Imperialistyczna arogancja USA spotyka się z coraz częstsza i coraz ostrzejszą krytyką ze strony europejskiej lewicy. Tym razem protestuje niemiecka Die Linke.
NATO, którego politycznym kierownikiem są Stany Zjednoczone życzy sobie przeprowadzić w 2020 r. spektakularne gry wojenne, w których udział wziąć ma nawet 40 tys żołnierzy z 19 państw członkowskich. Der Spiegel informuje, że celem manewrów będzie testowanie mechanizmów szybkiego przerzucania do Polski i pribałtyki ponad 20 tys. amerykańskich wojskowych.
Oficjalnie strona amerykańska informuje, że ćwiczenia szybkiej relokacji ma na celu jedynie ogólne zwiększenie gotowości bojowej Sojuszu Północnoatlantyckiego, lecz dla każdego przytomnego obserwatora jest bardziej niż jasne, iż jest to kolejny akt prężenia zachodnich muskułów wobec Federacji Rosyjskiej. O ile te militarystyczne popisy każdy może politycznie, czy moralnie oceniać według własnej wrażliwości, o tyle nie wolno lekceważyć faktu eksponowania w ten sposób Niemiec na bardzo poważne niebezpieczeństwo. Dostrzega to m. in. Die Linke, jedna z niewielu socjaldemokratycznych partii w Europie o czytelnym lewicowym, antywojennym profilu.
– To oczywiste, że sprowokuje to reakcje strony rosyjskiej, a to nieuchronnie doprowadzi do dalszej eskalacji – ostrzega polityk tej formacji, Alexander Neu.
W rozmowie z dziennikarzami tłumaczył, że on i jego stronnictwo są przeciwne NATO-wskim manewrom, które czynią z terytorium RFN cel w ewentualnych wojennych rozliczeniach pomiędzy USA i Rosją. Krytykował też kierownictwo Sojuszu Północnoatlantyckiego.
– Wygląda, że termin „deeskalacja” nie istnieje w słowniku NATO – konstatuje Neu.
Polityk zaapelował, by „nie wykorzystywać terytorium RFN do potrząsania szabelką” przez Sojusz Północnoatlantycki.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
A polska „lewica” w osobach Zandberga, Czarzastego, Zawiszy i reszty bandy kocha NATO i złego słowa o obecności wojsk USA w Polsce nie powie.
Wstyd i żenada.
Chyba ,,lewizna”. Bo przypomnieli sobie o konieczności współdziałania jak widmo utraty finansowania budżetowego w ślepia zajrzało. Co do NATO – to przecież Aleksander wszystkich Polaków Goleń-Kwasniewski po dziś dzień chwali się wprowadzeniem tam Polski.