Funkcjonariusze policji z co najmniej dwóch niemieckich landów współpracowali z organizacjami ekstremistycznej prawicy. Minister spraw wewnętrznych w rządzie Nadrenii Północnej-Westfalii Herbert Reul określił to jako „hańbę dla munduru”, co jednak nie zmienia faktu, że władze lokalne i centralne nie radzą sobie z problemem wnikania neofaszystów w szeregi służb mundurowych.
Niemieckie media poinformowały o zatrzymaniu dwóch funkcjonariuszy z landu Meklemburgia-Pomorze Przednie. W ich mieszkaniach przeprowadzona została rewizja, zawieszono ich również w pełnieniu obowiązków służbowych. Najprawdopodobniej czeka ich zwolnienie dyscyplinarne i proces sądowy. Powód? Współpraca z ugrupowaniami skrajnej prawicy.
Policjanci mieli przekazywać prawicowym przestępcom tajne informacje, uprzedzać ich o akcjach służb oraz towarzyszyli im podczas zjazdów, imprez oraz uczestniczyli w wymianie materiałów propagandowych. Wiadomo już, że u jednego z funkcjonariuszy znaleziono materiał z bazą danych oraz szczegółowym zarysem charakteru pomocy wzajemnej na linii – skrajna prawica – policja.
Dwóch zatrzymanych to dopiero wierzchołek góry lodowej. Dochodzeniem objętych jest obecnie łącznie 18 podejrzanych – 17 funkcjonariuszy krajowej policji i jeden jej pracownik cywilny.
Zaledwie trzy dni wcześniej zdemaskowano policyjno-faszystowską grupę w landzie Nadrenia-Północna Westfalia. Na grupie społecznościowej skupiającej członków tej bandy pojawiało się m.in. zdjęcie Adolfa Hitlera oraz fotomontaże ukazujące uchodźców w komorach gazowych. Minister spraw wewnętrznych lokalnego rządu Herbert Reul poinformował, że w proceder zamieszanych 29 policjantek i policjantów. „To hańba dla policji, to hańba dla munduru” – powiedział polityk.
Warto pamiętać, że w 2019 roku okazało się czterech funkcjonariuszy jednostki antyterrorystycznej policji w landzie Meklemburgia-Pomorze Przednie przez lata wynosiło z miejsca pracy amunicję, by następnie dostarczać ją skrajnie prawicowej grupie Nordkreuz.
Nordkreuz to tzw. preppersi – ludzie szykujący się na wojnę lub klęskę żywiołową, budujących bunkry, uczących się walczyć i gromadzących zapasy żywności. Ci z niemieckiej grupy dodatkowo opakowywali swoje działania w skrajnie prawicową, szowinistyczną motywację. I nie zamierzali poprzestawać na słowach i „kształceniu” swoich członków. Od 2017 r. przeciwko pomorskim preppersom toczy się śledztwo na szczeblu Federalnego Prokuratora Generalnego (GBA). Zarzuca im się, że szykowali „poważny akt wywrotowy”, a konkretnie – sporządzili listę proskrypcyjną polityków, dziennikarzy i urzędników landu, których zamierzali zabić, gdyby w regionie doszło do zamieszek z udziałem migrantów. Na listę wciągnięto osoby, które według członków Nordkreuz były zbyt otwarte na osiedlanie się cudzoziemców w Niemczech.
Jak wyszło na jaw, Nordkreuz od lat cieszył się sympatią funkcjonariuszy meklemburskiego SEK – jednostki antyterrorystycznej. Za podbieranie amunicji z magazynów jednostki i przekazywanie jej ekstremistom aresztowano czterech policjantów, z czego trzech ciągle było w czynnej służbie. Łącznie z jednostki „wyparowało” ok. 10 tys. nabojów. Proceder trwał co najmniej od 2012 r., a więc prokuratorskie śledztwo w sprawie planowanych zamachów nie zraziło policjantów.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…