„Jeszcze trochę i nie będzie kadry – trzeba będzie zamykać szkoły” – alarmuje dyrektor jednej z łódzkich placówek edukacyjnych. To efekt reformy edukacji wdrożonej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Dane Związku Nauczycielstwa Polskiego mówią same za siebie. Od września tego roku w woj. łódzkim ze świadczeń kompensacyjnych skorzystało 107 pedagogów. Świadczenia kompensacyjne to po prostu wcześniejsze emerytury. W 2017 roku, a więc wtedy, gdy reforma została przeforsowana, liczba odejść była jeszcze większa – karierę zakończyło 139 nauczycieli. Dla porównania – w 2016 r., liczba ta była trzykrotnie mniejsza. Wniosek jest prosty – w szkołach zreformowanych przez minister Zalewską pracować się nie opłaca.
Proces ten może również wyrządzić szkodę dzieciom. Dyrektorzy placówek rozkładają bezradnie ręce – braki kadrowe stają się faktem. Brakuje matemaktyków, a także nauczycieli języków obcych – angielskiego i hiszoańskiego.
– Gdybyśmy mieli ofertę pod tytułem pełne zatrudnienie na cały rok szkolny, to nie byłoby takiego problemu. W podstawówkach zwiększyły się liczby godzin dla nauczycieli, ale często nie na tyle, żeby zatrudnić na pełny etat – wskazuje Barbara Cygan, dyrektorka SP nr 46 w Łodzi.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…