Kapusta wysypana na jezdnie, wielokilometrowe korki, wściekli kierowcy i zdeterminowani rolnicy. Tak wyglądała Polska rządzona przez Prawo i Sprawiedliwość w poniedziałek 28 stycznia. To może być jednak dopiero przedsmak, tego, co nas czeka w kolejnych dniach. Organizacja Agrounia, skupiająca zbuntowanych chłopów, zapowiada intensyfikacje protestów.
Od godziny 9.00, na terenie całej Wielkopolski nie było łatwo podróżować. Rolnicy blokowali drogi lokalne i wojewódzkie. Z tego powodu kierowcy musieli się liczyć się z dużymi utrudnieniami. Protestujący pojawili się również w województwie łódzkim, na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie. Wszędzie tworzyły się korki.
Dzień przed rozpoczęciem protestu na fejsbukowej stronie Agrounii pojawiło się wystąpienie Michała Kołodziejczaka, przywódcy buntu. – Do tej pory nie mieliśmy możliwości w Polsce pracować rozmawiać z ludźmi, którzy chcą rozwiązać nasze problemy- mówił w niedzielę wieczorem działacz nazywany „Nowym Lepperem”. – My chcemy pracować i rozmawiać z tymi, którzy twierdzą, ze się da, z tymi, którzy spotykali się z nami przed wyborami i mówili, że zrobią wszystko. To właśnie Pan prezydent nam to obiecywał (…) Pamiętam, ze Pan prezydent mówił, że nie zostawi rolników i zrobi wszystko, co będzie mógł. Czy to, co zrobił prezydent to jest wszystko? Czy Andrzej Duda jest obrońcą polskiej wsi, ja mówię „sprawdzam, zobaczymy – zapowiedział Kołodziejczak, prezentując koszulkę z nazwiskiem głowy państwa, numerem 1 i napisem „obrońca wsi”.
Najciekawszym momentem przemówienia nowego chłopskiego trybuna był jednak fragment, w którym zaapelował o solidarność do funkcjonariuszy policji, którzy mogę otrzymać rozkazy pacyfikacji blokad. Kołodziejczak wezwał ich do nieposłuszeństwa. – To jest prawdziwy sprawdzian empatii społecznej dla innych grup. Czy policjanci będą przeszkadzać? Czy będą chcieli pomóc? (…) Wierzę w zrozumienie i chęć współpracy na rzecz normalności w Polsce. Jeżeli policjanci przyczynią się do zaognienia konfliktu społecznego, to będzie znaczyło, że nie są stróżami prawa, nie chcą pokoju społecznego i działają samolubnie i tylko w imię swojego interesu – mówił lider Agrounii. Jaki był efekt? Policjanci nie dążyli do konfrontacji, wytyczając drogi objazdowe kierowcom stojącym w korkach.
O co chodzi protestującym rolnikom? Agrounia opublikowała w poniedziałek siedmiopunktowy manifest pt. #AGROpowstanie2019. Jego treść publikujemy poniżej.
1. Sytuacja w polskim rolnictwie z każdym dniem pogarsza się. Wbrew pozorom (oraz powierzchownej ocenie niektórych osób – zwłaszcza tych „z miasta”) i propagandzie sukcesu uprawianej przez rząd, polska wieś weszła w stan stagnacji a nawet powolnego umierania.
2. Agresywna polityka zagraniczych korporacji, pasywna postawa służb państwowych, nieskuteczna polityka międzynarodowa i podejmowanie decyzji niezgodnych z polską racją stanu doprowadziły polską wieś do stanu beznadziejności a wiele gospodarstw na skraj bankructwa.
3. Istniejące dotychczas i funkcjonujące w świecie („światku”) rolniczym podmioty zarówno państwowe jak i społeczne zmarnowały zasoby którymi dysponowały, nie wykorzystały one pożytecznie możliwości do pracy na rzecz rolnictwa.
4. Oddolne organizowanie się środowiska rolniczego poza skostniałym układem napotkało na krytykę ze strony ministra rolnictwa. Co gorsza, nasza wspólna inicjatywa i organiczna praca na samym dole zostały intencjonalnie zaatakowane przez urząd ministra, który powinien być naszym reprezentantem i sługą polskiej wsi.
5. Świadomi sytuacji nieuchronnego upadku strategicznego sektora polskiej gospodarki podejmujemy wszelkie możliwe działania służące podniesieniu tego tematu do rangi na którą zasługuje. Bezpieczeństwo żywnościowe kraju to użyty przez nas termin wiosną ubiegłego roku, który obecnie powtarzany jest przez wielu polityków (w tym w szczególności tych decyzyjnych pod względem arytmetyki sejmowej), lecz pozostaje w ich ustach pustym sloganem. My, którzy jako pierwsi wskazaliśmy na zagrożenie utraty przez Polskę suwerenności gospodarczej i ekonomicznej w tym względzie, podejmujemy nieustające działania mające na celu poważne potraktowanie tego niebezpieczeństwa.
6. Polska wieś jest nierozerwalnie związana z miastem. Wspólnie tworzymy ekosystem gospodarczy i społeczny. Dla celów wąskiej grupy interesu jesteśmy skutecznie skłócani, głównie czynnikami natury ekonomicznej. Nie jest naszą winą ani nie czerpiemy satysfakcji z faktu, iż „miastowi” przedsiębiorcy spotykają się z wyższymi progami obciążeń podatkowych niż my. Dla przykładu: rodzinna szwalnia konkuruje z azjatyckimi tygrysami, my konkurujemy na nierównych zasadach z zachodnim rolnikiem, który w porównaniu z nami korzysta ze znacznie większych przywilejów i wsparcia swojego państwa. Polski rząd zaś przeznacza nasze wspólne (miasta i wsi) środki finansowe na dotowanie zagranicznych koncernów (np. Mercedesa – na zakup którego jako nowy samochód w Polsce właściwie nikogo nie stać..), kiedy My polscy przedsiębiorcy wykrwawiamy się pracując po 12 godzin na dobę i więcej.
7. Beznadziejność sytuacji oraz wyczerpanie się formuły bezproduktywnych rozmów z ministrem rolnictwa, który reprezentuje stanowisko rządu RP skłania nas do podjęcia dalszych działań. Dla wielu jedynym słusznym (jedynym?) krokiem wydaje się być zaostrzenie kursu wobec sprawujących władzę. W sytuacji totalnego ignorowania problemów wsi a nawet wręcz prób propagandowego przeinaczania rzeczywistości, nie może dziwić nikogo irytacja środowiska i rosnący niepokój społeczny. Wskazując na naszą dojrzałość i potwierdzając szczerość intencji, którą jest dobro polskiego rolnictwa, kierujemy apel do osoby sprawującej najwyższy urząd w kraju – Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o interwencję, póki kluczowy sektor polskiej gospodarki pozostaje jeszcze bastionem polskiego kapitału rodzinnego i ostoją wartości o które walczyli nasi przodkowie.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Naprawdę nie istnieje obowiązek prowadzenia jakiejkolwiek działalności. Czasy feudalizmu minęły i zawodu nie trzeba już dziedziczyć po rodzicach. Zwłaszcza, gdy zwyczajnie nie ma się do tego głowy, a sprzedaż kilku hektarów ziemi (której ceny poszybowały po wstąpieniu do UE) pozwala wybudować dom lub kupić mieszkanie. Co mają powiedzieć ludzie z miast i wsi, którzy nie są posiadaczami płynnych aktywów (ziemia, maszyny, inwentarz) i nie mogą tak łatwo zacząć nowego życia? Nad nimi jednak nikt się nie rozczula, bo to nie prywaciarze, więc pozostaje im tylko płacić na uprzywilejowanych.
Gdyby bariera wejścia do zawodu rolnika była odpowiednio wysoka, to prawdopodobnie ubyłoby w nim roszczeniowców i ludzi, którzy nie mają co ze sobą zrobić. No, ale po co dokształcać się, uczyć zarządzania ryzykiem i łączyć z innymi, skoro wystarczy krzyczeć, a władze wyskoczą z kasy i jeszcze sprowadzą migrantów do pracy w polu za 5 zł/h?
„Agresywna polityka zagraniczych korporacji, pasywna postawa służb państwowych”
„rodzinna szwalnia konkuruje z azjatyckimi tygrysami, my konkurujemy na nierównych zasadach z zachodnim rolnikiem”
„Polski rząd zaś przeznacza nasze wspólne (miasta i wsi) środki finansowe na dotowanie zagraniczych koncernów”
Podziękujcie za wszystko tym, którzy w latach 80-tych, za tym przez płoty skakali.
„Świadomi sytuacji nieuchronnego upadku strategicznego sektora polskiej gospodarki podejmujemy wszelkie możliwe działania służące podniesieniu tego tematu do rangi na którą zasługuje.”
Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony świadomością nieuchronnego upadku rolnictwa w skostniałym wydaniu. Weszliśmy już w okres, w którym nawet KRUS, dopłaty, ulgi i dotacje nie są w stanie zatrzymać koła historii kilka dekad wstecz. Cóż, naturalna kolej losu. Dawno temu rolnictwem zajmowało się 90% pracujących, potem 50%, a Polska stanęła na 12%, gdy nawet skrajnie zacofana Ukraina ma ten wskaźnik o blisko połowę niższy, nie wspominając już o podobnie rozwiniętych Czechach i Słowacji (3-4%).
„kiedy My polscy przedsiębiorcy wykrwawiamy się pracując po 12 godzin na dobę i więcej.”
oraz
„kierujemy apel do osoby sprawującej najwyższy urząd w kraju – Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o interwencję,”
Hipokryzja godna ekstremistycznych libertarian z totalnej opozycji. Całkowita prywatyzacja zysków przy jednoczesnej i bezinteresownej nacjonalizacji kosztów i strat. Wszak mnie się należy, bo ja prywaciarz!
Jako pracownik biurowy lub inteligencja pracująca, raczej nie wiesz co to znaczy ryzykować swoimi własnymi pieniędzmi dla jakiegoś przedsięwzięcia. Ty dostajesz pensję albo wynagrodzenie z um.o dz. ale pamiętaj że zarówno small biz czy rolnictwo oznacza, że (niezależnie od pracy, która nie jest ani ciężka ani lekka, po prostu trzeba ją wykonać) musisz sezonowo wyjąć z kieszeni pieniądze, które inaczej mógłbyś przeznaczyć na życie, a zwrot dostaje dopiero po paru miesiącach.
A „skostniałe rolnictwo”…hm… niestety tak – większość małych gospodastw jest skostniałych i mentalnie jeszcze w latach 70 :( daje to jednak szanse młodym. Niestety daje również bardzo nierówną szansę wielkim gospodarstwom, które najcześciej nie są wogóle polskie.
To skostniałe rolnictwo w czasach zaborów nieźle sobie radziło w Galicji i Wielkopolsce. Ale tam była rolnicza świadomość i ruch spółdzielczy, a państwo nie przeszkadzało.
Król Asarhaddon mawiał: silne państwo, bo silna armia, a silna armia, bo silne rolnictwo. Ale dzięki styropianowcom nie mamy już silnego rolnictwa.