Psy, koty, króliki i inne zwierzęta domowe przeżywają w Pakistanie prawdziwą hekatombę. Z powodu kwarantanny ośrodki przechowywania lub handlu takimi zwierzętami zostały opuszczone, co doprowadziło do śmierci tysięcy podopiecznych z opuszczenia, głodu i pragnienia.
W dwa tygodnie po zamknięciu Rynku Cesarzowej w Karaczi – wielomilionowym, największym mieście kraju – w ciemnym i wilgotnym budynku znaleziono ponad tysiąc martwych zwierząt przeznaczonych pierwotnie na sprzedaż. W piwnicach XIX-wiecznej budowli kolonialnej zginęło ok. 70 proc. zwierzaków. Wśród nich siedziały lub leżały te, które przeżyły, drżące i skrajnie osłabione. Koty i szczeniaki były pozamykane w klatkach dla ptaków, po trzy lub nawet cztery, bez światła ani wentylacji, bez wody i żywności, zginęły wszystkie. Przez prawie dwa tygodnie krzyki i wycie zwierząt było słychać na zewnątrz. Policja weszła tam dopiero, gdy zrobiło się cicho.
W Lahore, drugiej metropolii kraju, niedaleko Tollington Market, gdzie handluje się zwierzętami domowymi, znaleziono zwłoki setek psów utopionych w kanalizacji: zrobili to sami handlarze. Inne pozdychały masowo w sklepach i zamkniętych stoiskach. Prawa zwierząt nie są w Pakistanie żadnym priorytetem, nie mają one właściwie żadnej ochrony prawnej. Zoo są w fatalnym stanie. Importuje się egzotyczne zwierzęta, by bogaci za odpowiednią opłatą mogli sobie robić z nimi zdjęcia. Teraz nikt zdjęć nie robi, wiele zwierząt porzucono.
W Pakistanie 54 osoby zmarły na covid-19, jest blisko 4 tys. wykrytych zarażonych. Kwarantanna doprowadziła tymczasem do niesłychanego bezrobocia pogłębiając nędzę milionów ludzi. Część z nich może liczyć na jakąś pomoc, lecz nie zwierzęta. Organizacje opieki nad zwierzętami są małe, ochotnicze. Jedna z nich otrzymała jednak pozwolenie władz na odwiedzanie porzuconych sklepów, by pomóc przeżyć zamkniętym tam zwierzętom.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…