Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców (UNHCR) wezwał rząd grecki do „przyspieszenia przygotowań do zimy” na wyspach bliskich wybrzeży Turcji. Zalecenie ma na celu stworzenie odpowiednich infrastruktury dla napływających znów w coraz większej liczbie imigrantów.

Obóz dla uchodźców nad Morzem Egejskim/wikimedia commons

Na Samos, niedaleko oficjalnego obozu dla uchodźców, w którym za drutami kolczastymi przebywa 2,5 tys. osób (na 700 miejsc), na wzgórzu porośniętym drzewami oliwnymi od miesięcy działa dziki obóz namiotowy, gdzie koczują setki Syryjczyków, Irakijczyków, Afgańczyków i Afrykanów. Są wśród nich rodziny z małymi dziećmi. Prowizoryczne schronienia nie są odpowiednim standardem, kiedy noce i poranki są już bardzo zimne. Brakuje też toalet, dostępu do wody, wywożenia śmieci, a żywność często nie nadaje się dla najmłodszych. Mieszkańcy obozowiska po zarejestrowaniu się w oficjalnym obozie dostają 1,5 l wody na osobę (i jeden posiłek dziennie). Wzgórze po prostu śmierdzi, a dzieci – z braku odpowiednich ubrań – trzęsą się z zimna, bo i w dzień temperatura w październiku spada do 13-15 stopni.

Na innych wyspach, jak Lesbos, Kos, Chios, Leros, sytuacja jest również alarmująca, a tamtejsze oficjalne obozy są przepełnione średnio o ponad 100 proc. Po zawartym w marcu zeszłego roku układzie Unii Europejskiej z Turcją, napływ uchodźców do Grecji został w znacznym stopniu zahamowany, ale od lata bieżącego roku znów przybywa uciekinierów, którzy w poszukiwaniu lepszego życia przybywają do brzegów wysp. We wrześniu na greckich terytoriach wylądowało ponad 5 tys. osób – o 35 proc. więcej, niż we wrześniu 2016 r. Turcy wyraźnie poluzowali nadzór nad tym ruchem.

Po układzie euro-tureckim prawie wszystkie pozarządowe organizacje humanitarne opuściły wyspy, bo pozbawiono je publicznego finansowania. Umowa wymaga, by uchodźcy czekali na wyspach na rozstrzygnięcie swoich wniosków o azyl (w razie negatywnej decyzji są odwożeni do Turcji). Procedura jest długa. Pierwsze wyznaczone rozmowy z mieszkańcami dzikich obozów wypadają na styczeń i później.

Bez przeniesienia części uchodźców na kontynent może dojść do tragedii. Przepełnienie obozów, spowodowane po części słabym działaniem „relokacji” do innych krajów, i marginalizacja ich mieszkańców, grozi buntami lub konfliktami z lokalnymi społecznościami. Niedługo zaczną się deszcze i jeszcze bardziej dotkliwe zimno.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. podobno w Syrii nie ma już wojny więc wracać i odbudowywać kraj , a nie czekać na jałmużne

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…