Zapewne ten poselski projekt ustawy złożony przez przedstawiciela Lewicy przepadnie w Sejmie, jak i wiele innych propozycji tego ugrupowania, które byłyby korzystne dla milionów pracowników. Ale to, że się pojawił, bardzo dobrze świadczy o socjaldemokratycznym klubie w polskim parlamencie.

Lewica nie siedzi z założonymi rękami, gdy chodzi o śmieciowe zatrudnienie, jedną z największych patologii polskiego rynku pracy. Przed pandemią o tym, że istnieją całe sektory, w których nie ma szans na umowę o pracę nawet w przypadku spełnienia wszystkich kodeksowych warunków, mówiono niemal otwarcie. Pandemiczny kryzys w żadnym razie nie poprawił sytuacji pracowników, a rząd Prawa i Sprawiedliwości dawno stracił zainteresowanie skutecznym wyeliminowaniem nadużyć w stosowaniu umów zlecenie i o dzieło. Teraz swoją propozycję w tym zakresie składa w sejmie Lewica, a posłem wnioskodawcą będzie Adrian Zandberg.

Pomysł jest banalnie prosty: nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy dałaby inspektorom uprawnienia do automatycznej zmiany umowy śmieciowej na umowę o pracę. Następowałoby to, gdyby w trakcie kontroli w przedsiębiorstwie inspektor PIP ustalił, że relacje właściciela firmy i zatrudnianego śmieciowo „współpracownika” w rzeczywistości wyglądają tak, jak przy umowach o pracę.  Gdy więc okaże się, że pracownik świadczy pracę w miejscu i czasie wskazanym przez zatrudniającego, osobiście i pod nadzorem, inspektor wyda decyzję zamieniającą „śmieciówkę” na etat.

Lewica przekuła w projekt ustawy postulaty płynącej z samej PIP: organizacja od dawna wskazywała, że jej inspektorzy nie mają narzędzi, by skutecznie kontrolować firmy i gwarantować przestrzeganie przepisów. Większych uprawnień w zakresie zwalczania „śmieciówek”, które służą wyłącznie cięciu kosztów przez biznes, domagał się Główny Inspektor Pracy. Postulat taki jest również w programie Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Obecnie inspektor pracy, gdy zorientuje się, że osoba z umową o dzieło lub zlecenie powinna być etatowym pracownikiem, może jedynie wnieść powództwo o ustalenie stosunku pracy do sądu pracy, który – jak i inne sądy w Polsce – działa, delikatnie mówiąc, powoli.

Jak przypomina na Facebooku Radosław Koba, jeden ze współpracowników posła Zandberga, w trakcie kontroli w 2019 r. inspektorzy zakwestionowali niemal co dziesiątą umowę zlecenie i aż 22 proc. umów o dzieło. Nie było przy tym branży, która byłaby wolna od naciągania przepisów w tym zakresie. Gdyby propozycja Lewicy przeszła przez Sejm – co wydaje się jednak kompletnie fantastyczne przy obecnym rozkładzie sił w parlamencie – kolejnym krokiem powinno być kadrowe i finansowe wzmocnienie samej Państwowej Inspekcji Pracy. Przy jej obecnych zasobach i możliwościach samo wzmacnianie prawnych kompetencji inspektorów nie naprawi polskiego rynku pracy.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…