Państwowej Komisji Wyborczej jeszcze przed wyborczą niedzielą słusznie dostało się za filmy informacyjno-promocyjne, które miały wyjaśniać, kto jest uprawniony do głosowania, w jaki sposób wypełnić kartę, jak głosować zza granicy, oraz jakie są procedury dla osób niepełnosprawnych. Z niewiadomych powodów głównymi bohaterami, którzy ostatecznie wrzucają kartę do urny we wszystkich przypadkach, byli mężczyźni, zaś kobiety odgrywały w tej produkcji role opiekunek, matek i żon. Żadna nie jest pokazana w trakcie głosowania. Filmy zdenerwowały kilka osób, walczących o większy udział kobiet w polityce. Widzowie postanowili zwrócić się w tej sprawie do PKW. Komisja zdecydowała się właśnie (rychło w czas!) na udzielenie odpowiedzi.
PKW zaczyna od tego, że wymienia wszystkie kobiety, które na trzecim czy czwartym planie na setne sekundy pojawiają się w kadrze – i tłumaczy, że były równoprawnymi bohaterkami filmików, a pani nalewająca panu zupę wcale mu nie usługuje. Dowodzić ma tego fakt, że w wymienionej scenie mężczyzna stoi. A tak w ogóle – to panie obecne w spotach również głosowały, tylko nie zostało to pokazane wprost, pozostając w domyśle co bystrzejszych odbiorców. PKW dodaje, że intencją było udzielenie informacji o samym przebiegu głosowania – a nie szerzenie równouprawnienia. Nieopatrznie jednak Komisji wyrwało się słowo realnego wyjaśnienia, dlaczego filmy wyglądają tak, a nie inaczej – otóż: „Już na etapie pisana scenariusza przyjęto, że spoty muszą być realistyczne i rzetelnie odzwierciedlać życie przeciętnej Polki i Polaka”.
Pożądana w filmikach jest też „naturalność” – to z jej powodu kobiety nie mogły się znaleźć w spocie o drużynie sportowej – wiadomo, nie grają w piłkę. Bo to nienaturalne. Dlaczego więc nie pokazano grupy pań zajmujących się wspólnym pieczeniem ciasta, opieką nad dziećmi albo czymś równie absurdalnie stereotypowo „przyklejonym” do płci żeńskiej? Bo wiadomo też, że kobiety nie głosują. Uznano, że wyborców (mężczyzn) przekona się realistycznym, naturalnym obrazem – powszechne jest wszak przekonanie, że kobiety mniej interesują się polityką (niektórzy nawet chcą im z tego powodu zabierać prawa wyborcze), więc gdybyśmy pokazali na ekranie, że idą i wrzucają głosy do urn jak równorzędne obywatelki – nikt by tego nie łyknął.
Różnica we frekwencji wyborczej pomiędzy kobietami a mężczyznami wynosi ok. 10 proc. – nie ma na ten temat dokładnych danych. PKW ich nie zbiera i się nimi nie interesuje. Wiadomo, że gdyby głosowali tylko mężczyźni, Kukiz’15 zdobyłby ponad 10 proc. głosów, a KORWiN bez problemu znalazłby się w Sejmie, za to PiS miałby o 1,2 proc. mniej poparcia. Może, gdyby 2/5 Polek nie uważało, że „nie zna się na polityce” – a tak wynika z badań – łatwiej byłoby wyeliminować faszyzującą prawicę? Trudno zgadywać, pewne jest natomiast, że kobiety mają w Polsce prawo głosu od 1918 roku, korzystają z niego z lepszym albo gorszym skutkiem i wypadałoby, szanowna Komisjo, przyzwyczaić się do tego faktu.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…
Odnoszę wrażenie, że w Polsce to przeciętni ludzie są awangardą postępu w sprawach obyczajowych, w porównaniu do konserwatywnych ludzi mediów i polityki, mających resztę ludu za głuptasków, których nie wolno „obrazić” jakimś mniej konserwatywnym filmem czy tekstem. Tak! To tzw. elity są awangardą konserwy! I traktują nas jak dzieci, przy których nie wolno głosić zbyt „nowoczesnych” poglądów i gadać o zbyt „dorosłych” sprawach. No i nie wolno przeklinać i mówić źle o Bozi – bo dzieci będą zgorszone.