Nie ma dobrych wiadomości dla zwierząt hodowanych na futra. Ustawa, która miała zakazać okrutnego procederu biznesowego przepadła w politycznych targach, a biznes futrzarski przechodzi do kontrofensywy – potentat tej branży zamierza uczynić Polskę światowym centrum handlu skórami. Do współpracy zgłosili się chińscy inwestorzy.
„Chodzi o to, by cierpienia zwierząt było na świecie mniej, dużo mniej niż dzisiaj. A cierpienia zwierząt futerkowych to jedne z najgorszych cierpień, jakie w ogóle mają miejsce” – mówił jeszcze niedawno prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jeszcze jesienią zeszłego roku, obrońcy praw zwierząt mieli nadzieję, że jego słowa można brać poważnie. Do Sejmu trafiła ustawa, której zapisy m.in. likwidowały możliwość hodowania i mordowania zwierząt w celu późniejszego pozyskania ich skór i futer.
Tak się jednak nie stało. 28 października ustawa trafiła do kosza, bo przeciwko pomysłowi Kaczyńskiego zbuntowali się ideologiczni radykałowie z Solidarnej Polski i inni posłowie PiS, realizujący na Wiejskiej interesy rolniczych i futrzarskich biznesów. Obrońcy praw zwierząt protestowali, projekt został jednak uśmiercony.
Przedsiębiorcy z branży futrzarskiej złapali oddech i ruszyli do kontrofensywy. Szczególnie, że sytuacja w innych krajach stwarza okazję do przejęcia kolejnych obszarów rynku. Dania, z powodów epidemicznych, uśmierciła całą populację przetrzymywanych na fermach norek, a kraj ten był światowym potentatem w branży. Polscy futrzarze chcą teraz wejść na najwyższy stopień haniebnego podium.
– Zmiana sytuacji rynkowej daje nam potężną szansę otwarcia własnego domu aukcyjnego, co przyciągnie do naszego kraju odbiorców z całego świata. Mogę zdradzić, że już prowadzimy w tym temacie zaawansowane rozmowy z naszymi amerykańskimi partnerami. Wiemy, że bankrutującą właśnie aukcję Kopenhagen Fur chcą zakupić chińscy i rosyjscy inwestorzy – mówi Szczepan Wójcik, bonzo biznesu, zwany „Królem Norek”.
Futrzarz zwietrzył wielomilardowe zyski, bo duński dom aukcyjny sprzedawał rocznie nawet 26 mln skór. Kopenhagen Fur chełpiło się, że na jednej aukcji sprzedaje się skóry za ponad 260 milionów euro. A podczas pięciu corocznych sesji sprzedażowych, można wygenerować obrót w wysokości 1,3 mld euro, co stanowi prawie 2/3 światowego rynku.
Aby rozruszać interes, „Król Norek” zamierza wejść w współpracę z kapitalistami z Chin. Wczoraj pochwalił się biznesowym spotkaniem z ambasadorem Państwa Środka.
„Polska potrzebuje inwestycji i miejsc pracy. Pracujemy nad tym! Już niedługo chciałbym móc poinformować, że w naszym kraju powstanie globalny dom aukcyjny skór. O planach wspólnej polsko– chińskiej inwestycji rozmawialiśmy dziś z Ambasadorem Chin Liu Guangyuan” – napisał na portalu społecznościowym Szczepan Wójcik.
– Jeszcze dwa miesiące temu politycy zarzekali się, że wprowadzenie zakazu chowu zwierząt na futro to najlepsza droga, konieczność, by uczynić Polskę lepszym krajem – wskazuje w rozmowie z Portalem Strajk Martyna Kozłowska, koordynatorka kampanii antyfutrzarskiej Fundacji Viva! – Teraz futrzarze planują uczynić z Polski lidera w przysparzaniu zwierzętom niewyobrażalnego cierpienia. Bezsensownego cierpienia. Rządzący zawiedli, ale się nie poddamy. Na pewno tego tak nie zostawimy i zrobimy wszystko, by do tego nie dopuścić – zapewnia działaczka.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…