Jest mi z tego powodu wybitnie nieswojo, ale zamierzam bronić Patryka Jakiego w sprawie „podwójnego zabójstwa na przepustce”.

Czy gdyby wiceminister sprawiedliwości nie zasiadał w komisji reprywatyzacyjnej albo nie kandydował na prezydenta Warszawy, nie doszłoby do zamordowania 35-letniej Moniki K.? Czy gdyby Patryk Jaki budził się i zasypiał recytując z pamięci wszystkie zarządzenia Dyrektora Generalnego Służby Więziennej, udałoby się uniknąć śmierci kobiety, którą osadzony z Bemowa kilka miesięcy temu poznał przez internet? Wreszcie, czy gdyby Jaki podał się do dymisji, a jego miejsce zajął ktoś bliższy sercu gardłującej opozycji, byłoby to gwarantem, że do podobnych zdarzeń nie dojdzie już nigdy?

Można sarkać na TVP Info, że natychmiast przyszła z pomocą politykowi dobrej zmiany i skwapliwie przypomniała 4 przypadki podobnych zabójstw, które wydarzyły się za rządów poprzedniej koalicji. Nie chodzi tu jednak o przepychankę, czyj rząd „dał więcej przepustek bestiom” (a właśnie w tę stronę skręcać zaczyna już, niestety, debata publiczna w tej sprawie). Materiał na portalu telewizji publicznej udowodnił tylko tyle, że ani Ministerstwo Sprawiedliwości (niezależnie od tego, kto jest akurat przy władzy), ani Służba Więzienna razem wzięta nie ma na stanie kryształowej kuli, a psychiki ludzkiej nie da się rozpisać na wzory ani opasać procedurami tak szczelnie, aby wyeliminować prawdopodobieństwo wystąpienia tragedii podczas wyjścia osadzonego na wolność z dokładnością do 0,00001%.

Przy okazji medialnych dyskusji po tragicznych wydarzeniach często stawia się tezę o leniwych pracownikach socjalnych czy kuratorach. To teza tak efektowna, że aż błyszczy, stanowi bowiem wyjaśnienie absolutnie wszystkich aspektów tego, że pewnego dnia pijany ojciec śmiertelnie pobił albo złamał niemowlęcą nóżkę. To teza tak samo efektowna i tak samo pusta w środku,  jak „gdzie była wtedy matka?”.

Oczywiście, rażąca ignorancja w zawodzie kuratora, terapeuty, strażnika więziennego czy pracownika OPS się zdarza. Jak w każdej branży. Ale często odmawiamy przyjęcia do wiadomości drugiej części niewygodnego równania. Ludzie ci mogą być świadomi ogólnej kondycji określonej rodziny czy określonego skazanego. Nie są jednak jasnowidzami, ani nie dostają, jak Batman, sygnału świetlnego w momencie, gdy mężczyzna idzie do piwniczki po tasak, którym za chwilę rozwali głowę swojej konkubiny. Tak samo działa to teraz w przypadku Patryka Jakiego, który zlecił kontrolę w zakładzie na Bemowie, bo też i nie miał za bardzo w arsenale innych środków.

To, co się stało, niekoniecznie świadczy o tym, że – jak chciałoby PO – leniwy i niekompetentny minister wprowadził nieskuteczne procedury, które w prostej linii doprowadziły do tragedii. Miarą skuteczności procedur przyznawania przepustek było po prostu to, że tragedie takie wydarzały się na tyle rzadko, by stwierdzić, iż był to system dobry. W dobie mediów informacyjnych, które zarzucają nas alarmistycznymi wiadomościami z całego świata, w panikę wprawia nas świadomość, że system bez dziur nie istnieje. Pytamy „jak to możliwe”, że wychowawcy, nadzorcy, strażnicy – w porę nie wyczuli morderczego instynktu, który mógł pokierować osadzonym Arturem K. w ostatnią sobotę. Otóż jest to jak najbardziej możliwe, ponieważ wszyscy zainteresowani mają to do siebie, że są ludźmi.

Powiecie, że wykwalifikowany personel więzienny ma odpowiednie narzędzia diagnostyczne. Nie istnieją jednak takie narzędzia, które pozwolą w stu procentach przewidzieć zachowanie skazanego, chyba że zaryglujemy go w celi trzy na trzy i jeszcze wokół wykopiemy fosę. I wiecie co? Do tego to wszystko właśnie zmierza. Napływające agresywne postulaty o to, aby zwiększyć rygor, „skoro okazuje się, że na 100 procent nie można zaufać nikomu”, uważam za absurdalne i szkodliwe. Odbiją się na tysiącach więźniów, którzy teraz nie dostaną przepustek dzięki podsycaniu politycznych lęków. I to dopiero przyniesie ze sobą prawdziwy ogrom frustracji w zakładach karnych. Znów zacznie się nagonka na „bestie”, a społeczny gniew znów zogniskuje się na grupie, która już teraz wylewa się z przepełnionych więzień, na której już teraz eksperymentuje się wdrażanie programów o nieodpłatnej pracy na rzecz samorządów.

Rację ma – przyznaję to z niechęcią – Patryk Jaki, mówiąc, że w krzyku, który podniosła Platforma, mnóstwo jest przedwyborczego cynizmu. Z tym, że Jaki oczywiście broni własnej skóry, a niekoniecznie troszczy się o to, aby nie nadmuchiwać do absurdalnych rozmiarów retoryki o krwiożerczych skazańcach czyhających za rogiem.

Nie ujmuję tej sprawie dramatyzmu w najmniejszym stopniu. Ale o tym, co dokładnie wydarzyło się w warszawskim mieszkaniu Moniki K. wie oskarżony i wiedzą śledczy. Pozwólmy im stwierdzić, czy zadziałały tu indywidualne motywacje, których nie dało się przewidzieć ani powstrzymać, czy też może dało się jak najbardziej. Pozwólmy im sformułować wnioski, które być może umożliwią później wprowadzenie dodatkowych kryteriów oceny stanu psychiki więźniów udających się na wychodne. Dopiero wtedy mówmy o ewentualnej odpowiedzialności. Powstrzymajmy się od zabawy w szeryfów.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Ej no , ludzie, nie bądźcie takie świnie, skomentujcie coś. Jak to wygląda kiedy pod większością artykułów nikt nawet bąka nie puści. Miejcie trochę litości. Z kogo będziemy łacha darli kiedy zamkną te źródło lewicowej mądrości?

    1. a tak merytorycznie, Andy? nic do głowy nie przychodzi?

    2. @Barbarus No przychodzi, przeczytaj artykuł i go skomentuj. Ja nie mogę komentować bo jak napiszę szczerze to mój komentarz Nowak czy Książkowa czyli lewicowa cenzura wycinają w pień. Ale za to zachęcam do czytania, przemyślenia i skomentowania.

    3. A co tu komentować?

      Pani Weronika musiała coś napisać bo komentarz dnia musi się ukazać.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …