„Zarząd Poczty Polskiej dziś zarządza Pocztą, jutro może być zarządem w stoczni lub w jakiejś innej dyrekcji, ale zawsze tam, gdzie dobrze płacą. Nam zależy na naszej firmie i pracy, bo nam tak łatwo nie przychodzi zmiana pracodawców i stanowisk pracy” – mówią pocztowcy, którzy dzisiaj protestują na ulicach przeciwko głodowym wynagrodzeniom i złym warunkom pracy.
1468 zł brutto – tyle na rękę zarabia pracownik Poczty Polskiej z 15-letnim stażem, razem z dodatkiem stażowym. To nie żart, tak wyglądają realne warunki płacowe w publicznej firmie. – Podwyżek nie było od 9 lat. Teoretycznie w ubiegłym roku „Solidarność” wywalczyła podwyżki o 250 zł, ale w tym samym czasie obcięto premie. W efekcie po podwyżkach zarabiam 200 zł mniej niż przed – mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” jeden z listonoszy. Niskie płace to nie jedyny problem. Coraz trudniejsza do zniesienia staje się również sama praca. Ośmiogodzinna dniówka to już odległe wspomnienie. Teraz dostarczyciele krążą po swoich rejonach po 9-10 godzin. Za nadgodziny nie otrzymują dodatków. Nędzne warunki i bezwzględny wyzysk powodują, że coraz więcej pracowników odchodzi. Ci, którzy przychodzą na ich miejsce, próbują często jeden, dwa dni i porzucają pracę. M.in. z tego powodu zarząd Poczty Polskie postanowił skorzystać z rezerwowej armii pracy – więźniów – zastraszonej i niezdolnej do buntu siły roboczej. Spółka podpisała już stosowną umowę z Ministerstwem Sprawiedliwości.
Pracownicy apelują do klientów o zrozumienie i solidarność. „30-40 proc. korespondencji dociera do Ciebie Drogi Kliencie tylko dzięki zaangażowaniu listonoszy. Zarząd Poczty nie uznaje zapłaty za pracę w nadgodzinach, pracę konieczną dla dostarczenia wszystkich przesyłek. To nam zależy na Tobie Drogi Kliencie, bo po latach spędzonych przez listonoszy w rejonie zauważyliśmy, że staliście się niejednokrotnie naszymi przyjaciółmi. To nam na Was zależy, dlatego na własnych rowerach przeładowani dowozimy przesyłki do Waszych domów, narażając się na straty finansowe. Nasz pracodawca od dziesięcioleci nie potrafił wyposażyć nas choćby w proste wózki rozwożenia przesyłek. Więc to my kupujemy dla siebie mocno później eksploatowane rowery” – czytamy w oświadczeniu zbuntowanych pracowników.
Dzisiejsze manifestacje odbywają się w kilkunastu polskich miastach. Organizatorem protestów jest komitet nie związany z żadnym związkiem zawodowym. Pracownicy poczty po prostu skrzyknęli się na Facebooku. Oprócz niezadowolenia z warunków pracy łączy ich sprzeciw wobec uległości i kapitulanckiej postawy „żółtego” związku zawodowego, jakim ich zdaniem jest pocztowa „Solidarność”. „Większość z nas ma 30-40 lat. Jesteśmy dziećmi pokolenia, które kiedyś stworzyło Solidarność, a my wychowaliśmy się słuchając opowieści o tej Waszej Solidarności. Smutne, że teraz my musimy walczyć o zwyczajną, pisaną małą literą solidarność. Obecna zabetonowana „Solidarność” Poczty Polskiej w zamian za stołki, etaty, biura i apanaże sprzedała swoich pracowników. Kiedyś, w czasach Pierwszej Solidarności towarzysze znaleźli sposób aby zniszczyć związek – wiedzieli, że dając działaczom biura, telefony, sekretarki, samochody służbowe uda się działaczy odstawić na boczny tor, jako potakiewiczów manifestujących na co dzień swój tumiwisizm i obojętność. Tamta Solidarność z lat 1980-81 nie uległa, trzeba było zrobić stan wojenny. Pojawiła się po nim Solidarność v.2.0. Grzeczna, spolegliwa, zatroskana o apanaże i trwałość swoich związkowych stołków. Teraz już stanu wojennego nie trzeba robić. Związek zawodowy wiszący na klamce zarządów, nawet nie zauważył, kiedy stał się antytezą samego siebie” – akcentują organizatorzy protestów. Wykaz godzin i miejsc, z których ruszą demonstrację można znaleźć tutaj.
Postulaty protestujących zostały zawarte w kilku punktach:
– poprawa dobrego imienia Poczty Polskiej
– podwyżka wynagrodzenia zasadniczego o 1000 zł brutto
– przywrócenie rezerwy chorobowo urlopowej
– przywrócenie premii czasowej
– reorganizacja i zmniejszenie rejonów
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
„1468 zł brutto – tyle na rękę zarabia pracownik Poczty Polskiej”
trochę się zapętliłem….
Gdy dostaję coś nieporęcznego lub związanego z płatnością, zawsze doręczycielowi daję 5-20 zet. Listonoszowi w przypadku listów poleconych dotychczas nie, ale ZMIENIĘ to. 5 zet musi być. Poczta Polska to niewiele, co zostało z tego państwa. Postrzegam ją jako cenną, efektywną i przyjazną.