„Mandela musi się przewracać w grobie, jeśli to widzi” – ten tytuł z gazety Aujourd’hui w Burkina Faso w różnych formach powtarza się w afrykańskiej prasie. Od kilku dni, podobnie jak w 2008 r. (62 zabitych), czy w 2015 (7 zabitych) w Republice Południowej Afryki trwają ksenofobiczne rozruchy, wręcz pogromy obcokrajowców-imigrantów, głównie drobnych sklepikarzy i robotników, wyłącznie Afrykanów. RPA – kraj nazywający się „tęczowym narodem” ze względu na swą różnorodność, wysyła – zdawałoby się – surrealistyczny sygnał reszcie swego kontynentu. Lecz mechanizmy, które doprowadziły do takiej sytuacji, są dobrze znane i funkcjonują niestety na całym świecie.
Co się mogło stać, że w kraju wielkiego bohatera Afryki Mandeli powstało słowo „afrofobia”? Południowoafrykańscy czarni różnych odcieni pragną wyrzucenia z kraju innych czarnych różnych odcieni, imigrantów, którzy osiedlili się tam w poszukiwaniu pracy: RPA to druga gospodarka Afryki. „To afrykańska tragedia na niewyobrażalną skalę” – pisze nigeryjski Guardian i ta konsternacja przebiega przez cały kontynent. „To absolutny wstyd, że Afrykanie zwracają się przeciw sobie z powodów, które według racjonalnej analizy, obrażają jednocześnie zdrowy rozum i sens historii”- żałuje dziennik. Problem w tym, że nie da się tej sytuacji tłumaczyć w kategoriach rasowych.
Według senegalskiego Walf Quotidien, jak w innych afrykańskich mediach południowoafrykańską afrofobię tłumaczy się przede wszystkim kryzysem ekonomicznym: „Może nie należało oczekiwać niczego lepszego w kraju, gdzie bieda, by nie powiedzieć nędza, jest codziennością ludzi pozostających w gettach i townships. Czarni, gotowi zabić za kawałek chleba, widzieli jak siła ekonomiczna im ucieka, bo system edukacyjny nie bierze ich pod uwagę fabrykując miliony bezrobotnych”. Według oficjalnych statystyk poniżej progu biedy żyje ok. 3 milionów ludzi (na ok. 56 milionów mieszkańców). Ale coś z tymi statystykami jest nie tak, bo oficjalne bezrobocie sięga już 28 proc. „Imigranci zabierają nam pracę!” – ten krzyk można usłyszeć w wielu krajach europejskich.
W RPA do dziś rządzi historyczna partia Mandeli (ANC). „Imigrant z Malawi czy Nigerii nie jest winien braku ochrony socjalnej… prawdziwi winni kryją się w tle, zadowoleni, że złość nie kieruje się w ich stronę” – pisze z kolei rwandyjski The News Time. Ten mały przegląd afrykańskiej prasy dowodzi, że Afrykanie są świadomi, że ksenofobiczne rozruchy są konsekwencją „niewidzialnego” konfliktu klasowego, jak wszędzie na świecie. Przywódcy RPA po Mandeli, zafascynowani neoliberalizmem i koncepcją „uwłaszczenia” elit politycznych, stworzyli bezlitosny, podszyty potężną korupcją system dominacji nowej afrykańskiej burżuazji nad resztą narodu. A to, co ma go jednoczyć, to poczucie wyższości nad Afrykanami z innych krajów.
Kilka lat temu południowoafrykańska pisarka Sisonke Msimang pisała, że „w erze demokracji zmieniliśmy nienawiść do Afryki w rodzaj wyjątkowego szowinizmu. (…) By dobrze zrozumieć podejście obywateli RPA do imigracji, trzeba przyjąć fakt, że wielu ludzi mówi: apartheid był tak wyjątkowym doświadczeniem, że wyróżnia nas od innych narodów świata, a szczególnie od Afrykanów”. Czyli mamy tu doskonale znane zjawisko „postmesjanizmu”, reakcji skrzywdzonego niegdyś narodu, który czuje, że z tej racji wolno mu więcej niż innym. Mieliśmy to w Polsce, mamy w Izraelu, który wręcz wprowadził apartheid, i w innych krajach, gdzie ta reakcja przybiera różne formy ksenofobii i nienawiści, by być czynnikiem „jednoczącym”, zacierającym rzeczywiste konflikty społeczne.
Na koniec warto dodać, że ANC oczywiście oficjalnie potępia antyimigranckie rozruchy, ale jak to gdzie indziej bywa, zawsze znajdują się jacyś politycy, którzy poprą uczucia szowinizmu, dadzą legitymację tym, którzy wychodzą na ulice z kijami. Kraje afrykańskie pomagały jak mogły ANC w jego dawnej walce z apartheidem, a dziś są rozżalone i zdegustowane, nazywają nawet postawę RPA „kryminalną niewdzięcznością”. Państwo, które zaniedbuje własnych obywateli, wcześniej, czy później doświadczy przemocy, odpowiednika bezwzględnej przemocy ekonomicznej, którą samo stosuje. RPA nie jest więc żadnym wyjątkiem.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
Niechęć do obcych, do przybyszów zajmujących nasze terytorium, jest głęboko zakodowana w ludzkiej psychice i niekoniecznie musi mieć związek z rasizmem. Wystarczy sobie uświadomić jak patrzymy na podróżnych, wchodzących do „naszego” przedziału w pociągu. I nic na to nie poradzimy.
Dokładnie, to naturalna reakcja, tkwiąca głęboko w naszej biologii (tak samo mają wszystkie zwierzęta stadne).
Te reakcje prędzej czy później, obojętnie gdzie, zwrócą się zawsze przeciwko tym wsobnym, krótkowzrocznym i sytym elitom. Także partyjnym notablom uprawiającym bezczelną kopulacje – egoizm, utylitaryzm, chciwość itd. – z mega kapitałem. ANC podobnie jak u nas „Solidarność” zeszła na tzw. psy. Proces korumpowania elit przez neoliberalne monstrum jest ogólnoświatowa gangreną. I albo się je wyrzuci en bloc na śmietnik albo ludzkość pogrąży się w totalnym, globalnym chaosie i przemocy „wszystkich p-ko wszystkim”.