Łódź: exodus nauczycieli. Powód? Niskie płace

Gimnazjum nr 47 w Łodzi /google.maps

„Jeszcze trochę i nie będzie kadry – trzeba będzie zamykać szkoły” – alarmuje dyrektor jednej z łódzkich placówek edukacyjnych. To efekt reformy edukacji wdrożonej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości.

Dane Związku Nauczycielstwa Polskiego mówią same za siebie. Od września tego roku w woj. łódzkim ze świadczeń kompensacyjnych skorzystało 107 pedagogów. Świadczenia kompensacyjne to po prostu wcześniejsze emerytury. W 2017 roku, a więc wtedy, gdy reforma została przeforsowana, liczba odejść była jeszcze większa – karierę zakończyło 139 nauczycieli. Dla porównania – w 2016 r., liczba ta była trzykrotnie mniejsza. Wniosek jest prosty – w szkołach zreformowanych przez minister Zalewską pracować się nie opłaca.

– Długo się zastanawiałam, głównie ze względu na finanse. Teraz będę dostawała niewiele ponad tysiąc złotych, ale ile można. Ciągłe zmiany w programie, liście lektur, za chwilę nauka według dwóch podstaw programowych. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że mój mąż dobrze zarabia i przekonał mnie, żebym została w domu – mówi „Gazecie Wyborczej” jedna z nauczycielek.

Już teraz nauczyciele pracujący w wygaszanych gimnazjach skarżą się na niską liczbę godzin. Za rok ich szkoły przestana istnieć, co będzie dla nich oznaczało konieczność tułaczki po różnych placówkach w celu wyrabiania cząstkowych etatów. A mniej godzin oznacza jedno jedno – niższe płace. Wcześniejsza emerytura, dotąd rzadko wybierane rozwiązanie, staje się teraz całkiem konkurencyjną opcją.

– Jeszcze kilka lat temu to było zjawisko sporadyczne – mówi Marek Ćwiek dla „GW” prezes łódzkiego ZNP. – Teraz na emerytury czy kompensówki często odchodzą osoby w sile wieku, które mogłyby jeszcze pracować. Ale mają dość kolejnych zmian i ganiania między 2-3 szkołami, żeby uzbierać etat.

Proces ten może również wyrządzić szkodę dzieciom. Dyrektorzy placówek rozkładają bezradnie ręce – braki kadrowe stają się faktem. Brakuje matemaktyków, a także nauczycieli języków obcych – angielskiego i hiszoańskiego.

– Gdybyśmy mieli ofertę pod tytułem pełne zatrudnienie na cały rok szkolny, to nie byłoby takiego problemu. W podstawówkach zwiększyły się liczby godzin dla nauczycieli, ale często nie na tyle, żeby zatrudnić na pełny etat – wskazuje Barbara Cygan, dyrektorka SP nr 46 w Łodzi.