Z pewnym przerażeniem obserwuję, jak rozmaite środowiska lewicowe, zaczynając od redaktor naczelnej Strajk.eu, dają kredyt zaufania prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Mam wrażenie, że po latach „straszenia PiS-em” rozpoczął się okres „tylko nie PO”, który prowadzi nas wszystkich na manowce. Przede wszystkim dlatego, że opowieść o „socjalnym PiS” to wielka ściema.
Pierwszy problem, jaki mam z Andrzejem Dudą (jest to problem także z Beatą Szydło i całym PiS-em, ale bądźmy szczerzy, Platforma jest niewiele lepsza) to wykluczanie z definicji państwa opiekuńczego tych wszystkich, którzy nie mieszczą się w wąskim polsko-katolicko-konserwatywnym rozumieniu opieki. Zmuszanie kobiet w trudnej sytuacji materialnej do rodzenia dzieci (również, jak przecież chciałby PiS, dzieci głęboko niepełnosprawnych, również przez matki-dzieci czy ofiary gwałtów), otwarta nienawiść i pogarda do 2 mln nieheteroseksualnych obywateli i obywatelek, wykluczanie ze wspólnoty wszystkich, którzy nie spędzają na kolanach tyle czasu co Andrzej Duda – nie mieszczą się w moim pojęciu państwa przyjaznego, nie mieszczą się w „dialogu”, o którym tak szumnie opowiada prezydent. Kato-socjal, jak słusznie zauważa moja redakcyjna koleżanka Weronika Książek, znacząco różni się od tego, czego chcą ludzie lewicy i od faktycznej walki ze społecznymi nierównościami, które przecież wynikają także z płci, orientacji seksualnej czy wyznania, te zaś nowy prezydent chce wzmacniać i wokół nich w dużej mierze buduje swój wizerunek.
Z pustego i Salomon
Drugą kwestią jest to, że – pomijając tzw. „kwestie obyczajowe” – w istocie rzeczy Andrzej Duda wcale nie postuluje państwa socjalnego. Gdyby tak było, nie zdobyłby przecież poklasku stowarzyszenia KoLiber czy Jarosława Gowina. Wiele reform, proponowanych przez Dudę, jak choćby obniżenie wieku emerytalnego, rozbudowa kolei, wyższe zasiłki rodzinne czy likwidacja NFZ to oczywiście rozsądne i godne przemyślenia propozycje. Nie zgodzę się tu przy okazji z Książek czy z wieloma innymi krytykami rozwiązania „500 zł na każde dziecko” jako „rozdawnictwa” – przykład Francji pokazuje, że pomoc socjalna adresowana do wszystkich jest najbardziej skuteczna w podwyższaniu dzietności i pozwala uniknąć paradoksu „zbyt biednych na pomoc”, czyli osób, które ze względu na fatalną sytuację ekonomiczną i wykluczenie edukacyjne i kulturowe przegrywają starcia z pomocą społeczną i aparatem administracyjnym państwa. Ale wszystkie te reformy potrzebują finansowania. Tymczasem Andrzej Duda postuluje znaczne podwyższenie kwoty wolnej od podatku – co samo w sobie jest rozwiązaniem z wielu powodów słusznym, prowadzi bowiem do odciążenia podatkowego najuboższych obywateli, ale też znacząco zmniejsza wpływu do budżetu. Mamy więc sytuację, w której z budżetowego naczynia chce się więcej wylać i mniej dolewać. Ani Duda ani PiS nie mają żadnego pomysłu na to, sobie z tym deficytem poradzić – nie tylko zrezygnowano z wprowadzenia trzeciej stawki PIT (za sprawą wspomnianego Gowina), ale zaproponowano obniżenie CIT dla tzw. „młodych przedsiębiorców” z 19 do 15 procent. Taki zapis to wymarzona luka dla wszystkich, którzy chcieliby zapłacić mniejsze podatki – wystarczy założyć firmę „na młodego słupa”, żeby w mniejszym stopniu dokładać się do wspólnego kotła. Co więcej, obniżka podatków traktowana jest jako „pomoc młodym” – Duda twierdzi zatem, że największym problemem młodych ludzi jest to, że nie mogą założyć firmy. Od tego stanowiska naprawdę nie jest daleko do Janusza Korwin-Mikkego czy nieszczęsnej Magdaleny Ogórek. Przypomnijmy – gospodarka oparta na dużej liczbie małych biedafiremek jest niekonkurencyjna, cechuje się niską wydajnością pracy i niską innowacyjnością. Im więcej małych podmiotów, tym trudniejsza staje się ściągalność podatków, tym częściej łamane są prawa pracy i tym niższe są pensje. Obniżenie stawki CIT jest też de facto zachętą dla szczególnej formy śmieciowej pracy, tj. wypychania pracowników na fikcyjne samozatrudnienie. Już teraz 1/5 wszystkich firm jednoosobowych pracuje tylko dla jednego zleceniodawcy – są to zatem w rzeczywistości pracownicy, na których pracodawcy zepchnęli koszty ubezpieczenia emerytalnego i pozbawili ich praw wynikających z kodeksu pracy.
Królowa puchu i układ
Idąc dalej – ani nowy prezydent, ani w ogóle cały PiS nie mają ambicji czy woli politycznej dobrać się do skóry „grubym misiom”, którzy zresztą zasiadają w ich własnych szeregach. Posłanka Arciszewska-Mielewczyk – „królowa puchu” i posiadaczka majątku ziemskiego w Borczu na Kaszubach, która podczas prezydenckiej inauguracji porównywała atmosferę do pielgrzymek Karola Wojtyły do Polski i jest jedną z ważnych twarzy Prawa i Sprawiedliwości – odziedziczyła po mężu spółki, rozliczające się z podatków na Cyprze. PiS, mówiąc o „uszczelnianiu systemu podatkowego” nie wspomina o działalności swojej partyjnej koleżanki, posłanki i byłej senatorki. Cała retoryka o „układzie” nie ima się faktycznych biznesowo-politycznych elit. Zamiast akcji ścigania oszustów podatkowych w stylu niemieckim – przypomnijmy, że tamtejsza prokuratura prowadzi właśnie kilkaset postępowań, w ramach których zamierza odzyskać w sumie 1 mld euro niewypłaconych przez tamtejszych Kulczyków podatków – będziemy mieli kolejnych agentów Tomków, którzy za publiczne pieniądze będą rozbijać się luksusowymi samochodami w żałosnych próbach pogrążenia politycznych oponentów. Na stołkach obsadzonych obecnie przez krewnych i znajomych PO i PSL zasiądą krewni i znajomi PiS, wygłodniali po latach z dala od władzy.
Czekając na Zytę
Co zatem zostanie nam z socjalnych obietnic socjalnego PiS-u, kiedy okaże się, że w budżecie brak środków nie tylko na sfinansowanie obiecywanych reform, ale na prowadzenie taniego państwa w stylu Platformy Obywatelskiej? Niektórzy ostrzegają przed powstaniem wielkiego długu. Ja osobiście o dług u własnych obywateli tak bardzo się nie martwię – nie udziela mi się histeria wokół długu publicznego. Jestem natomiast przekonana, że ostatnią kartą opowieści o opiekuńczym państwie w stylu chadeckim będzie dzień wyborów, a prosocjalna Beata Szydło zmieni się niepostrzeżenie nie tyle w Jarosława Kaczyńskiego, co w Zytę Gilowską, niegdysiejszą pisowską minister finansów, realizującą stricte neoliberalny program gospodarczy. Andrzej Duda zbyt będzie zajęty dziękczynną litanią do Matki Boskiej, żeby przypomnieć sobie własne obietnice o państwie opiekuńczym.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…
Też się nie zgodzę z generalną myślą artykułu, tu nawet nie chodzi o kredyt zaufania dla Dudy, tzn. nie spodziewam się po nim specjalnie nic dobrego, więc cokolwiek zrobi i tak pozytywnie mnie zaskoczy, natomiast głosowałem w drugiej turze przede wszystkim przeciwko Komorowskiemu, bo uważam, że spośród styropianowej mafii PO (a także dawna UW z Balcerowiczem i przede wszystkim dawny AWS) to najgorszy sort, wyjątkowo zdemoralizowana i pazerna banda. Głosowanie na Dudę w moim wypadku nie oznacza, że stałej się jego zwolennikiem nie mówiąc już o tym żeby być zwolennikiem czy głosować na PiS do Sejmu. Tam spodziewam się trochę szerszej oferty niż banda czworga plus Palikot.
Jeśli chodzi o PiS to dwie rzeczy z tych co głoszą są dla mnie nie do przyjęcia, po pierwsze polityka zagraniczna, tyle że w tej kwestii równie daleko jak do PiS jest mi do PO, SLD, nawet do Ikonowicza i partii Razem (na którą póki co planuję głosować), jeśli kierowałbym się tym kryterium to Zmiana Piskorskiego jest mi zdecydowanie najbliższa, drugi problem PiS ten obłędny klerykalizm, tu też poważniejszych różnic między nimi a resztą nie widzę, tylko w tych sprawach warto spojrzeć nie na to różne partie mówią, ale na to co robią, np. ile nieruchomości oddano czarnym za rządów SLD (minister Janik gratulacje). Kto rozwalił tę komisję majątkową itd… Teraz kwestie jakiejś reprywatyzacji dla Żydów, jedyna partia z rządzączej bandy czworga która się zawacha w tej sprawie to PiS, bo Kaczyński mógł sobie robić gesty, ale jego elektorat swoje wie. Z resztą z podobnej przyczyny przeorientowanie wschodniej polityki i zaprzestanie ślepego popierania banderowców na Ukrainie, bo oni czują z boku oddech narodowej prawicy, która mocno zazębia się z ich elektoratem i ma zdecydowanie bardziej wyważone poglądy w sprawach wschodnich.
Tak jak pisałem nie spodziewam się po PiS nic specjalnie dobrego, liczę że chociażby z tego powodu, że będą pod silnym ostrzałem mediów, a nie tak jak PO będą mieli same tuby propagandowe, nie będą mogli tak kraść i robić takich draństw jak PO. Podobnie z socjałem, pewnie że nie podoba mi się rola socjału jako narzędzie pobudzania dziecioróbstwa, ale lepszy katosocjał niż żaden to na pewno, poza tym kwestie demograficzne również budzą mój niepokój, bo nie mam nic przeciwko temu, żeby w Polsce mieszkało np. 25 mln. ludzi, byłoby luźniej, przyjemniej, wygodniej i byliby milsi dla siebie, tylko żeby spadek ludności dokonał się stopniowo a nie poprzez emigarcję i całopokoleniową wyrwę jak obecnie, po drugie jeśli miało by ubywać ludzi to najlepiej równomiernie, czyli tam gdzie jest ich za dużo więc przede wszystkim z wielkich miast, a nie z wyludnionej i tak prowinicji, poza tym PiS np. mówi (niekoniecznie to zrobi) o likwidacji NFZ, ewentualnej likwidacji gminazjów, to są sensowne i lewicowe postulaty.
Nie bójcie się PIS. To prawicowa partia taka sama jak PO. PO po 8 latach afer zbłaźniła się. Teraz czas na afery i błaznowanie PIS. W rozmowach z prawicowcami popierającymi PIS często słyszę głosy: Kaczyńskiemu się nie udało bo:
1) rządził z Olszewskim krótko,
2) rządził z Marcinkiewiczem krótko,
ale teraz rozwinie skrzydła i Polskę zbawi. Wierzycie w to? No właśnie, zbłaźni się tak samo jak PO a przedtem SLD. Dodatkowo dziwna sprawa jest gdy się zapyta PIS-owców o AWS? Przecież to była tak naprawdę koalicja PO-PIS (spójrzcie na polityków, którzy wtedy tworzyli AWS a gdzie są teraz). PIS-owcy zwalają wszystko co złe w tamtych czasach na Unie Wolności i KLD a PO-wcy na dawnych PC-owców. Tak więc nie ma co się zamartwiać Dudą. Trzeba robić swoja lewicową robotę i punktować i PO i PIS. Co nas nie zabije to nas wzmocni.
Krótkie rządy Jara i Marcinkiewicza to też był swoisty POPIS. W tamtym rządzie byli Radek „Robimy laskę Amerykanom” Sikorski i Zyta „Donald bracie” Gilowska, która odeszła z PO nie za zmianę poglądów na gospodarkę tylko za nepotyzm.
Nie rozumiem takiej krytyki – że ktoś daje prezydentowi kredyt zaufania, bo on się dopiero „zainstalował” na urzędzie. Może zamiast tego coś konstruktywnie, np. propozycje tzw. (że tak zażartuję) lewicy. Bo jeśli alternatywą miałoby być PO i ich czerstwy „prezydęt”, to dzięki, ale nie.
Polacy nie mają alternatywy! A krytykanci mają czas napisać program i zarejestrować listy.
PiS niczego w sprawach socjalnych nie ściemnia. Po prostu, jak wszystkie partie, lewicy nie wykluczając, stawia na cudowne rozmnożenie wydatków i zmniejszenie dochodów. Tą drogą wszystkie partie walczące o władzę idą od lat. Przykład Grecji wskazuje, że to rządzącej ekipie się opłaci, a po zaspokojeniu własnych prywatnych potrzeb, rządząca klika z pełnymi kieszeniami znika z firmamentu i zaszywa się za granicą, pozostawiając wdzięcznym wyborcom dług publiczny. Od 1970 roku, a zwłaszcza od następnej dekady, Polakom wmówiono, że to państwo ich okrada, a jeżeli przestanie bezrozumnie wydawać pieniądze na obronę to dla wszystkich starczy. Wielokrotnie obserwowałem światłych warszawiaków, przechodzących pod tablicą z ilustracją długu publicznego. Może dwóch na sto zadarło głowę, ale żaden nie przystanął. To dla społeczeństwa fikcja. Podobnie, jak dla wielu spółdzielców nadal niezrozumiale jest, żę dzierżawa wieczysta z wykupionym na własność mieszkaniem we wspólnocie, czy spółdzielni to też fikcja. Lokatorzy z przymusowego kwaterunku, którzy ochoczo obalili komunę, sięgającą Bieruta, do dziś zdziwieni i rozżaleni znaleźli się na celowniku komornika i skorzystali z dobrodziejstwa eksmisji. Stoczniowcy w Gdańsku targowali się z Polką wykładającą 100 milionów dolarów, ale jak naiwni oddali zakład nieznanemu inwestorowi z Ukrainy. Tak poszła w obce ręce Huta Katowice, aby tylko nie rządził swój. Katar w Szczecinie, to samo myślenie. Naiwna wiara w obcych dobroczyńców widoczna na każdym kroku sprzyja plityce PiS-u, który wykazując afery ludzi społeczeństwo, że uczciwa gospodarka przyniesie dobrobyt. Gwarantem mają być uczciwi, czyli swoi przy władzy i przejrzyste procedury, niskie podatki, pomoc socjalna, a jak będziemy u władzy, to damy radę. Program prosty jak sznurek w kieszeni, wszystkim się podoba, a potem tylko do banków po kredyty. Przez osiem lat zwiększono podwójnie zadłużenie, to dlaczego dalej nie iść tą drogą. I żadne zaklęcia tego nie zmienią. Polska została dokładnie wyjałowiona z państwowego i narodowego myślenia. Przecież w przypadku kryzysu i zawalenia państwa można spokojnie pojechać za wymarzoną granicę. Dziś nie znajdzie ochotników gotowych umierać za jakikolwiek rząd. Wróciło naiwne myślenie, że Polska nie rządem stoi, ale nierządne państwo nie zapewni bezpieczeństwa. I dlatego tyle inwokacji do Boga. Tylko, czy zdoła tym razem sprostać oczekiwaniom bezrozumnych ludzi? Być może, że efektem dojścia do władzy PiS będzie eksperymentalne udowodnię teorii Marksa o nieuchronnym upadku i zamieraniu państwa. I to może być udany paradoks.