, oczywiście tylko w okręgach, w których pisowscy kandydaci przegrali. Czemu to ma służyć? Przykryciu smrodu wydobywającego się z burdelu prezesa NIK? Raczej nie, bo nie używa się do tego jeszcze tęższego fetoru jakim są wyborcze machloje. Moim zdaniem Kaczyński po pierwsze testuje zdolności mobilizacyjne opozycji, po drugie – bardzo chce mieć większość w Senacie, bo do wyborów prezydenckich zamierza dokończyć przykręcanie śruby w wymiarze sprawiedliwości oraz być może przeforsować jakąś ustawę uderzającą w wolność mediów. A do tego potrzebne jest przepychanie ustaw w trybie ekspresowym. PiS ryzykuje sporo, ale stawka jest też wysoka. Ważny jest również fakt, że elektorat widzi partię w ofensywie.

Lewicy w tym całym kotle emocji prawie nie ma. Być może uważa, że ma jeszcze czas, że najpierw trzeba się przegrupować i umościć w tej poważnej polityce. Moim zdaniem do działania trzeba się zabrać natychmiast.  Konkurencja, z którą Lewica notuje największe możliwe przepływy elektoratu jest dramatycznie słaba i jeszcze bardziej rachityczna. Podczas tej czteroletniej, a może i krótszej kadencji Lewica ma szanse przechwycić część wyborców Koalicji Obywatelskiej. Aby było to możliwe, musi stawać, jednoznacznie i radykalnie po stronie grup, które atakuje PiS. W parlamencie, w telewizji, ale przede wszystkim – na ulicach. Lewica musi też zdecydowanie reagować na antykomunistyczne i przemocowe zapędy ekipy Konfederacji, stawiając siebie w roli jedynej siły, zdolnej do skutecznego oporu wobec skrajnej prawicy. Wreszcie, z pozycji poważnej siły parlamentarnej, może zabrać się za realizację jeszcze najtrudniejszego, a zarazem najważniejszego zadania – odbijania „socjalnego elektoratu” z rąk PiS. Roboty jest sporo, a jednym z warunków powodzenia jest spójność brandu „Lewica”. Bo z pozycji koła poselskiego zdziałać można niewiele. Taka grupa deputowanych nie może nawet zgłaszać projektów ustaw, a jej przedstawiciele są marginalizowani podczas debat sejmowych. Czy pozostanie nam liczyć na SLD? Naprawdę byłoby dobrze, gdyby oczekiwania wyborców zostały potraktowane poważnie. Bo społeczeństwo czeka na postępową, poważną siłę polityczną, która zakończy dominację duopolu PO-PIS. Warto więc nie spartolić szansy, która się pojawiła.

paypal

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Zandberg jest wytworem michnikowszczyzny i ma rozbijać każde odchylenie aby zapewnić wieczny POPIS

  2. I zaczyna się to co prorokowałem. Tęczowcy pójdą sobie, Razemici sobie i… opozycję lewicową trafi szlag już na samym wstępie. Z logiki przyjętego rozwiązania wyborczego wynika, ze dotację budżetowa przytuli SLD, a rozłamowcy zobaczą południowy owoc.
    Pisałem o tym pierwszego dnia po wyborach i… nie potrzeba było czekać do pierwszego posiedzenia!
    To dopiero ,,koalicja” klejona gumą do żucia…

  3. „Kiedy więc Sośnierz palnie, że beneficjentów 500 plus należy pozbawić praw wyborczych, a Korwin dorzuci, że na PiS głosują debile”, wtedy płoną, przede wszystkim, serca wyborców POKO. Więc to Konfederacja robi w tej chwili więcej,żeby przechwycić ich elektorat. Jeśli komuś się wydaje że Korwin z Balcerowiczem i Rzońcą nie dadzą się pogodzić, to tylko mu się wydaje. W Bolanda jest tak,że najmocniej łączy pogarda, a ta jest po stronie liberałów konserwatywnych i faszystów liberalnych wspólna.
    Ja bym jednak poczekał z zachwytami „lewicą” do pierwszych wystąpień, pierwszych projektów ustaw i pierwszych głosowań. I do pierwszych zmian barw klubowych.

    1. ja bym więc zagrał nienawiścią do bogatych i w ogóle do kapitalizmu… że na „lewicy” też biednych i wyzyskiwanych nie uświadczysz? no właśnie…

    2. Konfederacja i POKO to dokładnie jedno i to samo środowisko o identycznym – szurskim – programie, które dzieli tylko i wyłącznie brak obycia u nowicjuszy.

  4. Normalnie LOL…. „Lewica ma szanse przechwycić część wyborców Koalicji Obywatelskiej” chodzi o przechwycenie liberałów czy agentów?? Lewica ma największe szanse przechwycić część wyborców Pisu, tzn. swoją bazę, proletariat, a nie cwaniaczków spod znaku Balcerowicza i Tuska. A czy to zrobi, no to już zależy tylko od lewicy de nomine, lewicy de facto i tego co będzie robić. Całe szczęście że niewiele robi, bo kto nic nie robi, ten nie popełnia błędów :/ :/

    1. Łyknąłeś liberalną narrację o „socjalnym” PiSie. W rzeczywistości ta partia reprezentuje elektorat narodowo-katolicki a nie klasę robotniczą.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …