Konflikt między prezydentem Mołdawii Igorem Dodonem a rządem Pavla Filipa, czy raczej sterującym nim oligarchą Vladem Plahotniukiem, wchodzi w ostateczną fazę? Trybunał Konstytucyjny orzekł, że zachowanie Dodona może uzasadniać powołanie „pełniącego obowiązki prezydenta”.

fot. Wikimedia Commons

Trybunał Konstytucyjny, który od dawna obsadzony jest ludźmi lojalnymi wobec Plahotniuka – najbogatszego i najpotężniejszego człowieka w Mołdawii, wydał dziś orzeczenie w sprawie postępowania Dodona w ostatnim miesiącu. Konkretnie chodzi o konflikt, jaki wybuchł wokół obsady ministerstwa obrony. Rządowy kandydat Eugen Sturza jest z wykształcenia ekonomistą, był doradcą premierów Vlada Filata i Iuriego Leanki, a także pisał analizy i wykonywał badania dla NGO-sów, natomiast nigdy nie miał nic wspólnego z armią. Igor Dodon oznajmił, że nigdy nie zatwierdzi kandydatury „grantowego chłopca”, rząd w odpowiedzi przekonywał, że prezydent nie ma uprawnień, by w ten sposób blokować osobę zgłoszoną na stanowisko ministerialne.

Sprawa ministra obrony była tylko jedną z kości niezgody między rządem i prezydentem. Dodon we wrześniu bez powodzenia próbował zablokować udział żołnierzy mołdawskich w manewrach pod auspicjami NATO. Potem parlament odrzucił jego weta do ustaw: upraszczającej zwalnianie osób, które osiągnęły wiek emerytalny oraz odbierającej głowie państwa nadzór nad służbami specjalnymi. W międzyczasie prezydent i Vlad Plahotniuc publicznie starli się o to, czy Mołdawia powinna wpisać do konstytucji europejski wektor polityki zagranicznej. Dodon zaczął również mobilizować społeczeństwo pod hasłem zmiany ustroju państwowego na prezydencki.

Orzeczenie Trybunału otwiera jednak Plahotniukowi i jego marionetkom na rządowych posadach drogę do pozbycia się Dodona. Sentencja wyroku głosi, że dwukrotne odrzucenia kandydatury Sturzy na ministra obrony to wystarczająca okoliczność, by uznać, że prezydent Mołdawii nie jest w stanie wykonywać swoich obowiązków. Z tego wynika, że by wprowadzić Sturzę do rządu wystarczy dekret „pełniącego obowiązki prezydenta” – najprawdopodobniej premiera Pavla Filipa, ewentualnie spikera parlamentu Adriana Candu (też człowieka Plahotniuka). Zasugerowano, że Dodon działa na niekorzyść mołdawskich sił zbrojnych i interwencja „pełniącego obowiązki” jest konieczna.

Zwolennicy prezydenta nie mają wątpliwości, że rząd chce pozbyć się Dodona wszelkimi możliwymi środkami, a dzisiejsze orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego pokazuje, jak nisko upadł ten organ. Niezależnie jednak od tego, jak niesmacznie wygląda praktyka polityczna „demokratycznej Mołdawii”, nie ma wątpliwości, że dzisiejszy wyrok posłuży Partii Demokratycznej do konsekwentnego blokowania wszelkich inicjatyw prezydenta, jeśli nie do tego, by ostatecznie przegonić go z urzędu. Sytuację mogłyby zmienić tylko masowe protesty – czy jednak Mołdawianie sami nie są rozczarowani dorobkiem Dodona i będą chcieli go bronić?

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. „czy jednak Mołdawianie sami nie są rozczarowani dorobkiem Dodona i będą chcieli go bronić?”

    Dorobkiem Dodona? Dodon nie może mieć żadnego „dorobku”, bo on nie ma władzy wykonawczej. Tę ma rząd i to on ma decydujący wpływ na to, co ludzie mają (czy raczej nie mają) w portfelach.

    Tak naprawdę to wojna między rządem i prezydentem jest wojną zastępczą między Zachodem i Rosją. Zachód kupił sobie elity i zamyka oczy na ich gigantyczną korupcję. Rosja oferuje Mołdawianom kupowanie ich produkcji – praktycznie w 100% produkty rolnicze, których Zachód nie kupuje, bo ze swoimi ma problem nadmiaru.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…