Kim jest Jacek Wilk? Spokojnie, my też nie wiemy. Ten facet nie ma nawet własnej strony w Nonsensopedii, co może wzbudzać podejrzenia, że podobnie jak kandydatka SLD jest wygenerowanym cyfrowo hologramem, połączonym z syntezatorem mowy Text-to Speech, ewentualnie reprezentuje w polskiej polityce ukrytą opcję reptiliańską. Jedno jest pewne: nie jest prawdziwym krulem, a jedynie uzurpatorem i jako taki zostanie zdekapitowany natychmiast po objęciu władzy przez prawowitego monarchę.

Nawet jego żona jest bardziej rozpoznawalna od niego, na co pożalił się tygodnikowi „Fakt”. Magda Wilk gra we flagowych produkcjach TVN, takich jak „Sędzia Anna Maria Wesołowska” i „Sąd rodzinny”, gdzie broni sprawców wszelkiego rodzaju nieprawości, wdając się w utarczki słowne z nieustępliwym prokuratorem. Na jednej z konferencji prasowych zapewniła małżonkowi najbardziej wiarygodną z możliwych rekomendacji: „Jest świetnym mężem i ojcem! Wiem, bo sama go wybrałam!”. Gratulujemy i zazdrościmy.

Trzeba przyznać, że żyć ‒ a w dodatku startować w najważniejszych wyborach w państwie ‒ ze świadomością, iż większość ludzi na twój widok myśli sobie: „Co to za facet, który udaje Korwina?” nie jest łatwo. Jacek Wilk radzi sobie z tym jednak nadzwyczaj dzielnie.

Co ciekawe, ten gość czasem gada zupełnie do rzeczy. Widać, że w jego mózgu zachodzą pewne procesy, odpowiedzialne za sprawianie wrażenia, jakoby kojarzył, na jakim świecie żyje i potrafił nawet trafnie nazwać otaczające go patologie ‒ na przykład te dotyczące tworzenia prawa, czyli działki mu znanej. Wilk słusznie dostrzega, że trójpodział władzy i niezawisłość sądów w Polsce to fikcja porównywalna z Tolkienowskim „Władcą Pierścieni” ‒ jednak jeśli zdarzy mu się powiedzieć jedno zdanie do sensu, to już w kolejnym wychodzi korwinowskie wychowanie i wpajane od maleńkości frazesy o poszanowaniu wiary katolickiej, prymacie rodziny i tradycyjnych wartości przemielone z nieśmiertelnym zauszfirmizmem. W dodatku, w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych „wyobraża sobie współpracę z Ruchem Narodowym i Pawłem Kukizem”, co dyskwalifikuje go jako opcję polityczną nawet na tak rozpaczliwym etapie rozważań jak: „co bym zrobił gdybym był 18-letnim wyznawcą tezy, że Rynek wraz z Rurkowcami rozwiąże wszystkie moje młodzieńcze dramaty”.

Z Magdaleną Ogórek łączy go chęć napisania prawa podatkowego od nowa, z Pawłem Kukizem ‒ wiara w JOW-y, zaś z Andrzejem Dudą i Adamem Jarubasem ‒ fakt, iż tak samo jak w ich przypadku, nie udało mi się zapamiętać ani jednej charakterystycznej frazy czy chwytliwego hasła wypowiedzianego przez kandydata przez całą kampanię. Jeśli w październiku trafi do Sejmu, jest szansa, że nabierze większej liczby rozpoznawalnych cech osobniczych i albo wzorem Korwina zrazi do siebie absolutnie wszystkich, albo tylko lewicę.

Sylwetką Jacka Wilka zamykamy subiektywny cykl „Mój prezydent 2015”, z żalem stwierdzając, że zbliżająca się cisza wyborcza nie pozwoli nam już na zaprezentowanie najciekawszego z profili kandydatów: Sarny z Krzesłem na Głowie.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…