– Co ma robić człowiek lewicy w państwie PiS?
– Walczyć z państwem PiS oczywiście.
– Ale przecież to państwo ma niewątpliwe osiągnięcia, których lewica nie może nie zauważać.
– Zgoda, ta władza zyskuje poparcie dzięki trafnie dobranej polityce społecznej. Ale budowa państwa policyjnego to jest bat na lewicę, na ludzi pracy. Jak zaczną okazywać trochę niezadowolenia…
– Ale póki co ludziom pracy jest lepiej. Przede wszystkim dzięki 500 plus, które sprawiło, że samotne matki trójki dzieci nie muszą już iść „na kasę” do supermarketu za 1000 złotych. Skończyła się zdesperowana quasi-niewolnicza siła robocza i tzw. pracodawcy musieli wreszcie zacząć uczciwie płacić. To rewolucja na rynku pracy.
– Rewolucja na rynku pracy wiąże się nie tylko z 500 plus – ona wynika ze zmiany sposobu patrzenia na politykę gospodarczą. I to niewątpliwie jest zasługa Morawieckiego, który odszedł od doktryny – a właściwie ideologii – neoliberalizmu blokującego wzrost masowej konsumpcji. 500 plus to najlepsze posunięcie polityki społecznej, dlatego, że ono jest wymierzone w samo jądro polskiego ubóstwa, którym jest wielodzietność. Na poparcie zasługuje także podniesienie płacy minimalnej – i w zasadzie większość decyzji gospodarczych, z wyjątkiem nieszczęsnego i nieodpowiedzialnego obniżenia wieku emerytalnego, które jest decyzją podjętą bez myślenia o przyszłości, tylko z krótkowzrocznego dążenia, by zapewnić poparcie społeczne „na dziś”. I to nie tylko przy wygrywaniu wyborów – poparcie społeczne jest równie potrzebne przy stosowaniu metod rządzenia policyjnego. Nie jest prawdą, że dyktatura może rządzić bez poparcia społecznego.
– No właśnie. I żeby odebrać jej to poparcie, trzeba przekonać ludzi, że jest alternatywa. Że nie muszą wybierać pomiędzy wolnością i państwem opiekuńczym, bo mogą mieć jedno i drugie.
– Z tym, że dotąd doświadczenie przekonywało ich o czymś przeciwnym: że demokracja jest oszukańczą fasadą dla państwa, które działa na ich krzywdę.
– No bo działało…
– No i ci ludzie doskonale wiedzą, co się działo w tym państwie, a zwłaszcza, co się działo z szacunkiem dla nich. Obowiązującą postawą było politowanie i może nie pogarda, ale jednak wyraźne lekceważenie wobec ludzi przegranych w transformacji. A demokracja jest silna poparciem obywateli, więc jak przekonała obywatela, że nie jest godna poparcia, to się przewraca. Z tym, że jak się przewróci, to ten obywatel, który ją przewróci, dostanie po dupie. Tylko musi trochę poczekać. I to musimy obywatelom mówić: że dla ich własnej obrony jest im potrzebna demokracja, a zwłaszcza państwo prawa. Czyli takie państwo, które nie pozwoli ich za bezdurno spałować, jak tylko wyjdą na demonstrację, bo coś im się nie będzie podobało.
– Tylko, że to się mówi bez przerwy od dwóch lat. I efekt jest taki, że PiS ma poparcie wyższe niż cała opozycja do kupy. Więc może coś jest nie tak z tą retoryką.
– Oczywiście, że coś jest nie tak. Zamiast pieprzyć o trójpodziale władzy do ludzi, którzy nigdy nie czytali Monteskiusza, albo o autorytaryzmie do ludzi, którzy nie dysponują słownikiem wyrazów obcych – trzeba im powiedzieć, że buduje się państwo policyjne. I podać przykłady. Igor Stachowiak to jest przykład: konkretny, wszyscy o nim wiedzą, było o tym w telewizji, była debata sejmowa. I na podstawie tej debaty trzeba pokazać, jak działa państwo policyjne. W Sejmie w tej sprawie występował Mariusz Błaszczak – który akurat występował nieźle. Po pierwsze wyraził skruchę, po drugie wywalił z posad winnych policjantów i kilku zwierzchników odpowiedzialnych za tę placówkę. Natomiast twórca i budowniczy państwa policyjnego, Zbigniew Ziobro, odpowiedział według najlepszego peerelowskiego wzoru – czyli na oskarżenie policjantów o zabicie człowieka odpowiedział oczernianiem ofiary. Jak z księdzem Popiełuszką. Zbigniew Ziobro powiedział z grubsza rzecz biorąc tyle, że jedna z ekspertyz wykazała, że w organizmie Igora Stachowiaka były jakieś ślady substancji narkotycznych. Czyli, krótko mówiąc, był ćpunem, zaćpał się i co tu winić jakichś policjantów. I to jest sposób, w jaki przemawia państwo policyjne, kiedy się je oskarża o morderstwo. W tym przypadku nieumyślne – ale nieprzypadkowe.
– Ale czy jest pan pewien, że dla ludzi, którzy wreszcie są w stanie nakarmić i ubrać dzieci, a nawet wysłać je na wakacje, problem Igora Stachowiaka jest tak istotny? Ja absolutnie nie chcę im ubliżyć tym pytaniem – tylko z jednej strony są realia życia codziennego, a z drugiej sensacja, o której słyszeli w telewizji?
– To jest konkret, to przemawia również do takich osób. Bo ich dzieci dorosną i może je spotkać to samo.
– A ja mam wrażenie, że czy mówimy o autorytaryzmie, czy mówimy o państwie policyjnym – to ciągle jest inteligencki dyskurs…
– Nie, to nie jest inteligencki dyskurs, to jest zrozumiałe dla każdego.
– Zrozumiałe jest. Ale sądzę, że wielu ludzi, których jakość życia istotnie się zmieniła pod rządami PiSu, aż tak bardzo nie tym nie przejmie.
– I dlatego trzeba im mówić, że będą musieli się przejąć, bo łapsy nimi się przejmą. Oczywiście, że szarzy ludzie nie muszą teraz, od razu, zareagować i zmienić stanowiska, wystarczy że się zastanowią. I kiedy przyjdzie czas, będą wiedzieli, co się dzieje. Chodzi mi o to, żeby nie dostosowywać się do obowiązującego nastroju. Bo jak się będzie płynąć z prądem, to się wyląduje w rynsztoku. Zawsze.
– Panie profesorze, ja to wszystko rozumiem, ale sądzę, że nie da się przekonać wyborców PiS do zagłosowania przeciwko PiSowi bez powiedzenia im: tak, w obszarze polityki społecznej PiS ma rację, a myśmy jej nie mieli. Zrozumieliśmy swój błąd i następnym razem zrobimy to lepiej. A tymczasem mamy dwie konkurencyjne narracje: z jednej strony władza mówi o przywracaniu godności ludziom, a z drugiej słyszymy, że ludzie dali się kupić za 500 złotych…
– Ta druga narracja jest tak głupia, że chyba jest opłacona przez PiS. Choć nie wątpię, że to po prostu gra w duszy polskiego inteligenta. Tylko proszę nie myśleć, że ja zawsze tak źle myślę o inteligencji.
– W tym przypadku inteligencja chyba na to zasługuje. I cała ta oburzona na proletów elita, która w ogóle nie rozumie, że to właśnie ten typ myślenia doprowadził do zwycięstwa PiS i zapewnia mu niemalejące poparcie.
– Ja jestem przekonany, że to jest cena za sposób przeprowadzenia transformacji. Z triady Rewolucji Francuskiej wolność-równość-braterstwo wyrzuciliśmy i równość, i braterstwo. Takich rzeczy nie robi się bezkarnie. Zwłaszcza zerwanie braterstwa – bo to, co elity postsolidarnościowe zrobiły w 1989 roku, było zerwaniem braterstwa z dawną bazą Solidarności. To się musiało zemścić.
– No właśnie. Pan używa takiego wyrażenia, które bardzo lubię: że ludzie pracy Polski Ludowej myślą sobie, że „ktoś nam ukradł nasze zwycięstwo”.
– Ludzi pracy z Polski Ludowej już prawie nie ma.
– Ale to poczucie istnieje nadal. Ono zostało odziedziczone przez następne pokolenia.
– Ono zostało przeformułowanie i cyrkuluje w obiegu pisowskim: „my” – to znaczy poprzednicy PiSu – odnieśliśmy zwycięstwo… Kim są ci pisowscy „my”, którzy tak walczyli i zwyciężyli, to ja dalibóg nie wiem, ale mniejsza o to. No i „nam”, ludziom PiS, Porozumienia Centrum i i ich prekursorów, to zwycięstwo zostało ukradzione przez ludzi Okrągłego Stołu, różnych tam Wałęsów, Mazowieckich i Geremków…
– To chyba jednak coś więcej, niż kłótnia o to, kto wyrwał sobie większy kawałek truchła komuny. To pęknięcie między dwoma – jak lubią mówić telewizyjni publicyści – „plemionami” jest poważniejsze, niż spór między elitami.
– To jest akurat kompletnie nietrafiony termin, co mówię pani jako historyk zajmujący się zawodowo plemionami. Natomiast rzeczywiście, w obrębie polskiego społeczeństwa istnieje pęknięcie komunikacyjne, czy też wręcz mur komunikacyjny, dzielący to społeczeństwo, ten naród, na dwa obiegi informacyjne. I przez ten mur nie przenikają ani informacje, ani oceny, ani wartości, ani poglądy, bo to są obiegi w znacznej mierze zamknięte. Co oznacza pod ważnym względem rozbicie wspólnoty narodowej – ale to nie znaczy, że te dwa obiegi komunikacyjne staną się zaczątkiem jakiś nowych wspólnot, na co wskazywałoby użycie słowa „plemiona”. Niczego takiego nie przewiduję – o ile oczywiście mogę cokolwiek przewidywać. Patrzenie w przyszłość nie jest zadaniem zawodowym historyka.
– A patrząc w przeszłość – gdzie są początki tego pęknięcia? W Smoleńsku?
– Nie wydaje mi się. To pęknięcie było też w Polsce międzywojennej, między zwolennikami Piłsudskiego i Dmowskiego.
– A nie sądzi pan, że tak naprawdę jest to pęknięcie, przepraszam za wyrażenie, klasowe?
– Jeśli chodzi o przedwojenny podział na sanację i endecję, to raczej nie był klasowy.
– A podział na PiS i antyPiS?
– Być może jest coś na rzeczy. Ja bym nie sprowadzał tego wyłącznie do wymiaru klasowego – chociaż oczywiście bez tego wymiaru nie udałoby się doprowadzić do tak głębokiego konfliktu.
– A ja zaryzykuję twierdzenie, że wymiar klasowy jest dla tego sporu kluczowy, czego klasy uprzywilejowywane, jak zwykle, nie rozumieją. I PiS wykorzystał te emocje, to klasowe poczucie krzywdy, żeby zbudować swój antyelitarny wizerunek i ciągle na nim jedzie.
– Co do tego mogę się zgodzić.
– No i co z tym zrobić? Bo samo opowiadanie w TVN o państwie policyjnym chyba nie wystarczy.
– Musimy – lewica musi – robić to, co robi Partia Razem, czyli, jak mawiali narodnicy, „chodzić w lud”.
– A jak już przyjdzie do ludu – to co ma mu powiedzieć?
– Lewica przychodzi do ludzi, żeby z nimi mówić o życiu codziennym i tym zdobywa zaufanie. A przy okazji trzeba im tłumaczyć – już teraz – że ten cały knut, który się na plecy obywatela szykuje, będzie na ich plecach. Kłopot polega na tym, iż – mimo formalnego pluralizmu medialnego, którego PiS jeszcze nie zlikwidował, choć się do tego szykuje – tak naprawdę, po tamtej stronie muru komunikacyjnego władza ma monopol informacyjny, bo tam się nie ogląda nic innego niż TVP.
– Jeszcze Telewizję Republika i Telewizję Trwam.
– To bardzo pocieszające. A mówiąc serio: nasz problem i nasze zadanie – nas, czyli wszelakich „obrońców demokracji” – polega na tym, żeby nawiązać kontakt, także informacyjny, z tymi ludźmi, którzy o 19:30 są wpatrzeni w „Wiadomości”. Bo jak tego nie zrobimy, to mamy przechlapane. I demokracja razem z nami.
Rozmawiała Agnieszka Wołk-Łaniewska.
Para-demokracja
Co się dzieje, gdy zasady demokracji stają się swoją własną karykaturą? Nic się nie dzieje…
500+ dobre a obniżenie wieku emerytalnego złe.
Czyli dożywocie w pracy żeby robić na cudze dzieci.
Modzelewski, nie wiem do którego psychiatry chodzisz ale go zmień.
Podzwiam K. Modzelewskiego od dawna. Nazywamy w naszym kółku RWO – matematykiem polityki, tak jego tekst polityczne są precyzyjne. Jego idee można odnależć na portalu
http://www.sila-lewicy.pl na którym warto przeczytać artykuł pt. Deklaracja – czas lewicy w którym redakcja przedstawia argumenty – dlaczego zjednoczenie lewicy jest konieczne i może uratowac demokracje w Polsce
Warto przeczytać polecam:
http://sila-lewicy.pl/zjednoczenie-lewicy/26-deklaracja-czas-lewicy/
My mamy przechlapane? Przecież to „wielkoprzemysłowa klasa robotnicza” pospiesznie głosowała i wspierała obalenie zawłaszczonej ponoć przez partię władzy. To załogi opowiadały sie za pospieszną prywatyzacją, licząc, że prawdziwy kapitalista z Korei, tej południowej, od ręki sypnie kasą, a stoczniowcy z Hamburga tylko czekają na wzrost konkurencyjności polskich związkowców ze stoczni obalonego w Gdańsku Lenina. I tak sobie za niepełną miskę soczewicy znaleźliśmy miejsce, do którego trafił biblijny Ezaw. Nie my jedyni! W nasze ślady żwawo wkroczyli Libijczycy, którym Kadafi za mało płacił za nieróbstwo. Tyle, że tamci zamiast kapitalistów żywych dostali bombki z nieba, na wspomożenie słusznego gniewu przeciw ciemiężycielowi. Nie ma czego żałować. Głupi rodzą sie co jakiś czas na świecie. Dziś walka z +500 nie ma żadnego sensu. Albo w tych warunkach zachowamy samorządność w terenie i podejmiemy walkę o odrodzenie lewicy, albo pora zawiesić marksizm i lewicę w muzeum. Czy nikogo nie zastanawia, dlaczego masy proletariatu, ciężko pracującego dla białego człowieka w Azji za marne pieniądze nie podnoszą buntu, a masy nierobów z Afryki dostają kasę na wędrówkę do Europy? A my dalej mamy niby edukować polskich robotników, jak walczyć o lepsze place w warunkach globalnej gospodarki? Czy przykład Ożarowa nikogo jeszcze nie nauczył. A papiernia z Konstancina-Jeziorny kupiona przecież przez racjonalnych Finów to też tylko niezauważiny epizod?
Profesor Modzelewski w neoliberalnej III RP wypinał tylko pierś po ordery. W okresie transformacji ustawił się w wygodnym miejscu, zapominając o osobach słabiej radzących sobie w nowym systemie (przyjaciele profesora z Solidarności wyrażali nawet pogardę wobec takich ludzi).
Pytanie „Co ma robić człowiek lewicy w państwie PiS?” nie powinno być zadawane profesorowi. To jakby pytać Hindusa, czy prawdziwy Polak musi nienawidzi Rosjan.
Czyżby Kolega Obalacz po obaleniu śp. komuny przejrzał na oczy, że wcale nie była taka zła?
Tia. I dzięki 500+ i podniesieniu płacy minimalnej dogonimy w swoim rozwoju takie potęgi gospodarcze jak Gabon , Wybrzeże Kości Słoniowej i inne tuzy. A zacny profesor nie zwrócił uwagi , że w Polsce nie było i nie ma ani liberalizmu, ani innego neo ? Partie rządzące dbały o własne tyłki i jedynym ich zajęciem było rozszerzanie akcji „rodzina na swoim” , unikanie reform gospodarczych i „konserwowanie ” przywilejów wyniesionych z socjalizmu. PiS to wpadka słabo wykształconego społeczeństwa dla którego demokracja kojarzy się z michą. Pan profesor zapewne nie słyszał, że kapitalizm to taki ustrój w którym pracuje się jak w socjalizmie, państwo dba o pełne sklepy i opiekę socjalną , a kasy są pełne kieszenie. Nie ? Widać nie był Pan nigdy na posiedzeniu Komisji Zakładowej. Przesadzam zapewne, bo prawda jest taka , że od czasów Stefana Batorego byliśmy i jesteśmy nadal fatalnie zarządzani.
Uciekłeś z kodzborowa czy z tworek?
Pan Modzelewski z niszczył realnie istniejący socjalistyczny ustrój społeczny (pomijam precyzyjne analizy np. prof. Ładosza, na ile był i nie był w Polsce socjalizm; to w tym kontekście nieistotne – zasadnicza różnica z kapitalizmem, brak własności prywatnej środków produkcji, był zachowany). Jak na tak wybitnego intelektualistę powinien p. Modzelewski wraz z p. Kuroniem przez chwilę choć zastanowić się CZYM zostanie zastąpiony realny socjalizm po zniszczeniu. Czy cofniemy się przed 1944, czy przed 1917, czy przed Marksa, czy przed Lassalla..? Czy uda się zachować i ulepszyć system socjalistyczny, czy zniszczyć wraz z wszelkim emancypacyjnym i skierowanym w przyszłość wektorem zmian. Nawet jeśli procesy globalne były nie do opanowania, można było choć nie przykładać łapki do antyrewolucyjnej działalności i uprawiać historyczne poletko.
Ja na miejscu Pani Agnieszki Wołk-Łaniewskiej nie traciłbym czasu na rozmawianie z tym szkodnikiem i osobą o bardzo małym rozumie.
Przy okazji cytata:
„Bezpodstawne są także próby wyciągania z faktu, że zaistniał w przeszłości kult jednostki, wniosków o jakichś zmianach w ustroju społecznym ZSRR, o jakimkolwiek jego wypaczeniu. Twierdzenie, że poszczególna jednostka, nawet tak wybitna jak Stalin, mogła zmienić ustrój społeczno-polityczny, jest równoznaczne z odejściem od marksizmu, z popadnięciem w idealizm. Podobne poglądy to odwrotna strona kultu jednostki” cyt za: Piotr Fiedosiejew – Komunizm i filozofia. KiW 1975 str. 329.
PROGNOZA Stratfor NA 2019 ROK
rządy PIS się skończą jak pod Warszawę będą podchodziły wojska rosyjskie ścigające resztki wojsk Nato wycofujących się z pod Smoleńska wtedy Macierewicz i Kaczyński wezmą nogi za pas…. a raczej uciekną prywatnym boeingm
Bardzo dobre, jednak mam wrażenie że wysoki poziom ogólności w kwesti możliwych do zastosowania rozwiązań jest skorelowany z przesadnym uznaniem dla Razem. Poglądy autorki wyczuwam jako bardziej wyraźne i jednoznaczne, mogłaby właßciwie pisać komentarze- monologii. Ale i tak duży plus.
Moim zdaniem klasycznym dowodem na państwo policyjne nie jest przykład Stachowiaka – czyli wypadek przy pracy, ale Piskorskiego, który siedzi bez sądu ZA PRZYZWOLENIEM SPOŁECZNYM… bo państwo policyjne nie może obejść się bez przyzwolenia społecznego.
Ruski agent Piskorski tylko siedzi.W państwie policyjnym ta zdradziecka qrwa już by wisiała z językiem wywalonym na brodę :DDD
@szczurzec, psi odbycie, nie życz mu tego co zrobili twojej matce jej wkurzeni klienci, gdy ich zaraziła syfilisem
tylko 2, 3, 4… kadencje PiSu nauczą pokory liberalne „elity”
I to jest prawda. Musimy przez to przejść. Na dziś nie ma alternatywy. Tym bardziej, że gospodarka wymaga pilnej odbudowy, a nie propagandy sukcesu opartej wyłącznie na kreatywnej księgowości i budowaniu autostrad, pięknych mostów za unijne i pożyczone pieniądze. Dziś nikt inny nie jest w stanie skutecznie podjąć tego trudu. Czy z sukcesem, czas pokaże.
„2,3,4… kadencje PiSu”. Jak i z kim przez nie przejść? Deklaracja – czas lewicy (http://sila-lewicy.pl/zjednoczenie-lewicy/26-deklaracja-czas-lewicy/) tyleż słuszna, co mało realna. Dopóki w partii Razem wojujący feminizm będzie przesłaniał całość programu i miał tak silny wpływ na działania tej partii, zjednoczenie lewicy ma małe szanse. Mam wrażenie, że dla części działaczek i działaczy partii Razem, dopuszczenie wielu nurtów programowych przesłoniłoby główny cel działania, wyrażający się słowami jednego z redaktorów portalu strajk.eu – … zostawcie Gronkiewicz – Waltz. Przecież parada równości była taka fajna, a za rządów PiSu już tak nie będzie. Dlatego „mamy przechlapane”.
@jary
Prawicowy rewizjonizm jest objawem choroby, a nie lekarstwem. Prawdziwa lewica powinna być zawsze wierna ideałom choćby została zredukowana do śmiesznych sekt intelektualistów. Nawet jeżeli trzeba odejść to wypadałoby to zrobić z honorem.
@JK
Tak – z jednej strony prawdziwi Polacy, z drugiej „prawdziwa lewica”. Za tak rozumiany „prawicowy rewizjonizm” do 1956 to do więzienia wsadzali intelektualisto (czy też intelektualistko). Po 1968 było już trochę lepiej. Można było wybrać – np. paszport w jedną stronę.
Nie widzę u siebie kryzysu wiary w ideały lewicy i nie zamierzam skorzystać z propozycji odejścia :) Przecież moja propozycja to więcej lewicy. Prawa kobiet i związki partnerskie – ważne, ale nie powinny przesłaniać innych nurtów programu lewicy. I proszę nie redukować się do „śmiesznej sekty intelektualistów”. Sekty to nie jest dobry pomysł na lewicę. „Prawicowy rewizjonizm” – jakbym słuchał prokuratora (to tylko niemiłe skojarzenie – bez obrazy).