– Trzeba to coś złapać i ogolić na łyso – napisała radna PiS o polityczce z konkurencyjnej PO. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku uznała, że nie ma w tym nic niewłaściwego.
Autorka wpisu to znana działaczka Prawa i Sprawiedliwości w Trójmieście, radna Anna Kołakowska. Dla prawicowych mediów bohaterka, która zasłynęła m.in. blokowaniem Parady Równości, siedząc z mężem i dwojgiem dzieci na trasie legalnego przemarszu i krzycząc do policjantów „Zróbcie coś z tymi pedałami!”. Wcześniej zorganizowała m.in. nielegalny protest podczas uroczystości ku pamięci żołnierzy Armii Czerwonej pochowanych w Gdańsku i towarzyszącego jej ekumenicznego nabożeństwa w intencji pokoju.
Gniew Kołakowskiej wzbudziło wystąpienie posłanki PO Agnieszki Pomaskiej podczas dyskusji o ustawie ws. obronie suwerenności Rzeczypospolitej. Polityczka oznajmiła wówczas, że projekt nowego prawa jego kompromitujący i nie może zostać przyjęty, a następnie podarła egzemplarz ustawy. – Trzeba to coś złapać i ogolić na łyso – skomentowała gdańska radna. Przedstawiciele PO zgłosili w gdańskiej prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa publicznego nawoływania do naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. – Jeśli pani radna nie wie, co oznacza golenie głowy kobietom, to bardzo źle o niej świadczy, a jeśli wie, co to oznacza, to jeszcze gorzej o niej świadczy – mówiła Urszula Augustyn, partyjna koleżanka zaatakowanej posłanki.
Dziś prokuratura umorzyła postępowanie, uznając, że nawoływanie do przemocy nie miało miejsca. Zadecydowały głównie zeznania świadka, też radnej PiS, która przekonywała, że Kołakowska chciała tylko dobitnie pokazać, jak bardzo nie podobało jej się przemówienie Pomaskiej. Sama autorka wpisu, rozmawiając w maju z Polską Agencją Prasową, starała się udowodnić, że „trzeba to coś złapać i ogolić” w rzeczywistości nie znaczy tego, co znaczy. Twierdziła, że nie miała na myśli fizycznego ataku na polityczną oponentkę, a jedynie demonstrowała, jak można oceniać jej zachowanie w nawiązaniu do postaw społeczeństwa wobec kolaborantów podczas II wojny światowej. – Nie mam powodu wyrażać się z szacunkiem do osoby, której przeszkadza suwerenność państwa polskiego i która publicznie opluwa tę suwerenność – podsumowała Kołakowska.
Prokurator uznał, iż wpis radnej mieścił się w dopuszczalnych granicach wyrażania poglądów. Czy gdyby ktoś, zainspirowany nim, naprawdę zechciał ukarać posłankę PO za nie dość patriotyczną przynależność partyjną, czy też przymknęłaby oko? Obyśmy nie musieli się o tym przekonać. Obawa o to, że powszechna w polskim dyskursie politycznym mowa nienawiści pod adresem oponentów przerodzi się w nienawistną przemoc, jest coraz poważniejsza.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Pewnie Kaszubka. Uny zawsze takie so.