Jens Stoltenberg, sekretarz generalny paktu, oświadczył podczas ważnej konferencji w Niemczech, iż żadne nowe działania w tym zakresie nie są planowane. Oznacza to m.in, że nie będzie żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi na polską histerię w związku z rozmieszczeniem przez rosyjskie siły zbrojne rakiet Iskander w obwodzie kaliningradzkim.
– Nie chcemy nowej rundy zbrojeń – powiedział Stoltenberg podczas konferencji „Ludzie Europy”, w której udział wziął również Donald Tusk (przew. Rady Europejskiej) i Martin Schulz (szef Parlamentu Europejskiego). Mało tego, Stoltenberg dał także do zrozumienia, iż jako faktyczny kierownik NATO opowiada się za – jak przyznał to nawet portal TVN24 – „konstruktywnymi relacjami z Rosją”.
W związku z tym ze strony NATO żadnych nowych posunięć spodziewać się nie można. Niemiecka agencja DPA cytuje następujące słowa Stoltenberga: „NATO nie planuje dalszego wzmocnienia obecności we wschodniej flance sojuszu”. Oznacza to ni mniej, ni więcej, jak fakt, iż szumne wygrażania Rosji ze strony polskich władz i prężenie cudzych muskułów przysparzają im jedynie śmieszności, a u obiektywnych obserwatorów sceny geopolitycznej budzą politowanie. Sytuacja wydaje się kolejnym dowodnym przykładem na to, iż polityka jest ostatnią rzeczą, jaką polscy politycy powinni się zajmować. Widać wyraźnie, iż brak zrozumienia na czym polega to zjawisko jest powszechny, a rozmaite blokady poznawcze są wśród nich problemem systemowym. Ani Kaczyński, ani Macierewicz nie są w stanie pojąć, iż za poklepywaniem ich po ramieniu i chwaleniem za obsesyjną rusofobię oraz logistycznych igraszkach polegających na relokacji różnych oddziałów wojskowych stoją poważne interesy, poważnych państw. Tymczasem osobą oddelegowaną do udziału w tej grze jest znakomity intelekt ministra Waszczykowskiego.
Jakby tego było mało, podczas wspomnianej konferencji o swoich ułomnościach przypomnieć postanowił też Donald Tusk.
– Obecnie jedyna opcja polega na tym, by przedłużyć sankcje – wypalił Tusk odnosząc się do stosunków UE-Rosja i spiesznie wyjaśnił, iż inne ewentualne rozwiązania oznaczałyby kapitulację. W dalszej części swojej wypowiedzi straszył Rosją mniej więcej taką samą manierą jak całkiem niedawno PiS-em w Polsce. Efekty tej „strategii” ujawniły się podczas zeszłorocznych wyborów parlamentarnych. Zobaczymy co Tusk osiągnie w skali międzynarodowej.
Na tym jednak nasz były premier nie zakończył. Korzystając z okazji postanowił pouczyć europejskich polityków, iż popełniają „typowy zachodnioeuorpejski błąd”, jak pisze TVN24, „zapraszając Rosję do uregulowania sytuacji w Syrii”. Trudno nie dostrzec, iż legendarny niemal przywódca Platformy Obywatelskiej, pomimo, iż wyemigrował na Zachód, nie asymiluje się tam ani trochę i ewidentnie boli go fakt, iż nie mógł na tej dostojnej konferencji wystąpić w tzw. odzieży patriotycznej.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Kaczor Donald