Dla jednej socjaldemokratycznej lewicy (brytyjskiej) pewien historyczny moment się skończył. Dla innej (polskiej) podobno się zaczął, wraz ze scaleniem SLD i Wiosny. Walkę, ideowe poszukiwania, trudne położenie pierwszych w Polsce opisywano i komentowano niezwykle szeroko. Czy drudzy wyciągnęli wnioski?

W brytyjskich wyborach poległo polityczne centrum. Na czasy kryzysu i niepewności ludzie szukali tego, kto da proste, wyraziste, jednoznaczne odpowiedzi. Dziś sami aktywiści Partii Pracy przyznają, że niuansowanie przekazu w sprawie Brexitu nie przyniosło partii pożytku, nawet jeśli merytorycznie było uzasadnione. Skrzydło socjalistyczne przekonuje też, że nawet jeśli jego program nie pozwolił zwyciężyć w ostatnich wyborach, to odejście od szkodliwej „trzeciej drogi” kilka lat temu w ogóle dało laburzystom szansę przetrwania. Inaczej dawno by się rozpłynęli, jak inne partie na kontynencie, gdzie tyleż socjalizmu w nazwach, ile neoliberalizmu w programie. No właśnie – gdzie jest prosty i wyrazisty przekaz Nowej Lewicy? Z tych strzępów, które dotarły do mediów, najwięcej programowego konkretu jest, o ironio, u Roberta Biedronia, człowieka znanego raczej z okrągłych wypowiedzi. I ta jedyna deklaracja ideowa, a nie organizacyjno-techniczna, brzmi: „Chcemy tworzyć silną, centrolewicową, progresywną, postępową, europejską, otwartą partię”. Wiecznie to centrum, to zostawianie sobie furtki odwrotu, wiecznie ta europejskość, pod którą każdy może sobie podstawić to, co mu się wydaje. Prawica, gdy chce naprawdę przyciągać elektorat, nie bawi się w podobne subtelności.

„Polityka” donosi, że prawdziwą konwencję, z pompą i rozmachem, Nowa Lewica zorganizuje dopiero później. Zapewne po świętach, za czym przemawia fakt, że i nazwisko wspólnej socjaldemokratycznej kandydata/kandydatki na prezydenta wyborcy mają poznać w połowie stycznia. Czyli wtedy, gdy potencjalny elektorat zdąży już dowiedzieć się ze wszystkich możliwych źródeł, że głosować ma na Małgorzatę Kidawę-Błońską, bo kobieta, bo rozsądna, bo prowadzi dialog i szuka platform porozumienia, bo jest poważna, a nie radykalna, jak nie przymierzając Adrian Zandberg i jego partyjne koleżanki. Tak, dziś Zandberga pełno we wszystkich mediach liberalnych, a niektóre snują nawet rozważania pt. czy lider niepopularnej partii może być przywódcą opozycji, ale wszystko do czasu. Wyrażenie „radykalizm partii Razem”, które wkrótce przerodzi się, dla uproszczenia, w „[groźny] radykalizm lewicy” zaczyna już w tych samych mediach stawać się zbitką na miarę innych starych idiomów tego obozu, jak „likwidacja przywilejów emerytalnych”. Histeryczne wezwania, by głosować na konserwatystkę, by ratować się przed tymi „radykałami”, dopiero się zaczną. Przypomnijmy: szczytem wywrotowości tych „radykałów” jest mówienie o Skandynawii i państwie dobrobytu ze sprawnym transportem, dobrą szkołą i przyzwoitą służbą zdrowia.

Potencjalny elektorat mógłby o prawdziwych planach „radykałów” dowiadywać się częściej, gdyby lewica (nowa czy stara, nieważne) odrobiła jeszcze jedną lekcję z Wielkiej Brytanii i zadbała o stworzenie własnych centrów informacji i opinii, zamiast cieszyć się tylko z zaproszeń do już istniejących. Ilu Corbynów musi zostać okrzykniętych antysemitami, by wieczne utyskiwanie na brak przyjaznych mediów przerodziło się w coś bardziej konstruktywnego? A może wśród polskich socjaldemokratów obowiązuje wiara w magiczne działanie innej formuły, też wypowiedzianej przez Roberta Biedronia: „Lewica zawsze wygrywa wybory, kiedy idzie zjednoczona. Lewica ponosi klęski, kiedy idzie podzielona”? Otóż poprawka: to oczywiście wspaniale, że po względnie udanych wyborach parlamentarnych nie doszło do publicznego wylewania żalów o to, co można było zrobić lepiej, że powstał wspólny klub i padają deklaracje o współpracy. Lewicę pokawałkowaną przerabialiśmy już dość długo. Tyle, że gratulacje za zjednoczenie zostały już zgarnięte, czekamy na ciąg dalszy. Nie tylko zapewnienia, że współpraca będzie trwała, ale też pokazanie, jaka będzie jej substancja. Tym bardziej, że konkurentom z opozycji tej substancji dramatycznie brakuje.

Część komentatorów po klęsce Labour Party rozłożyła ręce, sugerując, że być może dobre czasy dla lewicy brytyjskiej już po prostu minęły. Dla polskiej, zdaje się, one ciągle mogą nadejść: z jednej strony słabnie opozycja liberalno-konserwatywna, gdzie więcej wigoru mają od dawna sympatyzujące z PO/KO media niż sama partia. Z drugiej wyczerpuje się socjalny potencjał PiS, który jednakże zdążył pokazać ludziom, że polityka społeczna nie musi polegać wyłącznie na wiecznym oszczędzaniu kosztem słabszych. To całkiem niezła sytuacja dla partii, która – na logikę – powinna dążyć do tego, by jej wyborcy zapomnieli o błędach z przeszłości, uwierzyli, że nowy szyld jest naprawdę nowy i wart zaufania.

To jednak wymaga działań tyleż przemyślanych, co odważnych. Czy ktoś z zainteresowanych ma pomysł, co to mogłoby znaczyć?

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. I po co to bicie piany po raz któryśtam???
    Ustalmy raz na zawsze hierarchię wg której ta lewica (jeżeli w ogóle to lewica) będzie działać. Jak narazie walka o prawa mniejszości (pomimo że mniejszości sa chronione prawem w naszym kraju na równi ze wszystkimi) dała rezultat odwrotny od zamierzonego – lewica padła jak stówa po wypłacie. Tak to jest gdy zlewa się perliście większość gnojoną w wyścigu szczurów jaki nam zafundowano, skupiając się na imigrantach i mniejszościach seksualnych.
    Arytmetyka wyborcza jest nieubłagana. Prawa rządzące stadem – również. Zatem do pracy. Musicie pozyskać stado zwykłych, szarych Kowalskich. A tego nie zrobicie zajmując się tym co dotychczas. Zyskacie tylko kilka nieciekawych przydomków, a Kowalscy nauczeni smutnymi doświadczeniami ostatniego trzydziestolecia – zagłosują na tych co cokolwiek robią – czyli na PiS.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Assange o zagrożeniu wolności słowa

Twórca WikiLeaks Julian Assange po kilkunastu latach spędzonych w odosobnieniu i szczęśliw…