Brutalny wyzysk uchodźców z Ukrainy – to już się dzieje. Grupy dla poszukujących pracy w Polsce pełne są ofert zatrudnienia za stawki grubo poniżej płacy minimalnej, po kilkanaście godzin dziennie, sześć dni w tygodniu. Działacz Nowej Lewicy Łukasz Michnik opowiedział Strajkowi, co spotkało mieszkającą u niego uchodźczynię, gdy próbowała zacząć pracować. I to nie był jednostkowy przypadek.

– Pani Ołena znalazła ogłoszenie w mediach społecznościowych, na jeden z grup Ukraińców poszukujących pracy. Sprzątanie w hotelu Intercontinental, 10-11 godzin pracy, sześć dni w tygodniu. Minimum piętnaście pokoi do sprzątnięcia każdego dnia, czyli też duże wymagania co do wydajności pracy. A stawka? 80 zł za dzień pracy – opowiada Łukasz Michnik. – Jeśli przeliczyć to na liczbę godzin, widzimy, że oferowane pieniądze są ponad dwa razy za małe w stosunku do minimalnej stawki godzinowej.

Pracodawcą miał być nie bezpośrednio hotel, ale firma Nika West, oferująca leasing pracowników do sprzątania. Pracę proponowano od zaraz, czyli – przynajmniej na początku – na czarno. Specustawa o pomocy ukraińskim uchodźcom, która ułatwia ich zatrudnianie, przewiduje, że do podjęcia pracy potrzebny jest polski PESEL, a tego pani Ołena jeszcze nie uzyskała. Inna opcja to zezwolenie na pracę – którego wyrabianie, wobec niedofinansowania wojewódzkich urzędów ds. cudzoziemców, jeszcze przed wojną trwało miesiącami.

Na słowo honoru

– Uchodźczyni była zdecydowana podjąć tę pracę – mówi nam dalej Łukasz Michnik. – Jednak po pierwszym dniu w hotelu uznała, że praca jest bardzo ciężka i woli poszukać innej. Poprosiła o wypłatę za jeden dzień, ale usłyszała, że był to dzień próby, za który nie dostanie pieniędzy. Firma stwierdziła, że żeby zarobić cokolwiek, pani Ołena musiałaby „ukończyć szkolenie”, czyli przepracować dwa tygodnie. Wszystko, cały czas, odbywało się „na słowo honoru”.

W obronie obywatelki Ukrainy razem z Łukaszem Michnikiem wystąpiła aktywistka związku zawodowego Konfederacja Pracy Młodych (część OPZZ) – Nadia Oleszczuk. Oboje udali się do biura Nika-West, gdzie nie zastali nikogo decyzyjnego, a jedynie dwie pracownice biurowe (jak się okazało, też z Ukrainy). Z osobą zarządzającą udało im się połączyć telefonicznie.

– Domagaliśmy się wypłacenia 80 zł. Po dłuższej rozmowie o tym, jak działa w Polsce Kodeks Pracy, udało nam się przekonać rozmówczynię, że pracownicy należą się te pieniądze – relacjonuje Łukasz Michnik.

Ile kobiet jest w podobnej sytuacji?

Aktywiści doskonale zdają sobie jednak sprawę z tego, że w podobnej sytuacji, jak pani Ołena, są dziś tysiące Ukrainek. Nowe ogłoszenia o pracę na zbliżonych warunkach, za zaniżone stawki, bez umowy, nieustannie pojawiają się na grupach dla poszukujących zatrudnienia na Viberze, Telegramie i w innych komunikatorach. – W tych grupach standardem jest oferowanie pracy po 10-12 godzin sześć lub siedem dni w tygodniu. Widziałem ogłoszenie z płacą 5 zł za godzinę. Ustawowej płacy minimalnej nie oferuje nikt – opowiada działacz Nowej Lewicy.

Nadia Oleszczuk zwraca uwagę, że na platformach wiszą również oferty, które bardzo łatwo zidentyfikować po prostu jako propozycje od sutenerów. – Jestem bardzo zawiedziona, że znalazły się osoby, które chcą wykorzystać sytuację kobiet z Ukrainy w ten sposób, robiąc im taką krzywdę – komentuje działaczka.

Pomoc związku zawodowego

Konfederacja Pracy stara się kojarzyć uchodźców (ale również migrantów z innych państw niż Ukraina) z firmami, które zaoferują im pracę na godnych, zgodnych z prawem zasadach. Związkowczyni nie ma złudzeń, że wiele przedsiębiorstwo próbuje wykorzystać desperacką sytuację Ukrainek i fakt, że nie znają one polskiego prawa, a często także języka.

– Uruchomiliśmy skrzynkę mailową pomoc.migranci@konfederacjapracy.org.pl, za pośrednictwem której każdy może zwrócić się o pomoc ze znalezieniem zatrudnienia – mówi Nadia Oleszczuk. – Początkowo zakładaliśmy, że chcemy udzielać informacji o prawach pracowniczych, jakie przysługują w Polsce. Jednak zwracają się do nas głównie osoby, które po prostu szukają pracy. Takim osobom również pomożemy. Nie chcemy, by ludzie musieli zgadzać się na pracę na niesprawiedliwych czy niestabilnych warunkach.

Konfederacja Pracy przyjmuje zgłoszenia od pracodawców, którzy chcą zatrudnić cudzoziemca. Zanim poleci daną firmę dalej, weryfikuje, na co mogą liczyć jej pracownicy.

– Szukanie pracy za naszym pośrednictwem trwa dłużej, niż przez media społecznościowe – przyznaje działaczka. – Jednak praca, którą my polecamy, jest zweryfikowana, pracownik ma gwarancję, że nie trafi w miejsce, gdzie zostanie wykorzystany. Staramy się też kierować pracownice do miejsce, gdzie mamy już komisje związkowe, gdzie działają organizacje pracownicze.

Pani Ołena miała szczęście trafić w Polsce na ludzi, którzy pomogli jej w krytycznym momencie. Ile uchodźczyń padnie ofiarą wyzysku? Lewica i związki wzywają państwo, by nie patrzyło biernie na ten narastający problem.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty

W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…