Około 600 uchodźców odmawia opuszczenia prowadzonego przez Australię ośrodka na wyspie Manus. I choć zyskał on sławę „piekła na ziemi”, uchodźcy nie chcą przenosić się do trzech obozów tranzytowych.
Jak powiedzieli agencji Reutera, boją się, że padną tam ofiarą ataków miejscowej ludności. Natomiast Papua Nowa Gwinea już dawno zapowiedziała likwidację ośrodka na Manus i nie ma zamiaru ustąpić ani o jotę.
Bez prądu, bieżącej wody, ale też z kończącymi się zapasami jedzenia około 600 mężczyzn od tygodnia protestuje. Sytuacja jest poważna na tyle, że ONZ określa ją jako „grożącą kryzysem humanitarnym”. Kilkunastu protestujących jest w złym stanie, wymaga udzielenia pomocy medycznej, jednak na razie nie zamierzają dopuścić do siebie żadnych służb.
Decyzja o zamknięciu ośrodka na Manus zapadła już dawno, bo w kwietniu 2016, kiedy Sąd Najwyższy Papui Nowej Gwinei uznał jego prowadzenie za niezgodne z konstytucją. Trafiali tam bowiem nielegalni imigranci, którym udało się dostać na terytorium Australii. .Australia płaciła władzom PNG za umieszczanie ich w obozach.
Teraz Sąd Najwyższy PNG odrzucił wniosek o przywrócenie wody i prądu na terenie ośrodka. Prawdopodobnie uchodźcy zostaną stamtąd usunięci siłą.
Court rules that power, water and food need not be restored to the shuttered detention camp on Manus Island https://t.co/NlrK6Oruqn pic.twitter.com/CNoykzCHqr
— New York Times World (@nytimesworld) 7 listopada 2017
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
cholerni biali rasiści znowu prześladują kolorowych!
Papua Nowa Gwinea to nie są „cholerni biali rasiści”, tylko kolorowa ludność III Świata. A ja popieram państwa III Świata.
Lubat,
Tak za samą trzecioświatowość?