Maciej Wiśniowski w sobotnim komentarzu dnia napisał celnie, że jedyne co lewica potrafi, to obrażać w sieciach społecznościowych. Mieszka w swych internetowych bańkach, nie tylko w sprawie pozostawionych samym sobie ludziom z kopalni Turów nie ma nic do zaproponowania. Chodzi o wizję przyszłości regionu po niechybnej dekarbonizacji, stanięcia z górnikami twarzą w twarz i wyjaśnianie pewnych toczących się procesów. Prawica tego nie zrobi.

Rozczarowuje mnie jednak postawa naszych sejmowych socjaldemokratów także w sprawach, gdzie na pierwszy rzut oka zajmują stanowisko słuszne. Tak, widziałem posłanki Lewicy na protestach w sprawie strasznej śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny. Ale nie słyszałem, by np. któryś z lewicowych liderów, chętnie udzielających się w mediach, przypomniał, że takie samo nieludzkie prawo antyaborcyjne obowiązywało w III Rzeszy. Tak, w III Rzeszy Niemki pozbawiono prawa do aborcji. Za przerwanie ciąży groziła kara śmierci.  Miało być jak najwięcej Aryjczyków, tej najlepszej z ras, by udowadniać przewagę rzeczonej rasy nad resztą świata. Takie wzorce przyjęła sobie nasza prawica.

Nie słyszę również, by głośno mówiono z sejmowej trybuny, że takie prawo i jego interpretacja nie powstały za rządów PiS.  Obecny TK – co by o nim sądzić –  idzie tylko tropem źródeł. Już tzw. kompromis aborcyjny nigdy nie był żadnym kompromisem, a kapitulacją wobec dyktatu Kościoła, początkiem terroru ideologii wobec wolności kobiet. To tu trzeba szukać początku politycznego zamordyzmu i pogardy wobec podstawowej wartości człowieka – wolności i swobodnego wyboru.

Słusznie pisze Małgorzata Kulbaczewska-Figat  o tysiącach obywatelek i obywateli  na ulicach polskich  miast wyrażających gniew po śmierci  Izabeli z Pszczyny. Ale jednocześnie – i to jest kolejny aspekt polskiego suplementu do tego dramatycznego wydarzenia – zwraca ona uwagę na obecność wśród protestujących czołowych polityków Platformy Obywatelskiej, którzy rządząc (i pozostając w mainstreamie polskiego życia publicznego od 2-3 dekad) nic nie uczynili, by ucywilizować nieludzkie przepisy prawne. Oni konserwowali i autoryzowali owo haniebne prawo. Na co nam krokodyle łzy ludzi takich jak Zoll czy Rzepliński? To oni, jako nieodrodni synowie nauk Kościoła, całe lata udowadniali słuszność „kompromisu aborcyjnego”, który stał się odskocznią dla twardych konserwatystów  i religijnych fundamentalistów dla całkowitego zakazu aborcji w Polsce.

Tak, lewica od lat mówi o liberalizacji tego prawa w wymiarze cywilizowanym i zgodnym z duchem europejskim, o wolnym wyborze każdej kobiety, poszanowaniu indywidualności sumienia oraz przekonań (w tym religijnych) każdego człowieka. O dostęp do osiągnięć nowoczesnej medycyny i uznanie, że aborcja to zabieg często ratujący życie kobiety. Ale – i to jest kolejne krojenie w  gacie – nie mówi jasno i wyraźnie o przyczynach rozprzestrzeniania się tak fundamentalistycznie rozumianej jurysprudencji. Bo tu sprawa jest niezwykle jasna i klarowana. To nauka Kościoła, praktycznie od ogłoszenia w 1968 r. encykliki „Humanae Vitae”  jest podstawą dla takich interpretacji i rozwiązań. To ona, a zwłaszcza wkład Jana Pawła II w nią, stanowi genezę myślenia katolickich fundamentalistów w tej materii. Warto też w tym miejscu wspomnieć o prekursorce polskich religijnych fanatyczek – Wandzie Półtawskiej, kobiecie, która była dla Karola Wojtyły drogowskazem w wymiarze nauk medycznych na długo przed tym, zanim pojawiła się na polskiej scenie politycznej Kaja Godek. Nie będzie wolności dla kobiet w Polsce, dopóki za autorytet moralny będzie uchodził Kościół. Kobiety nie będą bezpieczne, dopóki będziemy utrzymywać na pomnikach hiperkonserwatywnego papieża. Tyle!

Odnoszę wrażenie, że Lewica zatrzymuje się w pół drogi w swoich propozycjach. Ona powinna domagać się najbardziej stanowczo desakralizacji polskiego państwa. Bardziej stanowczo, niż robiła to do tej pory. Mam jednak wrażenie, że z oportunizmu, obaw przed siłą papieskiego mitu czy dekonstrukcją kultu cofa się. I niepotrzebnie.

Wiem, iż trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć Polkom i Polakom: mamy chore prawo, w wyniku którego zmarła młoda kobieta osierocając nieletnią córkę, gdyż lekarze (może z tzw. „klauzulą sumienia” ?) odmówili jej stosownej pomocy. Ale PiS jest jedynie kontynuacją takiego trendu i myślenia posolidarnościowych elit rządzących tym krajem, pokłosiem nad-obecności w życiu publicznym nauki Kościoła i jej twórcy Jana Pawła. Czy przed taką konkluzją – racjonalną i oczywistą – publicznie postawioną lewica też kroi w gacie?

                                                                                                                                                

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Tam był ewidentny błąd lekarski, lekarze nie zrobili tego, na co prawo im zezwala. Zresztą są zawieszeni, co najlepiej dowodzi faktu, że poprzednie zdanie jest prawdziwe.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…