Ruszyła akcja zbierania podpisów pod obywatelskim projektem nowelizacji ustawy, zakazującej przerywania ciąży. Podpisy w ramach „Stop Aborcji 2016” zbiera oczywiście Kaja Godek i jej fundacja PRO, zachęcona przez Tomasza Terlikowskiego, który dał sygnał do ataku słowami: „Konieczne jest zrobienie kolejnego kroku. Kroku, który może okazać się najważniejszą inicjatywą antyaborcyjną od 20 lat! Kroku, który może zapewnić pełną ochronę życia każdemu nienarodzonemu dziecku!”.

Przyczynkiem do zaktywizowania obrońców życia, a także złożenia przez posła „Liroya” z Kukiz’15 doniesienia do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów – była legalna aborcja przeprowadzona niedawno w osławionym warszawskim szpitalu Świętej Rodziny na Madalińskiego. Wespół z Terlikowskim, parlamentarzysta Scyzoryk rozkręcił medialną kampanię, której tezy powtarzał za nimi na swoich społecznościówkach inny obrońca płodów, Wojciech Cejrowski. Oto w stołecznym szpitalu, według prawicowych publicystów, miano dopuścić się morderstwa. „Dziecko urodziło się żywe, przez ponad godzinę płakało, krzyczało. Świadkowie mówią, że tego krzyku nie da się zapomnieć. Niewinny maluch skonał po godzinie płaczu. Nikt go na ziemi nie chciał”.

Płaczący rzekomo „niewinny maluch” okazał się 23-tygodniowym płodem, niezdolnym do wydawania dźwięków ani samodzielnego oddychania z racji niewystępowania u 23-tygodniowych płodów organu zwanego płucami. Pomimo wielkiej niewątpliwie wiary redaktora Terlikowskiego, prawa rządzące rozwojem człowieka są nieubłagane. Pacjentka, która zgłosiła się do byłego miejsca pracy św. Bogdana Chazana, posiadała – jak potwierdza rzecznik placówki – potrzebną dokumentację. Konsylium lekarskie po zapoznaniu się z nią podjęło decyzję o wykonaniu zabiegu w świetle obowiązującego prawa. Ale po mediach już zdążyła przetoczyć się fala paniki. Faktami mało kto z prawej strony był zainteresowany. A Kościołowi w to graj.

Takie akcje nakręcania ludowego gniewu na bezbożnych skrobaczy są groźnym preludium do kolejnej próby przeforsowania w Polsce całkowitego zakazu aborcji. Kaja Godek musi zebrać 100 tysięcy podpisów, aby do Sejmu trafił obywatelski projekt nowelizacji ustawy. Zapewne zajmie to najwyżej kilka miesięcy. Przy dobrych wiatrach sprawa będzie załatwiona juz latem. PiS załatwi ją naturalnie rękami wyborców, sam nie brudząc swoich – powoła się na wszak wolę narodu, który to słyszy wrzaski mordowanego noworodka bez płuc i rusza składać podpisy.

Kościół ma jeszcze jedną bolączkę. Prace nad wyeliminowaniem jej trwają podobno już od jakiegoś czasu w Ministerstwie Zdrowia. W zeszłym roku Komisja Europejska nakazała Polsce udostępnienie bez recepty pigułki EllaOne. Nieoficjalnie mówi się, że resort Konstantego Radziwiłła pracuje nad takim zapisem, który pozwalałby pigułkę „dzień po” znów uczynić dostępną wyłącznie na receptę. Ograniczanie wolności reprodukcyjnej Polek odbywa się stopniowo, po cichu i niepostrzeżenie. Nadzieja w tym, że Jarosław Kaczyński wycofa się w ostatniej chwili, przeraziwszy się fali buntu społecznego, którego nie uspokoi już żadne 500 zł rozdawane drugą ręką. To marna rekompensata za konieczność urodzenia dziecka gwałciciela.

Marna to również koncepcja zapobiegania takim zdarzeniom, jak to, które urosło na niedawny nius dnia: w kościołach w Katowicach i Sosnowcu porzucono dwoje małych dzieci. Z przyczyn ekonomicznych. 25-letnia matka nie doczekała magicznej daty 1 kwietnia, gdy zacznie się wypłata pisowskiego świadczenia. Bo lekarstwem na takie dramaty mogą być tylko i wyłącznie systemowe rozwiązania, dające rodzicom swobodę w sterowaniu własną prokreacją i możliwość utrzymania rodziny. W ten system wpisuje się bezpieczeństwo ekonomiczne kobiety, zapewnienie jej powrotu do pracy i pogodzenie wychowania z realizacją zawodową, a także dostęp do antykoncepcji, aborcji, edukacji seksualnej. Dziecka nie wystarczy zaopatrzyć w kurtkę i buty za rządową jałmużnę. Porzuceni chłopcy byli przecież zadbani. Na czynsz, rachunki, egzystencję mamy, pieluszki, zabawki, jedzenie, a w dalszej perspektywie również na szkołę i  wiążące się z nią wydatki – potrzeba w domowym budżecie o wiele więcej niż minimum 800 + 500 na głowę. Łapówka nie zastąpi pracy u podstaw.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Po pierwsze, zakaz aborcji to nie jest stanowisko medycyny tylko ideologia.
    A stanowisko medycyny jest proste jak strzelić buraka w pyska, gdyż życie zaczyna się i kończy od funkcjonowania mózgu, a mózg powstaje w 3 miesiącu ciąży, dlatego na zachodzie aborcja legalna bo mamy tylko substancje biologiczną.
    Po następne klerykalni ideolodzy non stop fałszują płody, bo to co pokazują to jest 6 -8 miesiąc, a propaganda twierdzi że dwa tygodnie. A gdy naprawdę sobie sprawdzicie jak wygląda takie dwa tygodnie, to zapytacie co to za plamka.
    Po najważniejsze NIGDY ZAKAZ ABORCJI NIE SPOWODOWAŁ ZMNIEJSZENIA ABORCJI, A ZAWSZE OGROMNĄ ŚMIERTELNOŚĆ KOBIET.
    I o to chodzi klerowi, z powodu celibatu są zaburzonymi dewiantami szczególnie lubującymi się w mordowaniu kobiet. A to jest unowocześniona forma stosu.

  2. „Płaczący rzekomo “niewinny maluch” okazał się 23-tygodniowym płodem, niezdolnym do wydawania dźwięków ani samodzielnego oddychania z racji niewystępowania u 23-tygodniowych płodów organu zwanego płucami.”

    – radzę się jednak odrobinę podszkolić z biologii, zanim się będzie Pani coś 'okazywało’, bo ludzie urodzeni 23. tygodniu ciąży żyją i mają się dobrze. Czyżby chodzili po tym świecie bez płuc? I może jeszcze wciąż byli tylko płodami?

  3. Całkowity zakaz aborcji – czyli moje życie może być zagrożone tylko dlatego, że mam macicę.

    1. Zawsze można ją zaszyć. Jakby wróciły pasy cnoty można byłoby to załatwić bezboleśnie i przy okazji pojawiłyby się nowe miejsca pracy. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Ale jestem genialny!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …