Kontrolerzy z NIK skrytykowali horrendalne wydatki resortu sprawiedliwości na polepszanie wizerunku.
„Partnerem do dyskusji dla mnie nie będą ludzie od »PR-u«. Bo oni nigdy nie rozumieją, dlaczego trzeba robić »niePRowe« reformy państwa” – napisał tydzień temu Patryk Jaki na Twitterze. Sęk w tym, że resort, w którym pracuje – jak się okazuje, słono płaci za to, żeby skutki mało popularnych reform jakoś wizerunkowo załagodzić.
NIK co roku sprawdza, jak poszczególne ministerstwa dzielą budżetowy tort i jak rządzą się swoimi pieniędzmi. Jakis czas temu kontrolerzy wytknęli resortowi ministra Ziobry, że rozdaje premie pracownikom, których zatrudnił w zeszłym roku pomimo tego, że nie mieli wymaganego 3-letniego stażu pracy. Nie zostali również zatrudnieni w drodze otwartych konkursów (NIK wyliczył, że taka sytuacja miała miejsce w 13 na 22 etaty). Pisaliśmy o tym na łamach naszego portalu.
Teraz do mediów wypłyneły nowe wnioski pokontrolne: „usługi doradztwa public relations” w MS pochłonęły mnóstwo pieniędzy, a resort poprzez zawieranie z dwoma wybranymi ekspertami nowych umów co kilka miesięcy a potem poprzez przerzucanie ich na jakiś czas do jednej z państwowych spółek – obszedł według kontrolerów prawo zamówień publicznych. Jak twierdzi NIK, według prawa przy zamówieniach powyżej 30 tys. euro wymagany jest przetarg. Wówczas specjaliści dostaliby od razu jeden kontrakt na dłuższy czas – co nie zaskutkowałoby podniesieniem ogólnej wysokości honorariów. Przy podpisywaniu wciąż kolejnych umów PR-owcy zarabiali w efekcie koło 12-13 tysięcy złotych (to tyle samo, co kierownictwo ministerstwa). W sumie zaś podpisano przez 1,5 roku aż 12 umów na łączną kwotę 474,2 tys. zł.
Ani NIK ani Wydział Komunikacji Społecznej ministerstwa nie chce podać, których tekspertów w ten spsób opłacał resort Zbigniewa Ziobry. MS wydało jednak komunikat, w którym broni się i twierdzi, że tak wielkie kwoty były zasadne.
„Ustalone w umowach wynagrodzenie jest nie tylko adekwatne do czasu pracy, jej charakteru, dużej liczby zlecanych zadań oraz kompetencji ekspertów, ale także konkurencyjne wobec podobnych usług realizowanych przez działające na rynku firmy” – napisano w oświadczeniu.
NIK jest innego zdania:
„W ocenie NIK faktyczny przedmiot zlecenia w znacznej części pokrywał się z zakresem zadań Wydziału Komunikacji Społecznej i Promocji Biura Ministra. (…) W umowach nie określano zasad ewidencjonowania lub dokumentowania czasu pozostawania zleceniobiorców w dyspozycji, ani przedmiotu i terminu wykonania poszczególnych zadań”.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Przecież to nie jego pieniądze a nasze, wiec wydaje garściami