Pewien człowiek, zmuszony do emigracji, po latach walki z tęsknotą za krajem, nie wytrzymał. Najął ludzi, by przeprowadzili go nielegalnie przez granicę, bo chciał umrzeć w swojej ojczyźnie. Szli długo nocą przez niedostępne tereny i w końcu przewodnicy pokazali mu drzewo oddalone o kilkaset metrów. „Tam jest już twój kraj”, powiedzieli. Człowiek ów pobiegł do drzewa, upadł na kolana koło niego i począł całować ziemię ojczystą, zanosząc się łzami. Po chwili jeden z przewodników podszedł do niego i z zakłopotaniem rzekł: „Przepraszam cię najmocniej, ale pomyliliśmy się. Twój kraj zaczyna się koło tamtego, następnego drzewa”. Emigrant pojął, że całował nie tę ziemię, która miała być jego ojczystą, tylko inną. Zrozumiał też, że jego wzruszenie wzięło się wyłącznie z wyobrażenia, że tamten kawałek ziemi jest wyjątkowy. A przecież grunt był dokładnie taki sam tutaj, jak i koło tamtego drzewa.

To, co wydaje nam się ważne, często jest takim tylko dlatego, że sobie to wmówiliśmy. W taki sposób oddajemy się we władzę symboli.

Czemu kawałek materiału, zszyty choćby z najbardziej kolorowych tkanin, ma być tym, co mnie określa jako należącego do grupy, która czuje się inna od innych? Flaga, wokół której mamy odczuwać wspólnotę, jest tylko symbolem i naszym wyobrażeniem. To nic złego poszukiwać wspólnotowości. Bez niej nie przetrwamy jako gatunek. To tylko kapitalizm wytresował nas w przekonaniu, że egoizm i połączony z nim indywidualizm jest sposobem na szczęście wszystkich. Oczywiste kłamstwo. Jednak nie mogę pojąć, dlaczego materiał na drzewcu ma być najlepszym sposobem na tworzenie wspólnoty, która może cos osiągnąć? Dlaczego nie tworzymy grup jednoczących się wokół szlachetnych idei, na przykład uczciwości, dobroci? Nie, najpierw wiążemy pokolorowane tekstylia, a potem dorabiamy do tego, że dzięki temu właśnie cudownym sposobem jesteśmy dobrzy, uczciwi i mężni. Potem tworzy się przekonanie, że z tym materiałem jesteśmy wyjątkowi. Reszta to śmieci. „Tylko pod tym znakiem…”, przecież to znamy.

Oddanie się symbolom we władanie jest wygodne. Zwalnia nas z samodzielnego myślenia, odpowiedzialności za własne czyny. Symbole, takie jak flaga, rozgrzeszą nas z każdego świństwa i podłości. Symbole nie tylko pożerają rzeczywistość, jak pisał prof. Łagowski, one ją zastępują. Wokół symboli tworzymy cały zespół znaczeń i treści. Nic nam nie mówią o świecie, nie odpowiadają na żadne pytania, nie czynią nas lepszymi. Przeciwnie, często jesteśmy agresywnym, bezmyślnym bydłem.

Wyrwanie się spod władzy symboli to pierwszy krok ku prawdziwej wolności. Nie trzeba ich niszczyć, niech zostaną. Tylko obok, a nie nad nami.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …