Walka z koronawirusem na łapu capu – oto specjalność rządu Mateusza Morawieckiego. Premier, który jeszcze niedawno zapowiadał, że lockdownu nie będzie, właśnie ogłosił zamknięcie przybytków, które dawały zestresowanemu społeczeństwu możliwość psychicznej regeneracji.
Jeszcze nie minął miesiąc odkąd Morawiecki pozbawił nas dostępu do basenów i siłowni, a premier zdecydował się na kolejne działanie pokazowe, nie mające wiele wspólnego z walką z rozprzestrzenianiem się wirusa. Mimo, że w teatrach, kinach i instytucjach kultury nie odnotowano dotąd żadnego ogniska zarazy, szef rządu poinformował dziś o zamknięciu takich miejsc.
To jednak nie wszystko. Polacy nie odetchną już nawet w kapitalistycznych świątyniach konsumpcji. W galeriach handlowych pozostaną czynne tylko sklepy spożywcze, apteki i punkty usługowe. A więc o zakupie odzieży czy prezentów na święta możemy zapomnieć.
Ponadto, w sklepach o powierzchni poniżej 100 metrów kwadratowych będzie mogła przebywać 1 osoba na 10 metrów kwadratowych, w większych sklepach jak dotychczas – 1 osoba na 15 metrów kwadratowych.
Jedyne zrozumiałe obostrzenia dotyczyć będą placówek edukacyjnych. Premier ogłosił rozszerzenie nauki zdalnej na klasy od 1-3 oraz przedłużenie do końca listopada nauczania zdalnego dla uczniów klas starszych.
Pojawia się jednak pytanie – dlaczego nie odbyło się ostatnie posiedzenie Sejmu, na którym rozpatrywana miała być m.in. sprawa wyroku TK? Dlaczego zostało przełożone o dwa tygodnie, a więc na okres obowiązywania restrykcji? Czyżby premier podjął decyzję o lockdownie z dnia na dzień? A może pod wpływem emocji chwili?
Co z takim razie pozostanie z możliwości spędzania czasu wolnego? Zawsze można wybrać się do kościoła, te będą otwarte do końca. Naszego bądź ich.
Na konferencji prasowej decyzję premiera skomentowały posłanki Lewicy.
Joanna Scheuring-Wielgus stwierdziła, że jest oburzona tym, że „kościoły zostają otwarte, a kina, teatry i ośrodki kultury, zamknięte”. „Jak ma przeżyć aktor, reżyser, bileterka w kinie czy w teatrze, osoby, które zajmują się scenografią, cała obsługa teatralna czy filmowa” – pytała.
Z kolei Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zwracała uwagę na sytuację osób pracujących. „Wszystkie te osoby dziś oglądając konferencję premiera Morawieckiego zastanawiają się, czy w poniedziałek nie stracą pracy, czy w przyszłym tygodniu będą miały środki do życia, czy w przyszłym miesiącu nadal będą cieszyć się miejscem pracy, czy też będą musiały decydować się na bezrobocie” – mówiła.
„W imieniu tych wszystkich osób chcemy jako posłanki, posłowie Lewicy zapytać premiera Morawieckiego, jakie ma zabezpieczenia i rozwiązania dla pracowników i pracownic. Czy przewiduje wprowadzenia świadczenia postojowego dla pracujących na umowach cywilnoprawnych? Czy w końcu zdecyduje się na realizację postulatu Lewicy i wprowadzi świadczenie kryzysowe dla każdej osoby, która straci dochód w wyniku kryzysu spowodowanego pandemią?” – mówiła Dziemianowicz-Bąk i pytała także, czy osoby objęte kwarantanną będą mogły liczyć na 100 proc. wynagrodzenia.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…